__________________
And I ain't tryna mess with your self-expression
But I've learned a lesson that stressin' and obsessin' 'bout somebody else is no fun
And snakes and stones never broke my bones
__________________Zbliżały się święta, a z nimi coraz to zimniejsze dni, wiatry, które powodowały dosłowne zamarznięcie kości i zasypanie przez śnieg. Była to także ulubiona pora roku Gwen, w której dosłownie czuła się jak ryba w wodzie.
Nawet nie zauważyła, jak szybko minąły jej ostatnie dwa miesiące. Skupiła się na rutynie, aby przestać myśleć o Regulusie. Zaczęła spędzać więcej czasu z Shaile, która także podczas jednej z ich nocy zwierzyła jej się, że poznała pewnego chłopaka. Obiecała, że po świętach go jej przedstawi. Gwen rozmawiała też o wiele więcej z Ann, która stała się jej osobistą mentorką potrafiącą doradzić jej w każdej sytuacji. W zamian Ślizgonka kilka razy pomogła jej przygotować się na spotkanie dziewczyny z Severusem, które było oczywiście jedynie przyjacielskim wypadam do Hogsmeade na mrożoną kawę.
Brunetka rozwaliła się na dużym łóżku, a po chwili obok niej padła Shaile. W tym roku święta miały spędzić wspólnie w rezydencji Parksów, dlatego zaraz po przyjeździe pociągiem do Londynu zamknęły się w pokoju starszej Ślizgonki przebrane w znacznie wygodniejsze ubrania. Zaczęły popijać gorącą czekoladę, którą przygotowała dla nich odziwo sama Eleonora Pakrs.
— Ale będzie świetnie! — Harlow zapiszczała z podekscytowania omal nie wylewając napoju na śnieżnobiałą pościel dziewczyny, przez co została skarcona wzrokiem przez nią.
— To prawda. Wreszcie nie będę musiała sama przeżywać tej katorki, jaką co roku funduje mi babcia Stephanie — zaśmiała się perliście, pociągając łyk z kubka.
— Twoja babcia będzie? — blondynka spojrzała na nią z nieukrywalną obawą. Gwen położyła jej dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się pocieszająco.
— Nie jest taka zła. Chyba, że schodzi na tematy związków i planowanych małżeństw. Rozumiesz, że ubzdurała sobie, że wyjdę za Evana Rosiera?!
— Za tego idiotę? Życzę powodzenia...— Ślizgonki postrzegały chłopaka za typowego arystokratę, maniaka czystej krwi i sługę Voldemorta. Był też przyjacielem Regulusa, co niestety zmuszało Gwen do spotykania go czasem, aby upewnić się, że z jej chłopakiem wszystko dobrze.
— Radzę ci przygotować sobie jakiegoś wysoko ustawionego partnera, aby ciebie też się nie czepiała — stwierdziła Parks, oglądając swoje długie paznokcie pomalowane na stonowany niebieski kolor. — Może Avery?
Shaile zaśmiała się słysząc słowa przyjaciółki. Ona i Avery? Nigdy.
— Nie będę jak ekhem, ktoś i nie zabiorę Riley chłopaka — odpowiedziała. Gwendolyn nawet nie wiedziała, że Ślizgon i Florence są razem. Widocznie ostatnio ominęło ją kilka świeżych plotek.
— Jest aż tak zdesperowana, że rzuciła się na Lincolna? — spytała retorycznie, podnosząc się i poprawiając puchatą poduszkę pod głową.
— Na to wygląda — ziewnęła, zasłaniając sobie usta dłonią. Tematy Riley były dla nich w pewien sposób śmieszne po tym, co dziewczyna zrobiła pewnego dnia na błoniach. Zniechęciła do siebie nie tylko samego Regulusa, który od dawna jej się podobał, a także samą Gwen, która skreśliła dziewczyną na dobre.
— To co, idziemy spać? — spytała brunetka widząc, że Shaile robi się coraz bardziej śpiąca. Zresztą sama także odczuwała zmęczenie po długiej podróży, a gruba warstwa poduszek i kocy, które były aż niemożliwe miękkie powodowały, że chciało się zamknąć oczy i zasnąć otoczona przyjemnym ciepłem.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...