________________
I'm broken and im barely breathing.I'm falling cuz my heart stopped beating.
If this is how it all goes down tonight
If this is how you bring me back to life...
_______________Nieudane przyjęcie zakończyło się w chwili, gdy Stuard Parks odstawił już pusty kieliszek po winie i polecił Eleonorze poszukać córki. Sam długo wpatrywał się w kolejnych członków rodziny Black, a jego nieruchomy, stalowy wzrok wwiercał się w ich wnętrza, przeszywając na wylot.
- Black Regulus. I ty niby masz być wart mojej córki? - zaśmiał się pod nosem, rozluźniając się na krześle i spoglądając na ślizgona spod przymróżonych powiek.
- Jestem wart.
Brunet mimo dziwnego stresu, jaki odczuwał podczas rozmowy z ojcem dziewczyny, nie pozwolił sobie na drżenie głosu.
Mimo dyskrecji wiedział, że jego rodzice przysłuchują się jego słowom, jakby chcieli skontrolować lata lekcji z jedynym dzieckiem, które stosowało się do ich zasad.
- Doprawdy? - głowa rodziny Parksów nie wyglądała na przekonaną. Mężczyzna bawił się różdżką, od niechcenia przeczesując idealnie ułożone włosy. - Wydaje ci się, że ty i Gwendolyn...
- Ojcze.
Nie było mu dane dokończyć. Gwen mimo wypieków na twarzy trzymała poziom oraz klasę, jaką kształtowała od dziecka. Na szpilkach prezentowała się dumnie, a wisząca na ramieniu torebka oraz położona dłoń Eleonory na jej ramieniu - jak zawsze podczas wspólnej teleportacji - sugerowała, że był to odpowiedni moment na powrót do domu.
- Jasne, powinniśmy już wrócić. Może kolejny raz będzie lepszy - czarodziej przerzucił sobie przez ramię górę garnituru, pozostając jedynie w aksamitnie białej koszuli. Przez cienki materiał przebijał się ślad tuszu, w miejscu, w którym znajdował się mroczny znak.
Dumnym krokiem podszedł do żony, a następnie skinieniem głowy pożegnał się z gospodarzami, którzy nie kwapili się, by odprowadzić gości do wyjścia. Stuard zniknął w korytarzu, prowadząc cichą rozmowę z Eleonorą, która wysoko zadzierając głowę, wolno stukała obcasami.
- To chyba nie tak miało wyglądać - Gwen podeszła do Regulusa, który dalej pozostawał mieszanką emocji. Rozmowa rodziców, następnie krótka konfrontacja z ojcem brunetki. Wszytko to sprawiło, że zwątpił, jak powinien postępować. Miał jedynie szesnaście lat, a wymagano od niego rzeczy godnych dorosłego czarodzieja. Obawiał się, że nie spełniając ich straci Parks, choć z drugiej strony reakcja dziewczyny na wymianę zdań jej ojca z Walburgą na temat dzieci była wystarczająco sugestywna, by nie rozmawiali o tym przez kolejne lata.
- Chyba nie. Poza tym kolejny raz dałem szansę twojemu ojcu, by jeszcze bardziej mnie znienawidził - odpowiedział jej chłopak, siadając na schodach. Ulokowali się daleko od rozmów, by mieć choć trochę prywatności w tej całej sytuacji.
- Kolejny? A kiedy były te pierwsze razy? - ślizgonka zmarszczyła brwi, prostując się dumnie oparta o ścianę. Uwierały ją złote szpilki, lecz nigdy nie dałaby znać po sobie, że nie czuję się w nich dobrze. W końcu była Gwendolyn Pakrs.
- Podczas obiadu w wakacje przed szóstym rokiem? Lub gdy obudziłem go o świecie w święta. Możliwe, że też złości się za to, że zaproponowałem jego jedynej córeczce nocowanie u mnie w domu, co było dosyć sugestywne - zaśmiał się, wyciągając rękę z kieszeni ciemnych spodni. Dziewczyna nie sądziła, że Black pamięta te wszystkie wspólne chwile. Gwen podeszła bliżej niego i pocałowała go krótko, niemal śmiejąc się, gdy ten spojrzał na nią zdezorientowany, gdy się odsunęła.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...