_______________________
I can't stop the chills
going over my body over and over and over
I just dream of being able to throw
all my stuff into your world
Look at me, look at me now
You bother me like this
I can't stop it
_______________________Ostatnie liście spadały z drzew, gdy Gwen obserwowała przez ogromną szybę zasypany kolorami ogród. Ostatnio najwięcej czasu spędzała właśnie w salonie, gdzie miała doskonały widok na zmieniający się krajobraz. Było stamtąd blisko do kuchni, gdzie miała mleko dla Chanel, sama miała do dyspozycji fotel i biblioteczkę z książkami oraz w razie potrzeby, panią Black, która zazwyczaj siedziała kilka metrów dalej.
Zbliżał się wieczór, gdy Chanel ponownie zasnęła, a zafascynowana tym Walburga postanowiła, że przypilnuje jej. Gwen pokiwała jedynie głową, a potem powlekła się do własnej sypialni, czując, że pada z nóg. Dni były coraz krótsze, a wraz z nimi znikała także jej energia. Nie myśląc o tym, co robi i gdzie idzie wspięła się na piętro i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że wcale nie znajduje się na poddaszu, a przed drzwiami do pokoju Regulusa.
Przełknęła ślinę, zastanawiając się, co powinna zrobić. Od dnia jego śmierci nawet nie pomyślała o tym, żeby wejść do środka i zabrać jakąś jego rzecz. Jednak tym razem... Teraz wyraźne nadszedł moment, w którym zmuszona była zderzyć się z rzeczywistością. Poza tym musiała kiedyś wytłumaczyć Chanlie, dlaczego ma tylko mamę, więc wolała zacząć przygotowywać się do tego już teraz.
— Dobra, Gwen. To nic trudnego — powiedziała do siebie szeptem, zaciskając dłoń na lodowatej klamce. Spojrzała na zakurzony napis na drzwiach, głoszący, do kogo należy pokój, a potem wzięła oddech i bez namysłu otworzyła je.
Nie wiedziała, czego się spodziewała, szczególnie, że była świadoma tego, że nawet pani Black nie zamierzała zaglądać do środka, przez co wszystko leżało w takim stanie, w jakim zostawił je ślizgon. Pościelone łóżko, papiery na biurku, kilka książek na szafce i zielone chorągiewki, na które zwróciła już uwagę pierwszy raz, gdy znalazła się w sypialni Rega. Wszystko wyglądało tak zwyczajnie, brakowało tylko go.
Powoli weszła do środka, słysząc znajome skrzypienie desek i czując zapach jego perfum. Niemal uśmiechnęła się. Chanel, oczywiście, że Chanel. Był to ich dziwny żart, który skończył się w momencie, gdy ich córka dostała takie imię.
Nie wiedziała, co powinna zrobić, w końcu nie kierował nią żaden cel poza chęcią otworzenia drzwi i przełamania wewnętrznej bariery. Podeszła do stołu i przejrzała leżące na nim dokumenty, uważając, żeby przypadkiem niczego nie zniszczyć. Zerknęła na zakurzone lustro, w którym poza własnym odbiciem zobaczyła szafę, w której znajdowały się jego ubrania oraz te, które Parks zabrała ze sobą, gdy również tu mieszkała. Przypomniała sobie, że zostawiła w niej kilka swetrów idealnych na jesień, w które bez problemu była w stanie się zmieścić.
Podeszła do niej i otworzyła ją, zaczynając kaszleć, gdy w powietrzu zawisła chmura pyłu. Widziała koszule Rega, jego krawaty, płaszcze oraz zajęte jej niedbale wrzuconymi ubraniami półki. Przejrzała je pobieżnie, przerzucając sobie przez ramię wszystko, co zamierzała zabrać ze sobą na górę.
Rozejrzała się, tracąc nagle wszystkie emocje, jakie towarzyszyły jej, gdy uświadomiła sobie, co robi. Może liczyła, że w pokoju znajdzie coś, co pozwoli jej uwierzyć, że Black żyje, a wszystko jest jedynie nieśmiesznym żartem, jednak w rzeczywistości już od dawna jej życie przestało przypominać te, wyjęte z typowego filmu.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanficGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...