____________________
You, you're catch 22
With all desires screwed
I'm trapped under your spell
It saves me, breaks me 'til I fall back to you
_____________________Zaledwie kilka dni później nadszedł kolejny, ważny dzień – dla Gwen, jak i jej rodziców, chłopaka i przyjaciółki.
W noc sylwestrową Gwendolyn założyła krótką, czarną sukienkę z gorsetem wyłożonym cekinami oraz wysokie szpilki. Mimo, że dopisywał jej imprezowy nastrój postanowiła zostać na całą noc w domu, gdzie mogła w spokoju spędzać czas z najbliższymi. W dodatku po tym, jak ślizgonka dowiedziała się, że jej rodzice spędzą noc u znajomych postanowiła zaprosić także Ann, Valery, Walta oraz kilku innych znajomych z roku.
Brunetka stanęła przed lusterem swojej toaletki i ostatni raz przyjrzała się swojej twarzy. Makijaż, który pozwoliła wykonać Shaile idaelnie pasował do jej stylizacji, no i oczywiście nie mogło zabraknąć jej ulubionej, czerwonej, matowej szminki, którą musnęła usta zaraz przez wyjściem z pokoju.
W pewnym momencie w całym domu rozległ się odgłos dzwonka do drzwi.
— Shi, otworzysz? — krzyknęła Gwendolyn do przyjaciółki, która znajdowała się na piętrze niżej i szykowała wszystkie przekąski.
Ślizgonka złapała się poręczy i powoli zaczęła schodzić po schodach uważając przy każdym kroku, by postawić prosto stopę.
— Czasem się czuję, jakbym to ja tutaj mieszkała — stwierdziła blondynka wymijając przyjaciółkę na korytarzu. Po drodze przejrzała się jeszcze w wiszącym lustrze. Włożyła luźne pasemko włosów, które poskręcała w mocne loki.
Następnie złapała za klamkę i nauczona, że aby otworzyć ciężkie drzwi trzeba użyć więcej siły niż zazwyczaj z cichym westchnięciem popchnęła ja.— Cześć! Dobrze was widzieć — aksamitny głos Valery rozbrzmiał w całym korytarzu, gdy kobieta przekroczyła próg domu. Od razu przywitała się z Shaile całusem w policzek, a następnie ciągnąc za sobą Walta ruszyła ku Gwen.
Parks zmarszczyła brwi na widok przyjaciół. Słyszała o tym, że byli ze sobą, lecz Ślizgonka nie sądziła, że Cross wytrzymał tak długo w związku. Kolejnym dziwnym faktem było to, że Valery była w ciąży, co oznaczało, że ojcem dziecka był najprawdopodobniej Ślizgon.
— Cześć Val, świetnie wyglądasz — stwierdziła Gwen, uśmiechając się na widok dużego brzucha, który opinała turkusowa sukienka. Walt pomógł jej zdjąć płaszcz, a następnie oceniająco spojrzał na niezbyt wysokie szpilki na jej stopach.
— Przecież nie będę gorsza, Wally. Poza tym od razu nic mi się nie stanie — brunet jednak nie zamierzał odpuszczać. Przewrócił oczami zagradzając jej drogę.
— Przecież to żaden problem, Val. Jak chcesz, znajdę dla ciebie jakieś kapcie — zaproponowała brunetka, rozczulona na widok sceny, która rozgrywała się przed jej oczami. Przypomniała sobie Walta, z którym rok temu chodziła. Tego małomyślengo, skupionego jedynie na sobie chłopaka, którego obawiała się Shaile.
— To nie problem? Ja naprawdę zadowolę się szpilkami. Przeszłam w nich całe życie, więc...
— No co ty! Poza tym Walt inaczej nie przepuści cię dalej niż przedsionek, a myślę, że to raczej mało ciekawe miejece na świętowanie nowego roku — czarownica za pomocą zaklęcia przyciągnęła parę ciepłych, puchatych kapci ze swojego pokoju, które idealnie pasowały na zmieszaną całą sytuacją Valery. — Chodźcie, Reggie czeka na was w salonie.
Zaprosiła parę do wielkiego pomieszczenia, gdzie na atramentowo czarnym stole wykonanym z marmuru zostały już porozstawane różne przekąski, napoje oraz zapas talerzy i wypolerowanych, kryształowych kieliszków.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...