57. Powrót do ulubionego miejsca na ziemi

507 48 30
                                    

_______________________

I'm checking my vital signs
Drawing my battle lines
Going to war again
Feeling the rhythm inside of my chest All I need is just a pen
I know I was born for this
I know I was born for this
__________________

Następnego dnia według planów mieli wybrać się na świąteczne wakacje tylko we dwoje. Zmęczona wydarzeniami Gwen zaraz po świątecznej kolacji wymieniła się prezentami, a następnie tłumacząc się bólem głowy poszła do swojego pokoju. Nawet nie zorientowała się, w którym momencie zasnęła. Nie pamiętała jednak momentu, gdy dołączył do niej Reg lub chwili, gdy kładła się do łóżka. Na szczęśnie położenie się wcześniej sprawiło, że obudziła się wypoczęta zanim wstało słońce. Wykorzystała czas, gdy jej narzeczony jeszcze spał by spakować się, aby według ich planu nie musieli wyruszać późnej, niż zakładali.

— Gotowa? — spytał Black, gdy po śniadaniu stanęli w holu wraz ze swoimi bagażami. Gwendolyn ostatni raz przejrzała się w lustrze, a następnie żywo pokiwała głową. Chwyciła jedną ręką walizkę, natomiast drugą ścisnęła Regulusa. — W takim razie ruszamy.

Poczuła nienaturalne szarpnięcie. Mimo, że nie pierwszy raz teleportowała się, miała wrażenie, że nigdy nie przyzwyczai się do tego dziwnego uczucia, wirowania w głowie i nagłego braku oddechu, jakby w przestrzeni między miejscem, w którym stała, a tym docelowym nie było tlenu.

Oślepiło ją słońce zdecydowanie mocniejsze, niż w Londynie o tej porze roku. Zamrugała, starając się przyzwyczaić do nagłej jasności.

— Jesteśmy — poczuła, że Regulus kładzie jej rękę na plecach, a następnie odwraca. Otworzyła oczy, nie pierwszy raz w swoim życiu stojąc przed jedynym widokiem, z którym wiązały się jej tylko szczęśliwe wspomnienia. Ponownie była we Włoszech, tak, jak kiedyś obiecał jej narzeczony.

— Czy to możliwe, że od ostatniego wyjazdu aż tak się zmieniło? — spytała, rozglądając się. Stali w wąskiej uliczce między dwoma budynkami, a przed sobą mieli kolejne, kręte zakątki miasta, które łączyły się w ogromny labirynt. Za pierwszym razem dowiedzieli się jednak, że nie ważne, w którą stronę dokładnie by się kierowali, podążając za nurtem biegnącej przez miasto rzeki, zawsze dotarliby na plac obok Koloseum. Jednak zimą, gdy turystyczne miasto przykrył śnieg, woda zatrzymała się, a na ulicach kręcili się w większości miejscowi ludzie, co sprawiało, że miejsce wydawało się ciche i spokojne.

— Tym razem mamy zarezerwowany inny hotel — powiedział Black, podążając za spojrzeniem brunetki. Przez chwilę przyglądał się dwóm końca uliczki, a następnie złapał bagaże i ruszył w stronę, z której dochodziły głosy ludzi. — Ale jeśli będziesz chciała, możemy teleportować się na plażę.

— Na Merlina tak, zróbmy to! Jestem ciekawa jak wygląda to miejsce, w którym byliśmy ostatnio, tyle że zimą! — zaczęła z ekscytacją Gwen. Na szczęście Regulus zadbał o to, by nie musieli zbyt długo chodzić. Znaleźli się na Piazza Venezia – placu otoczonym z każdej strony budynkami w białym kolorze o artystycznym wykończeniu.
Wskazał na ten, będący jednocześnie największym. Miękki dywan, w którym zapadały się wysokie buty ślizgonki zaprowadził ich do holu, a tam natomiast czekała na nich elegancko ubrana kobieta.

— Buongiorno a te! Dzień dobry państwu, pokój już jest gotowy — powiedziała, wskazując windy, które wyglądały, jakby rzeczywiście czekały na zawiezienie ich na odpowiednie piętro. Zabrano im walizki, które przeniesiono na miejsce, a następnie gdy Black dopełnił wszystkich formalności pojechali na najwyższe – siódme piętro, gdzie mieścił się ich pokój.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz