15. Pierwszy słodko-gorzkie łzy

1.8K 129 48
                                    

________________
Help me out of this hell
Your love lifts me up like helium
Your love lifts me up when I'm down, down, down, when I've hit the ground
You're all I need
________________

Gwendolyn wciągnęła na siebie cienką bluzę postanawiając, że nie zostawi sprawy bez wyjaśnienia. Co prawda nie należała do ciekawskich osób, ale czuła, że i tak nie zaśnie, dopuki nie dowie się, co się dziele.

Zmieniła kapcie na tenisówki, a sznurówki pozostawiła niezawiązane nie mając siły męczyć się w kokardki. Ostrożnie chwyciła za zimną klamkę i wolnym ruchem pociągnęła ją w dół otwierając drzwi. Spojrzała przez szparę na ciemny korytarz, ale nie dostrzegła nic poza panującą w środku nocy ciemnością.

Ostrożnie uchyliła drzwi modląc się, by nie wydały z siebie żadnych dźwięków. Na szczęście nie musiała martwić się o skrzypiącą podłogę – prawie cały dom poza schodami był wyłożony miękkimi dywanami, które mimo upływu wielu lat wyglądały dalej ponuro i szorstko jak podczas meblowania domu zaraz po jego wybudowaniu.

Trzymając przed sobą różdżkę w pogotowiu, o której pierwszy raz od dawna nie zapomniała ruszyła wąskim i ciemnym korytarzem. Pochodziła do drzwi i starała się usłyszeć podobny dźwięk, co u siebie w pokoju. Niestety za każdym razem towarzyszyła jej cisza.

Postanowiła wspiąć się na piętro wyżej, na którym mieściło się niewiele pokoi – w tym należące do braci Black. Schody zaskrzypiały pod jej stopami, gdy wspięła się na pierwsze stopnie. Złapała się odruchowo zimnej, drewnianej poręczy i wbiła w nią paznokcie, gdy usłyszała głuchy huk, jakby uderzenie ciężkim przedmiotem o ziemię. Pokonała ostatnie stopnie w biegu czując, jakby jej serce miało za chwilę wyskoczyć z piersi.

Wiedziała gdzie iść. Słyszała każdy najmniejszy dźwięk bardzo dokładnie, dla tego stojąc przed ciemnymi drzwiami zawachała się ostatni raz zastanawiając, czy po prostu nie wrócić do swojego pokoju i zapomnieć o tej dziwnej nocy i wrócić do spania.

Po omacku wymacała klamkę i zatrzymała na niej dłoń. Widziała zarys metalowej tabliczki na wysokości jej oczu, ale w ciemności nie była w stanie odczytać jej zawartości.

Otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia, jednak szybko zatrzymała się jak rażona piorunem widząc Syriusza mocującego Hogwarcki kufer na swojej miotle.

— Black? — szepnęła zdziwona Gwen na tyle głośno, by Gryfon ją usłyszał. Chłopak przerwał czynności i równie zdezorientowany stanął przed dziewczyną. Parks przelotnie przeszło przez myśl, że nawet w wymiętym dresie wygląda całkiem nieźle.

— Jak każdy w tym domu.

Zmarszczył brwi zastanawiając się, co Ślizgonka robi w jego pokoju w środku nocy. W końcu postanawiając całkowicie ją zignorować, zdmuchnął włosy z twarzy i sięgnął po swoją różdżkę z łóżka, za pomocą której zaczął rzucać zaklęcia mocujące.

Gwendolyn mimowolnie rozejrzała się po pokoju. Dominowały tu jasne, typowo Gryfońskie barwy. W przeciwieństwie do reszty domu panował niewyobrażalny bałagan wszędzie, gdzie tylko można było zatrzymać wzrok. Wokół łóżka leżeło wiele szkarłatnych proporczyków z herbem domu lwa.

Gdy wzrok dziewczyny spoczął niewiele wyżej spojrzała z rosnącą konsternacją i zniesmaczeniem na plakaty przedstawiające znajome jej mugolskie pojazdy oraz dziewczyny ubrane w skąpe bikini. Wszystko wyglądało na trawale przyczepione do ścian, jakby chłopak chciał zrobić tym na złość rodzicą.

— Uciekasz? — spytała, choć było to dosyć oczywiste. Nie rozumiała toku myślenia Syriusza. Mieszkał w świetnym domu, miał dwójkę – co prawda niezwykle wymagających – rodziców, który mimo wszystko żywili do niego jakieś uczucia, miał świetnych przyjaciół, a dziewczyny w szkole ustawiały się kolejkami, by spędził z każdą choć ułamek sekundy. Ostatnio w ogóle nie rozumiała Gryfonów.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz