39. William i Polly

661 50 5
                                    

______________________
Give me that thing that I love
(I'll turn the lights out)
Put your hands up, make 'em touch
(Make it real loud!)
______________________

Tuż przed świętami odbyło się ostatnie w tym roku wyjście do Hogsmeade. Gwen zdecydowała, że pójdzie sama, zupełnie jak rok temu, gdy pokłóciła się z Shaile i nie miała innej bliskiej osoby. Tym razem otaczało ją wiele osób, ale to ona czuła się przytłoczona. Po ostatnich wydarzeniach związanych z Evanem ograniczała ludzi do minimum.

Droga do miasteczka minęła jej szybko, choć ślizgonka wyruszyła jako jedna z ostatnich osób w całym zamku. Miała przynajmniej pewność, że po drodze nie spotka nikogo. Potrzebowała spokoju i czasu by przemyśleć kilka spraw, które niebezpiecznie zakołysały jej zazwyczaj stabilnym, ułożonym życiem.

Omijając każdy większy kamień patrzyła prosto przed siebie, lecz nie skupiała się na żadnym konkretnym punkcie. Zimowe łąki były białe od pruszącego śniegu, który od kilku dni dla uczniów Hogwartu był codziennością. Gwen nie zabrała ze sobą rękawiczek, szala ani czapki, a odpięty płaszcz nie przypominał dobrego źródła ciepła. Regulus kazałby jej wziąć choćby jego szal, nie ważne, że nie czuła chłodu.

Przez ostatnie wydarzenia miała jedynie wrażenie, że cały chłód jest w niej.

Jak mogła pocałować Evana, gdy Regulus narażał dla niej życie. Obiecali sobie, że nigdy nikomu o tym nie wspomną, lecz owy obraz ciągle do niej wracał, nie ważne, jak bardzo starała się zająć myśli czymś innym. Była Gwendolyn, a takie zachowania stanowiły dla niej codzienność, ale tym razem wiedziała, że to, co zrobiła było po prostu złe. Nie mogła spojrzeć z godnością w lustro, nie mogła przestać wspominać tej chwili podczas pisania do Blacka, jak bardzo go kocha. Po prostu nie mogła...

Gdy znalazła się w Hogsmeade otoczył ją gwar rozmów i kolorowych ozdób piętrzących się na gmamach sklepów. Minęła Miodowe Krolestwo, w którym zauważyła Riley. Miała również wrażenie, że w pewnym momencie minęła Kastanie i Lamberta, lecz tłum porwał ich w drugą stronę zbyt szybko, by mogła się upewnić, że to naprawdę oni.

Wypady do miasteczka dla Parks nie były niczym nadzwyczajnym. Nie raz miała okazję bywać na przyjęciach pełnych czarodziejów oraz innych wydarzeniach niedostępnych dla Mugoli. Nie potrzebowała słodyczy czy innych rzeczy, którymi zaopatywały się jej koleżanki z dormitorium. Były tam jednak Trzy Miotły, w których czekała na nią najlepsza kawa, jaką miała okazję jak dotąd wypić, dlatego brnęła przed siebie dopóki nie zauważyła charakterystycznego szyldu.

Po wejściu przekonała się, ile rzeczy zmieniło się, odkąd była tam ostatnim razem. Rok temu obsłużyła ją Valery, a gdy znalazła dla siebie miejsce na tyle budynku odbyła ważną dla niej rozmowę z Ann. Tym razem Lawrence była w domu i zajmowała się dzieckiem, a puchonka towarzyszyła Riley. Każdy ze stolików był zajęty i mimo, że Gwen widziała przynajmniej tuzin znajomych osób, które z chęcią odstąpiłyby jej swoje miejsce, czuła się zbyt przytłoczona, by nawet siedzieć.

- Poproszę latte na wynos - powiedziała szybko, zakładając ręce na biodra. Twardo patrzyła przed siebie, gdyż każde odwzajemnione spojrzenie było dla niej równie trudne, co pierwsze kroki.

- Się robi - zapłaciła, nie odwzajemniając uśmiechu chłopaka stojącego za ladą. Musiał niedawno skończyć szkołę, choć Gwen nie przypominała sobie, by do niej uczęszczał. Najwyraźniej posady pracy w Hogsmeade były zmieniane z roku na rok. Po odebraniu kawy poprawiła płaszczyk i skierowała się w stronę drzwi. Miała cichą nadzieję, że spacerując uliczkami spotka Regulusa, chociażby na chwilę.

- Gwendolyn?! - zatrzymała się, przez co kilka osób wpadło na nią. Spojrzała na nich z góry, rozglądając się za czarodziejem, który najwyraźniej czegoś od niej chciał.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz