|61|

758 54 6
                                    

Zamknęłam drzwi swojego pokoju na klucz i z wielką ulgą udałam się do łazienki, której drzwi znajdowały się niedaleko za łóżkiem. Do dużej wanny nalałam gorącej wody i dodałam zapachowe olejki. Zrzuciłam z siebie znienawidzoną już suknie oraz resztę ubrań i naga weszłam do wody. Oparłam się o ściankę i przymknęłam oczy. Myślałam, analizowałam, szukałam odpowiednich decyzji.. I nic. Dosłownie nic.
Opuściłam łazienkę uprzednio ubierając na siebie czarny cienki szlafrok. Podeszłam do mebla, gdzie stały książki i wyjęłam tą, o której dziś rozmawiałam z przyjaciółmi. Zostawiłam ją na widoku, aby o niej przypadkiem jutro nie zapomnieć.

- Porozmawiasz ze mną? - czyjeś dłonie znalazły się na moich biodrach. Odwróciłam się chcąc uderzyć tą osobę, ale moja ręka szybko została zatrzymana i zamknięta w uścisku. - Twój refleks strasznie się pogorszył.

- Co ty nie powiesz.. - rzuciłam zauważając, że przede mną stoi nie kto inny jak Theo. - Jak tu wszedłeś?

- Zostawiłaś otwarty balkon. To nierozważne. - powiedział puszczając mój nadgarstek. - Isaac wyjaśnił mi, gdzie jest twój pokój. Spodziewałem się, że mnie oszuka, ale jednak powiedział prawdę.

- No proszę. Skoro zrobiłeś swój test zaufania, to teraz możesz iść. - chciałam się odsunąć, ale skutecznie mi to uniemożliwiał. Bez mojej mocy byłam jedynie zwykłą słabą kobietą.

- Nie mam do niego zaufania przez to, jak na ciebie patrzy. Wiem, że kiedyś was coś łączyło.

- No i? - uniosłam brwi.

- Alex.. - westchnął i położył swoją dłoń na moim policzku, lecz szybko ją odsunęłam. - Przepraszam.

- Daruj sobie. - przymknęłam oczy próbując powstrzymać łzy.

- Za bardzo zająłem się pracą i straciłem rachubę czasu. Nie zapomniałem o rocznicy tylko nie sądziłem, że to nadeszło tak szybko. - próbował wyjaśnić. - Ruszyłem za twoim zapachem, ale w pewnym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie i obudziłem się na polanie obok Liama.

- Praca. Zabawne. - rzuciłam czując tworzącą się gule w moim gardle. - Widziałam was w kawiarni. Dosyć często się spotykacie.

- To tylko znajoma z pracy.

- Do której jeździsz w środku nocy? Z którą spędzasz wolny czas zamiast wrócić do domu?

- Moi znajomi muszą być tylko i wyłącznie mężczyznami? - zapytał, a we mnie zaczęła się gotować krew.

- Już mnie nie obchodzi, kto nimi będzie. Na ten moment priorytetem jest powrót do naszego świata, a później rób co chcesz. - powiedziałam dając upust moim łzom.

- Przestań. - warknął zaciskając dłonie na moich biodrach. - Może i do siebie nie pasujemy, ale tak bardzo jak się różnimy, tak bardzo ja cię chcę. Nikogo innego.

- Oczywiście.

- Alex, proszę cię.. - oparł czoło o moje czoło.

- Musimy się stąd wydostać. Resztą zajmiemy się po powrocie. - powiedziałam i odsunęłam się od chłopaka. Podeszłam do łóżka starając się zostać obojętną. Tak bardzo nie chciałam reagować na jego obecność. Miałam nadzieję, że po prostu wyjdzie, ale on stał i ciągle się we mnie wpatrywał. Westchnęłam przymykając oczy. - Możesz zostać, ale przed świtem musisz wyjść. Lepiej, żeby nikt cię tu nie zauważył.

- Isaac też mógł zostać?

- A nawet jeśli, to co z tego? - zacisnęłam zęby. Chłopak wziął głęboki oddech ale nie odpowiedział na moje pytanie. Nie czekając, położyłam się do łóżka na samym jego brzegu. Owinęłam się kołdrą i ułożyłam się wygodnie na poduszce. Słyszałam jak Theo ściąga swoje ubranie i kładzie się po drugiej stronie. Nie minęła chwila, a poczułam jego dłoń, która owinęła się na moim brzuchu aby przyciągnąć mnie bliżej siebie. Moje plecy zetknęły się z jego nagim torsem.

- Te parę nocy bez ciebie były jak najgorsze katusze, naprawdę. - szepnął powodując u mnie dreszcze.

- Miałeś Liama. - odparłam.

- Udam, że tego nie słyszałem. - rzucił zaciskając mocniej dłoń.

- Spokojnie, nie ucieknę nigdzie. - obróciłam się w jego stronę. - Poza tym, bez mocy jestem o wiele słabsza. Wątpię, że chciałbyś mnie udusić, a przynajmniej mam taką... - przerwał mi dociskając swoje usta do moich. Zdążył się odsunąć zanim jakkolwiek zareagowałam.

- Nigdy cię nie skrzywdzę.

- Nie rzucaj słów na wiatr, Theo. One bolą najbardziej. - szepnęłam i zamknęłam oczy oddając się objęciom morfeusza.

Obudziły mnie promienie słońca przebijające się przez zasłony. Przewróciłam się na drugi bok, ale nie natknęłam się na ciało Theo. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Wstałam z łóżka i przekręciłam klucz w drzwiach umożliwiając wejście Lydii, która powinna zaraz się pojawić. Udałam się do łazienki aby po chwili opuścić ją w białym puchatym ręczniku. Na moim łóżku leżała długa fioletowa suknia. Nie miała ramiączek ale za to posiadała pięknie mieniące się wstawki oraz futrzane zakończenie u jej dołu.

- Prezent od Króla. Chce wynagrodzić brak czasu. - powiedziała Lydia opierając się o ścianę.

- Domyślam się, że muszę ją dziś ubrać. - westchnęłam.

- Wypadałoby. Na szczęście to ostatnie chwile tutaj i zaraz wrócimy do normalności.

- Myślisz, że sama książka pomoże? - zapytałam.

- Nadzieja umiera ostatnia.

Theo pov.

Opierałem się o drewnianą barierkę spoglądając na unoszącą się przede mną wodę. Było tak cicho i spokojnie.. Jednak moje myśli ciągle krążyły wokół kobiety, bez której nie wyobrażałem sobie życia. Alex.. Najcudowniejsza osoba na świecie, która pokochała mnie, mimo mych złych czynów.
Spieprzyłem sprawę i doskonale to wiedziałem. Jak na złość, wszystkie te wydarzenia zbiegły się w czasie: kłótnia, pojawienie się tutaj i nadchodzące problemy w Beacon Hills. Nie było dobrej okazji, żeby pogadać. Czas grał na moją niekorzyść. Oddalaliśmy się od siebie z każdym dniem coraz bardziej.

- Piękny widok, prawda? - obok mnie pojawił się niejaki Isaac Lahey. Jedna z niewielu osób, które działały mi na nerwy.

- Owszem. - odparłem niechętnie.

- Wróciłeś dopiero nad ranem. Pogodziłeś się z Alex? - jego ciekawość była dla mnie podejrzana, a bez mocy nie mogłem wyczuć w żadnym stopniu jego intencji.

- Jeśli powiem ci, że nie, będziesz zadowolony? - spojrzałem w jego stronę. Zmarszczył brwi jakby nie rozumiał skąd taka odpowiedź z mojej strony.

- Zależy mi aby była szczęśliwa, a jest taka przy tobie więc nie, nie będę zadowolony.

- Zawaliłem po całości. - zrezygnowałem z dalszych oskarżeń, które i tak nic w tej sytuacji by nie dały.

- Nie da się ukryć, ale nie wszystko stracone. Nie rezygnuj z walki, bo..

- A ty czemu zrezygnowałeś? - wtrąciłem.

- Bo wiedziałem, że stać ją na kogoś lepszego, a teraz, kiedy jej nie ma, zastanawiam się, czy nie trzeba było samemu stać się kimś lepszym.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz