_________________
Never cared for what they do
Never cared for what they know
But I know.
___________________- No nie wierzę, Black. Nie wydaje ci się, że trochę zbyt często się spotykamy? - Gwen podniosła głos. Spokojnie mogła przyznać, że chłopak zaczynał jej działać na nerwy, szczególnie w takich chwilach.
Shaile momentalnie znalazła się obok dziewczyny i stanęła ramię w ramię z nią i Regulusem. Jedynie Severus pozostał w miejscu, w którym się zatrzymał woląc nie mieszać się w nie swoje sprawy.
- Po prostu cię ostrzegam - prychnął, patrząc na brata z wypisaną na twarzy wyższością. Co dziwne w pobliżu nie było widać Jamesa i Remusa, a przecież jak wiadomo Huncwoci byli nierozłączni...
- I to mówisz ty?! - krzyknęła Shaile, tracąc nad sobą kontrolę jak nigdy. Wszystko było tak idealnie, to miał być jeden z nielicznych dni, który w pełni spędziła z Gwen, jednak taki narwany osobnik jak Black musiał oczywiście w tym przeszkodzić. - Osoba, która miała chyba z milion panienek, a tak naprawdę żadnej bliżej nie znała.
Gwendolyn spojrzała zaskoczona na swoją przyjaciółkę. Nie spodziewała się po niej tak gwałtownej reakcji. Zazwyczaj było odwrotnie i to właśnie Parks pakowała się w kłótnie, a Harlow wolała ich unikać... Spróbowała się do niej zbliżyć, ale zrezygnowała, gdy ta krzycząc na Gryfona i wymachując przy tym dłońmi omal nie wsadziła paznokcia do oka dziewczyny.
Dopiero po chwili zorientowała się, że obok niej nie ma Regulusa. Zrobiło się jej mimowonie przykro; pierwszy raz od dawna chciała zawrzeć nowe znajomości jako ona, Gwendolyn z dawnych lat, a nie ta sztucznie pewna panienka jaką znał ją Hogwart.
- Shi, chodźmy już, proszę - szatynka spojrzała błagalnie na ślizgonkę, z której wręcz kipiała złość.
Shaile przerwała swój monolog, co oczywiście Syriusz wykorzystał. Dziewczyna cofnęła się zrównując z przyjaciółką i poprawiła czapkę na głowie.
- Gwendolyn prosi?! Świat się zmienia.
Dziewczyny jednak przestały go słuchać. Gwen, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie miała nic do powiedzenia, a Shaile wreszcie uspokoiła się, więc ponownie nie miała zamiaru stracić kontroli nad sobą.
Ruszyły szybkim krokiem trzymając się za ręce. Dla osób, które ich nie znały wyglądało to conajmniej dwuznacznie, jednak dla ślizgonek był to zwyczajny gest. Były dla siebie jak siostry, której żadna nigdy nie miała.
Całą drogę żadna nie odezwała się, jedyny odgłos, który je otaczał był ich własnym chodem. Kamienna droga szeleściła pod butami.
Gwen starała się ukryć drżenie wargi przygryzając ją, dało to jedynie negatywny rezultat, bo po chwili zaczęła się z niej sączyć delikatna strużka krwi dając metaliczy posmak.
Białe wieże zamku całkowicie obsypane śniegiem były widoczne już z daleka.W dormutorium nie było jeszcze Riley. Mimo złego nastroju, jaki zapadł między dziewczynami nie mogły zrezygnować z ploteczek.
Shaile pobiegła do kuchni po dwa kubki z gorącymi napojami, a Gwendolyn postanowiła wykorzystać okazję i przebrać się w luźniejsze ubrania, a jakich nie chodziła na co dzień.
Jeansy i sweterek cisnęła w głąb szafy postanawiając kiedyś je złożyć i odłożyć na odpowiednie miejsca, jednak teraz zupełnie nie miała głowy do porządku.
Wskoczyła pod kołdrę w dresach, zwyczajnej, białej koszulce, bluzie osłaniającej jej ramiona i grubych, wełnianych skarpetkach.
Zagłębiła się we własnych myślach. Gdyby chwilę dużej siedziała w Trzech Miotłach nie spotkałaby Regulusa, co oznaczało, że nie przeprowadziłaby z nim tej krótkiej rozmowy, przez którą do tej pory dziewczyna odczuwała delikatne motylki w brzuchu. Pomimo tego, że była w pełni magiczna w jakiś sposób wierzyła w przesądy i często wyobrażała sobie to, co mogło się stać, lub co ją ominęło. Nie raz w jej głowie rodziło się pytanie: A co gdyby?...
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...