___________________
I've never been so sure You're still the right one for me Never been so sure We will always meant to be.
___________________Minęło kilka dni od rozpoczęcia zakładu między Gwendolyn, a Syriuszem. Tak jak w przypadku Gryfona, który ku wielkiemu zdziwieniu uczniów nie był widziany w towarzystwie dziewczyn, tak Parks nie była ani trochę milsza, a raczej odwrotnie. Mijając Dorcas i jej współlokatorki otwarcie rzucała cięte uwagi nie bojąc się konsekwencji wypowiedzianych słów.
W marcowy dzień miało odbyć się wyjście do miasteczka Hogsmeade, całkowicie zamieszkiwanego przez czarodziejów.
Gwendolyn ubrana w szmaragdowy sweterek i idealnie pasujące czarne rurki z dziurami na kolanach stała przed lustrem w dormitorium nakładając na usta wyraziście czerwoną pomadkę.
— Och, nie musisz się tak stroić dla mnie — zaśmiała się Shaile na widok skupionej przyjaciółki i jej powolnych ruchów. — To nie randka tylko wieczór z przyjaciółką — dodała, zawiązując swoje śniegowce.
Mimo, że zbliżał się początek marca na dworze było strasznie zimno, a śnieg nie znikał ku wielkiemu rozdrażnieniu Gwen.
— No już już — mruknęła szatynka widząc spojrzenie Harlow. Pociągnęła rzęsy tuszem przez co wydawały się jeszcze dłuższe, wciągnęła na stopy ulubione koturny, a ramiona okryła czarnym płaszczykiem. Odwróciła się w stronę ślizgonki, która gotowa czekała na nią przy drzwiach. Po oddaniu zgód Filchowi dziewczyny ruszyły drogą w stronę wioski.
— Pamiętasz zakład z Blackiem? — powiedziała Shaile, zakładając na dłonie puchate rękawiczki. Odkąd dowiedziała się ile ważnych spraw ją ominęło, starała się nie opuszczać swojej przyjaciółki, chociaż zazwyczaj było to niemożliwe, gdyż dziewczyny miały zupełnie inne zajęcia.
Shaile, która postawiła sobie za cel zostanie uzdrowicielem miała wiele dodatkowych lekcji zielarstwa i eliksirów. Gwendolyn nie wiedziała, jaką ścieżką pójdzie, szczególnie w czasach, gdy Voldemort przejmował ministerstwo magii. Nie bała się, w końcu jej rodzice, a przynajmniej ojciec byli po jego stronie, co oznaczało, że mogła czuć się bezpieczniej niż inni.
Postanowiła kontynuować zaklęcia, transmutację, eliksiry, astronomię i obronę przez czarną magią.
— Oczywiście, że pamiętam — burknęła urażona. — Kto powiedział, że będę się do niego stosować?
— A o co się założyliście? — spytała blondynka. Nie chcąc, by ktokolwiek usłyszał o czym rozmawiają zwolniły pozwalając, by inni uczniowie ich minęły.
Ślizgonka przygryzła wargę intensywnie się nad czymś zastanawiając. Włożyła odmrorzone dłonie do kieszeni i opuściła wzrok na swoje buty.
— W sumie to nie wiem, ale i tak nie mogę przegrać — odparła w końcu.
Między dziewczynami zapadła cisza należąca do tych przyjemnych. Oby dwie pogrążyły się we własnych myślach.
— Cześć Gwen, Shaile — usłyszały nagle. Równocześnie podniosły wzrok natrafiając na Riley stojącą tuż przy wejściu do miasteczka.
Pokiwała lekko zwracając na siebie uwagę. Ubrana w szarą spódniczkę i gruby, żółty sweterek była raczej w dobrym humorze.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...