20. Perfumy i drzewo

1.5K 98 45
                                    

____________________
I'll find a way to fix these broken pieces and let go
I'm trying to find our way back home
If it takes until we're skin and bones
I'll find a way to fix these broken pieces and let go
____________________

Leżeli wtuleni w siebie, pierwszy raz od bardzo dawna. Gwendolyn czuła się bezpiecznie otulona jego długimi ramionami, a ciepło, które emanowało od chłopaka sprawiało, że mogła zatrzymać się w tej pozycji na wieczność.
Tak, zdecydowanie opłacało się czekać.

Minął kolejny tydzień, a poranki stawały się coraz zimniejsze. Słońce zachodziło coraz szybciej ciągnąc za sobą ciepło dnia. Nie wiele dzieliło ich od zimy, którą Gwendolyn tak bardzo uwielbiała.

Gdy jednego z wyrwanych niczym kartki kalendarza wieczoru w jej ręce trafiła krótka lecz dobitnie znacząca wiadomość od razu zrozumiała, że on wrócił. Nie wiele musiała na niego czekać. Zaraz po kolacji ruszyła do lochów z zamiarem położenia się spać w dormitorium. Czuła się zupełnie wypruta z emocji i chęci do życia. Wtedy dostrzegła Regulusa, który jak gdyby nigdy nic siedział na jednym z obitych skórą foteli i w spokoju przyglądał się skwierczącemu w kominku ogniu.

— Nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakowało — szepnęła, sprowadzając na jego usta niewielki uśmiech. Dokładnie czuła pod sobą każdą z najdrobniejszych sprężyn ukrytych pod materacem jej łóżka.

Chłopak zaczął bawić się jej włosami, które rozsypane na trupo białej poduszce stanowiły ogromny kontrast kolorów.

— Wiem, Gwenny. Mi ciebie też brakowało — odparł równie cicho Ślizgon. W tamtym momencie mogło przejść tornado, Voldemort mógł zaatakować Hogwart, a jej ojciec oznajmić, że przeprowadzają się na drugi koniec świata; dalej spoczywali by koło siebie rozkoszując się tą magiczną chwilą.

Regulus spiął się czując delikatne opuszki palców na swoim przedramieniu, gdzie od niedawna widniał wypalony tatuaż Śmierciożercy. O dziwo Gwendolyn przyjęła wiadomość pokojowo, jakby wcześniej spodziewała się takiego obrotu spraw. Dziewczyna przyzwyczaiła się do widoku czaszki i węża, ponieważ nie raz widywała je na ręce ojca.

Black nie miał zamiaru ukrywać go i okłamywać dziewczyny, choć obawiał się jej reakcji. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu Parks po prostu przejechała dłonią po jego policzku, a następnie pocałowała go w usta szepcząc. "Dla mnie i tak będziesz tym samym Regiem, żaden rysunek tego nie zmieni". Chłopak wiedział, że zapamięta te słowa do końca swojego życia.

— Wiesz, że może nawet trochę pasuje do ciebie... — stwierdziła brunetka, ponownie spoglądając na dzieło Czarnego Pana. Zaczęła wodzić paznokciem zarysowując kontury obrazka, które wyraziście czarne odznaczały się na idealnie bladej skórze chłopaka.

— Gwen... — jęknął przeciągle, wywołując u niej śmiech. Sama nie pamiętała, kiedy ostatni raz się śmiała.

— No co? Może ja też powinnam sobie taki zrobić — podciągnęła rękaw turkusowej koszulki, a następnie przejrzała się swojej ręce, w niewiele ciemniejszym odcieniu niż Rega.

— Nawet nie próbuj! — mimowolnie przewrócił oczami, choć dobrze wiedział, że dziewczyna się z nim droczy. — Jak ci tak bardzo zależy na tatuażu to kupię ci takie mugolskie, zmywalne.

Leżeli długo, sami nie wiedzieli ile czasu minęło odkąd zamknęli się w dormitorium Ślizgonki, które obrzucone stertą zaklęć było nie do przedarcia się. Przynajmniej nie dla przeciętnego ucznia, w których skład nie zaliczała się Shaile.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz