|50|*

1.1K 67 4
                                    

* - rozdziały dodatkowe, ale łączące się z fabułą
———————
Rok później.

- Jesteś niepoważny! - podniosłam głos. - Nic mnie z nim nie łączy!

- Oczywiście. Wysyła ci kwiaty bez powodu. - prychnął Theo rzucając bukiet czerwonych róż na kanapę. Już trzeci w tym tygodniu.

- Nic na to nie poradzę. Chodzę z nim jedynie na zajęcia z socjologii. Nie wiem co sobie ubzdurał w głowie. - powiedziałam rozkładając ręce. Jeden chłopak z mojego roku - Dylan - strasznie się mnie uczepił. Podrywa mnie, zaprasza na randki, wysyła kwiaty.. Zawsze odmawiam i mówię, że mam kogoś ale chyba nie przejmuje się tym na tyle aby odpuścić.

- Student, pewnie przystojny. Nigdy nikogo nie zabił. Lepsza partia, prawda? Jasne, że tak.. - zacisnął pięść i skierował się do wyjścia.

- No co ty opowiadasz.. Theo.. - złapałam go za rękę próbując go zatrzymać. Spojrzał na mnie, a w jego oczach ujrzałam łzy. Jasne, że go zabolało. Rozumiem to doskonale, ale nie zrobię nic więcej aniżeli próby wyjaśnienia Dylanowi, że mam kogoś na kim mi zależy.

- Pozwól mi wyjść, Alex. - westchnął i wziął swoją dłoń. Tym razem go nie zatrzymałam. Opuścił nasze mieszkanie zostawiając mnie samą.
Przetarłam twarz i wróciłam do salonu. Zebrałam bukiet, a następnie wyrzuciłam go do kosza. Uwielbiałam czerwone róże bo kojarzyły mi się z Theo. Tylko on mógł mi je dawać.. Tylko on miał do tego prawo.
Usiadłam na podłodze i najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać. Ostatni rok był dla nas trudny. Moje studia nie pokrywały się z pracą Theo i finalnie, gdy ja wracałam do domu to jego już nie było, a gdy on wracał to ja już spałam. Nie miałam o to pretensji. Udało mu się dostać pracę w informacji na posterunku policyjnym. Po paru miesiącach jeden z inspektorów zauważył jego potencjał i tym sposobem, po znajomości, ale też dzięki ciężkiej pracy oraz szkoleniom teraz jest młodszym aspirantem. Odbiło się to trochę na naszym związku. Poświęcaliśmy sobie mniej czasu ale wydaje mi się, że oboje doskonale wiedzieliśmy, że to przejściowe i jakoś to przetrwamy. Teraz nie wiem co myśleć. Pojawił się Dylan, który nie chciał odpuścić mimo próśb. Wiem, że Theo w końcu wybuchnie, a wtedy może się to źle skończyć. Mimo, że z jednej strony to zrozumiałe, to z drugiej jako aspirant nie może sobie pozwolić na takie sytuacje.

Wybiła północ, a ja nadal siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w drzwi. Bałam się. Cholernie się bałam. Zawsze informował, że wróci później. Chyba, że nie planuje wrócić.. Na samą myśl łzy napłynęły mi do oczu. Przeżyliśmy tak wiele, a miała nas pokonać zazdrość? Naprawdę?
Westchnęłam upijając ostatni łyk kawy. Nie mógł odejść. Nie mogłam na to pozwolić kolejny raz.

Theo pov.

Trzymając dłonie w kieszeni kurtki patrzyłem na wodę rozciągającą się wzdłuż parku. Pełnia księżyca odbijająca się w tafli wody dodawała dzisiejszej nocy uroku temu miejscu. To jest nasze miejsce. Chodzimy tu w każdą kolejną miesięcznice. Taka tradycja, jeśli mogę to tak nazwać. Obejmuje ją ramieniem i trzymam mocno przy sobie. Jakbym się bał, że ucieknie. Ona wtedy wtula się we mnie jeszcze mocniej próbując mnie zapewnić, że nigdzie się nie rusza. Nasze nieme przysięgi.

- Samotny spacer? - usłyszałem za sobą głos. Odwróciłem się, a tam ujrzałem kogoś kogo nie chciałem widzieć już nigdy w życiu. Pieprzony Dylan.

- To raczej nie twój interes. - rzuciłem i wróciłem do poprzedniej czynności. Pełnia dawała się we znaki jedynie przy intensywnych negatywnych emocjach, a w tym momencie nie czułem nic innego jak nienawiść.

- Wydawało mi się, że prawdziwy mężczyzna powinien walczyć o kobietę, którą kocha. - stanął obok mnie. - A tu się okazuje, że żaden z ciebie rywal.

- Mógłbym cię teraz położyć jednym ruchem, ale raczej to nic nie zmieni.

- Zabawne. Może powinienem ją przelecieć żebyś zareagował. - zaśmiał się, a we mnie krew zaczęła się gotować. Pazury, które automatycznie się wysunęły zacząłem wbijać w swoje dłonie.

- Zostaw ją w spokoju. Dobrze ci radzę. Tu już nawet nie chodzi o mnie. Wierz mi, nie chcesz jej zdenerwować. - powiedziałem normując oddech. Nie mogę zareagować w agresywny sposób. Wiem o co mu chodzi. Nie stracę przez niego pracy, a tym bardziej nie stracę Alex.

- Pani własnego losu. Zastanawiające co jeszcze z tobą robi. - prychnął.

- Mógłbym wymieniać całą noc. - przyznałem patrząc w jego stronę. Miałem przewagę wzrostu i mięśni. To oczywiste, że chce się nastawić, a później złożyć skargę. Frajer.

- Szybko się znudzi takim nieudacznikiem jak ty.

Wziąłem głęboki oddech i już byłem gotowy aby mu przyłożyć. Przestały mnie obchodzić konsekwencje. Nikt mnie ma prawa mnie oceniać. Zacisnąłem pięść, a jedynie sekundy dzieliły moją dłoń od jego twarzy. Pewnie tak by się to skończyło gdyby nie dźwięk nowej wiadomości. Nie miałem pojęcia co mną kierowało, ale to chyba intuicja kazała mi pierw sprawdzić ten telefon. Odblokowałem go, a na ekranie wyskoczyły cztery słowa, które całkowicie wymazały ostatnie minuty z mojej głowy.

Od : Alex ❤️
00:34
Wróć do mnie, kochanie..

- Wybacz, że przerywam ciekawą rozmowę ale moja kobieta mnie potrzebuje. Miłej nocy. - powiedziałem patrząc mu prosto w oczy. Szach mat.
Skierowałem się szybkim krokiem do domu. Nie powinienem jej zostawiać ale z drugiej strony taki detoks myśli był bardzo potrzebny. Wiem doskonale, że mężczyźni się nią interesują. To oczywiste, w końcu jest piękna i mądra. Nie mogę jej za to winić.

Wbiegłem po schodach na piętro, gdzie znajduje się nasze mieszkanie i otworzyłem drzwi najciszej jak tylko mogłem. Stała w kuchni oparta o blat ubrana w dresowe szare spodnie i czarną bokserkę. Włosy miała potargane jakby starała się je poprawić co minutę. Nawet w fatalnym stanie wyglądała ślicznie.
Nie zareagowała na zgrzyt zamka ani na moje kroki. Zapewne uciekła do swojego świata i analizowała cały dzień. Stanąłem za nią i objąłem ją w talii. Lekko podskoczyła, ale po chwili przez jej ciało przeszedł dreszcz. Znamy się już prawie półtorej roku, oczywiście pomijając słaby początku znajomości, a ona nadal tak na mnie reagowała. Z mojej strony było tak samo. Nadal jej widok powodował spięcie mięśni i chwilowe zawieszenie. Znam ją i jej ciało na pamięć, a ona i tak potrafi mnie zachwycić i zaskoczyć. Zapewne właśnie na tym polega miłość.

- Wróciłeś. - wyszeptała z lekką chrypą. Musiała długo płakać.. przeze mnie.

- Nie powinienem wychodzić. - przyznałem cofając dłonie na jej biodra. Obróciłem ją w swoją stronę. Spuchnięte czerwone oczy i pogryziona warga sprawiły, że czułem się jeszcze gorzej.

- Rozumiem cię.. miałeś do tego prawo. Pewnie sama zareagowałabym podobnie. - powiedziała układając swoje dłonie na moim torsie.

- Nie chce ci robić takich scen, ale jestem tak cholernie o ciebie zazdrosny. Ufam ci, jak najbardziej. Nie ufam tym facetom, którzy się za tobą oglądają.

- Bo za tobą dziewczyny się nie oglądają.. - westchnęła przewracając oczami.

- Jestem skromny. - wzruszyłem ramionami, a po chwili oberwałem w tył głowy. - Ała, przemoc w rodzinie!

- Zabawne. - pokazała mi język i skierowała się do sypialni, która znajdowała się na piętrze. Zmysłowo kręciła biodrami co powoli doprowadzało mnie do szału. Szybko do niej doskoczyłem i objąłem ją od tyłu układając swoje dłonie na jej podbrzuszu.

- Lubię cię taką tylko w jednym miejscu. - szepnąłem po czym obróciłem ją w swoją stronę i podniosłem owijając jej nogi wokół swojego pasa.

- Theo! - krzyknęła gdy moje dłonie znalazły się na jej pośladkach. Taką ją kochałem najbardziej.. Uśmiechniętą.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz