46. Życie arystokrata

603 49 31
                                    

______________________
All within my hands
Squeeze it in, crush it down
All with my hands
Hold it dear, hold it suffocate
_____________________

Wakacje Gwen i Regulusa minęły szybko, głównie dlatego, że chłopak zmuszony był wrócić do Anglii i znów regularnie pojawiać się na zebraniach Śmierciożerców.

O powrocie do Londynu, Gwen nie poinformowała rodziców, nie czuła takiej potrzeby. Pierwszy raz czuła się niezależna, poza tym podobało jej się, że ojciec nie decyduje za nią o każdym jej kroku. Zamieszkała więc u Regulusa, który nie miał nic przeciwko temu, a wręcz przeciwnie! Podobało mu się, że każdą wolną chwilę może spędzać w towarzystwie swojej dziewczyny. Walburga i Orion również uważali, że do dobry pomysł, tak więc ślizgonka zajęła sypialnie, w której wcześniej miała okazję nocować, a następnie pozostawiła w niej małą część siebie.

— Gwendolyn, podałabyś mi koperty? — spytała pani Black, pisząc coś szybko. Większość dni spędzały właśnie tak. Pani domu załatwiała swoje sprawy w biurze na dole domu, a ślizgonka towarzyszyła jej przez ten cały czas, często czytając książki lub przeglądając czasopisma. Lubiła przebywać w towarzystwie matki Regulusa, głównie przez to, że ta przypominała jej własną.

— Oczywiście — odpowiedziała jej z uśmiechem, wyjmując z komody koło drzwi zapakowane arkusze papieru. Wróciła na fotel, krzywiąc się, gdy promienie słońca przebijające się przez jedyne w pomieszczeniu okno zetknęły się z jej skórą. Machnęła różdżką, przesuwając firanę. — Zastanawiam się, dlaczego zgodziła się pani, abym zamieszkała w waszym domu. Nie wyobrażam sobie, by ojciec wyraził na taką sytuację zgodę, a przecież jestem jedynaczką.

— Zawsze chciałam mieć córkę — przyznała czarownica, nie unosząc wzroku znad listów, choć na jej twarzy pojawił się uśmiech. Gwen na chwilę wstrzymała oddech, po części nie dowierzając w to, co usłyszała. Co prawda jej rodzice znali się z Blackami od dawna, lecz ona sama miała z nimi do czynienia dopiero w momencie, gdy zaczęła spotykać się z Regiem. Nie sądziła, że Walburga ją polubi, a co dopiero zacznie traktować, jak własne dziecko.

— To... Bardzo miłe — odwzajemniła uśmiech, starając się trzymać etykiety i nie reagować przesadnym entuzjazmem. Wróciła do książki, choć w ogólnie nie mogła się skupić na tym, co czyta. Na dworze było ciepło i słonecznie, lecz ona wolała spędzić ten czas w towarzystwie rodziny Regulusa i uczyć się, jak powinna sama postępować za parę lat. Jak powinna zachowywać się prawdziwa dama. — Skąd tyle listów?

— Większość to odmowy spotkań z takimi osobami, jak nieszczęśni Lawrencowie. Myślą, że coś jeszcze znaczą — prychnęła z oburzenia, przybijając pieczęć do jeszcze płynnego wosku. — Niektóre dotyczą również ślubu mojej siostrzenicy.

Gwen przytaknęła, choć musiała ukryć zaskoczenie, słysząc nazwisko Valery. Nie sądziła, że jej rodzina została odrzucona przez inne, gdy dziewczyna nie skończyła Hogwartu postanawiając zamieszkać ze swoim chłopkiem i nienarodzonym dzieckiem. W końcu, jak dobrze pamiętała, jeszcze niedawno należeli do szanowanej grupy, niemal tak rozpoznawalnej, jak Blackowie, czy Malfoy'owie. Jedno wydarzenie sprawiło, że lata walk o pozycje stały się zupełnie nie ważne.

— Jak było na wakacjach? Wyglądasz na tak bladą, jakbyś spędziła czas gdzieś na Antarktydzie, a nie we Włoszech — stwierdziła kobieta.

Gwendolyn już zamierzała odpowiedzieć, gdy w ostatniej chwili powstrzymała się. Ustalili z Regulusem, że jak na razie nikt poza nimi nie będzie wiedział, gdzie byli. Po powrocie powiedzieli, że spędzili czas we Włoszech, a nie na Madagaskarze i na szczęście nikt nie podejrzewał ich o kłamstwo.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz