55. Znaleziona

499 50 46
                                    

__________________________
I was born to run, I don't belong to anyone, oh no
I don't need to be loved by you
Fire in my lungs, can't bite the devil on my tongue, oh no
I don't need to be loved by you
See my lips on her mouth, everybody's talking now, baby
Ooh, you know it's true,
____________________________

Po weselu z kilkoma procentami we krwi wrócili do domu. Przeżyli niezapomnianą noc pełną tańca i nowych osób, które po wielu godzinach wydawały się być bliższe, niż własna rodzina. Gdy niebo zmieniło swoją barwę z głębokiego granatu na odcienie pomarańczu, fioletu i czerwieni wrócili do Londynu, a następnie do domu. Gwen miała wrażenie, że właśnie spędziła jedną z najlepszych nocy w jej życiu. Przez ostatnie miesiące czuła się samotna i brakowało jej kontaktu z innymi ludźmi, więc gdy wreszcie doszło do momentu, gdy mogła przebywać w większej grupie osób, była najbardziej towarzyską wersją siebie.

— Uważaj! — powiedział ostrzegawczo Regulus, gdy brunetka po długiej drodze na ostatnie piętro, gdzie mieścił się ich pokój zachwiała się na nogach. Z jakiegoś powodu uparła się, że nie zdejmie butów, dopóki nie usiądzie na własnym łóżku. Skończyło się jednak na tym, że w końcu straciła równowagę i trzymając za rękę swojego narzeczonego padła na miękką pościel, nie mogąc przestać chichotać. Regulus leżał tuż obok niej, tak blisko, że prawie stykali się nosami. Widziała jego duże oczy o odcieniu podobnym do jej, uśmiech na ustach i ciemne, kręcące się z wilgoci włosy, których kilka kosmyków spadło mu na czoło. Nie mogąc się powstrzymać zgarnęła je, przy okazji zatapiając dłoń w miękkich lokach. Przez częściowo przymknięte oczy widziała, jak nagle Black staje się bardziej trzeźwy i rozbudzony.

—  Gwen...

Przywarł do niej w zabójczym tempie, a zaskoczona ślizgonka odwzajemniła jego pocałunek z uśmiechem. Czuła, że procenty działają na nią nawet lepiej, niż zakładała. Nie czuła napięcia, które ciążyło jej przez całe życie i mimo, że wiedziała, co się wokół niej dzieje, była przytomna i pragnęła więcej. W chwili, gdy Regulus zabrał się za walkę z jej ciasną sukienką, nagle gwałtownie odsunął się od niej, na co brunetka zareagowała pomrukiem niezadowolenia.

— O co chodzi? — spytała, podnosząc się z łóżka i opierając się na przedramionach, by spojrzeć na stojącego na środku pomieszczenia Blacka, który wydawał się być bledszy, niż zazwyczaj. Nerwowo chodził od drzwi do okna. — Reggie, co się dzieje?

Jego zachowanie nie pasowało do chłopaka, którym był jeszcze chwilę wcześniej.

— Coś poczułem — stwierdził, siadając. Wtedy też Gwen pod wpływem impulsu pociągnęła za jeden z rękawów jego koszuli, w ten sposób odkrywając mroczny znak, który nawet w ciemnej sypialni wyglądał, jak pulsująca plama czerni na jasnej skórze Regulusa.

— Co do cholery...

Znak mógł oznaczać tylko jedno – mianowicie, że Czarny Pan go niezwłocznie wzywał, jednak tym razem coś było nie tak. Nawet Parks, która nie miała do czynienia z czarną magią była tego pewna.

— Poczekaj tu, pójdę poszukać ojca...

I wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Wtedy też Gwendolyn podeszła do lustra i przyjrzała się sobie. Mimo, że jeszcze chwilę wcześniej poruszona uniesieniem czuła się jak w transie, nagły obrót spraw sprawił, że stała się nieco bardziej świadoma. Jej ciemne loki były roztrzepane i nawet przygładzenie ich dłońmi nie było w stanie zmienić tego stanu. Widziała, że pomadka na jej ustach częściowo zmazała się, a reszta, która przetrwała całą noc, rozmazała się na policzku. Sukienka była pognieciona i przez rozpięcie jej z boku wisiała na jej ramionach. Buty leżały rozrzucone po pokoju. Nie ważne, co przerwało ich noc, czuła potrzebę doprowadzenia się do względnego porządku. Zmieniła niewygodne ubranie na aksamitną koszulę i legginsy, zmyła makijaż i spięła włosy na czubku głowy.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz