59. Duma i niedowierzenie

506 50 33
                                    

__________________________
So far out of sight, stepped into the white
But I know you wait for me
I'm comin' home, I'm comin' back down tonight
'Cause I've been hypnotized by the lights
But I'm comin' home, I'm comin' back down tonight
Yeah, it's taken time to realize
_________________________

— Gwen, mówię do ciebie... — potrząsnęła głową, dopiero po czasie rozumiejąc sens słów Regulusa siedzącego naprzeciw niej. Od powrotu do domu, gdzie w samotności przemyślała to, co wydarzyło się podczas ostatniego spotkania z Ann, dziewczyna miała problemy ze skupieniem się. Nie dowierzała, że puchonka rzeczywiście postanowiła zostawić ją i zapomnieć o Londynie, gdzie już od dawna panowały inne zasady, niż w momencie, gdy Czarny Pan nie był jeszcze tak potężny.

— Tak, przepraszam — spojrzała na niego, odkładając kubek z zimową herbatą na stół. — O co chodzi?

Spojrzał na nią, jakby widział ją pierwszy raz. Jako iż była sobota korzystali z tego, że Black był w domu i spędzali cały czas razem. Zaraz po przebudzeniu wybrali się na spacer wgłąb ogrodu, a gdy wrócili, usiedli w salonie, gdzie rzekomo prowadzili rozmowę. W praktyce jednak Gwen przez cały czas była nieobecna duchem, co było do niej w ogóle nie podobne.

— Rozmawiałem ostatnio z matką — zaczął, przyciągając ją bliżej do siebie. Zaczął gładzić jej włosy, przez chwilę zbierając myśli. Wyraźnie zastanawiał się, jak ująć w słowa wszystko, co chciał jej przekazać. Przez wspólne życie Gwendolyn wyłapywała wiele takich momentów, gdy przyłapywała się na tym, jak dobrze zna Regulusa i o ilu dziwnych rzeczach na jego temat wie, gdyż będąc ze sobą wcześniej, lecz nie spędzając wspólnie tyle czasu, nawet nie zwracała na to uwagi. — Pytała się, kiedy ślub i dawała mi do zrozumienia, że sama chciałaby, żeby odbył się jak najprędzej.

Przez chwilę trwała w bezruchu, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Odsunęła się od niego i usiadła przodem, tak, aby mogli normalnie rozmawiać.

— Już teraz? To trochę... Nie za wcześnie? — zaryzykowała, bawiąc się końcówkami włosów, którym definitywnie przydałoby się cięcie. Obserwowała, jak mimika twarzy chłopaka zmienia się, czego w ogóle mu się nie dziwiła. Sama jeszcze niedawno byłaby za tym, aby wziąć ślub nawet zaraz po zaręczynach, by wreszcie jej upragnione, bajkowe życie spełniło się. Teraz wolała jednak poczekać z kilku ważnych powodów. Ślub wiązał się z ostatecznym wkroczeniem w życie Blacków, czego oczywiście chciała, lecz po spotkaniu z kuzynkami Rega i krótkiej konwersacji z Czarnym Panem zdecydowała, że woli przygotować się na konsekwencje, które na nią czekają. Poza tym zawsze marzyło jej się wesele idealne, które sama by zaplanowała i upewniła się, że wszystko jest tak, jak sobie życzy. Zdawała sobie sprawę, że przy pośpiechu nie udałoby się jej tego zrealizować.

— Nie chcesz? — spytał, nieco cichnąc. Jego ręka zatrzymała się między jej włosami, wpatrując się w nią wyczekująco.

— Oczywiście, że chcę! — oburzyła się, unosząc głowę. Zaraz potem skuliła się na kanapie w salonie i zaczęła oglądać swoje paznokcie, zastanawiając się, jak powinna wytłumaczyć mu, że w tym przypadku wcale nie pragnie się spieszyć, nie urażając go przy tym. — Po prostu... Dobrze wiesz, że ostatnio wiele się działo. Ślub jest dla mnie ważny, a w tym dniu nie będzie przy mnie mamy, tak, jak zawsze zakładałam i chyba jeszcze nie dotarło to do mnie. Poza tym wyjazd Ann uświadomił mi, że rzeczywiście dzieje się. Niedługo wybuchnie wojna, a my będziemy w samym jej centrum, więc nie chce się żenić tylko dlatego, bo kolejnego dnia nie będziemy mieć już do tego okazji. Przysięga nie oznacza dla mnie tylko przyjęcie nazwiska i dołączenia do twojej rodziny. Chcę, żebyś wiedział, że bez niej również jesteś dla mnie ważniejszy niż reszta świata.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz