|78|

778 56 0
                                    

Siedziała na kocu, w parku niedaleko motelu, w którym wynajmowała pokój. Czytała książkę i popijała Bubble Tea z miejscowej kawiarni. Czuła się jak za dawnych lat, gdy jedynym problemem była zła ocena w szkole. Jednak wiedziała, że nie będzie to trwać wiecznie. Minęło 9 dni i oczywistym było, że chciała wrócić ale nie pozwoliło jej poczucie winy. Zostawiła go. Zabrała mu możliwość opieki nad nią i ich małą kruszynką.
Zamknęła książkę i wstała na równe nogi. Wszystkie rzeczy schowała do torby, a puste opakowanie po herbacie wyrzuciła do śmietnika. Wolnym krokiem zaczęła przemierzać park kierując się do motelu. Wpatrywała się w swoje białe tenisówki i przez nieuwagę wpadła na kogoś.

- Przepraszam, zamyśliłam się. - odparła szybko starając się utrzymać równowagę.

- Nic nie szkodzi. Nie miałbym nic przeciwko gdybyś robiła to częściej. - znajomy głos stał się powodem dreszczy na jej ciele. Dźwignęła głowę i natrafiła na dobrze znane jej tęczówki. Miał dłuższy zarost, który strasznie mu nie pasował oraz cienie pod oczami świadczące o braku snu. Wyglądał źle.

- Co tu robisz? - zapytała niepewnie robiąc krok w tył.

- Szukam swojej narzeczonej, która jest najbardziej upartą i złośliwą kobietą na świecie.

- Musisz mieć z nią ciężkie życie. - odparła.

- Cholernie. Myślę czy nie zamknąć jej w piwnicy po tym, jak zaraz zaciągnę ją do samochodu i zabiorę do domu. - powiedział przybliżając się do niej.

- A co jeśli ona tego nie chce?

- Gdyby tego nie chciała, to już dawno ściągnęłaby pierścionek z palca. - szybko znalazł się przy niej i złapał ją w talii oraz pod kolanami, aby dźwignąć ją do góry. Zaczął bez słowa kierować się w stronę motelu, aby mogła zabrać rzeczy, które kupiła po drodze.

- Dlaczego przyjechałeś? Dlaczego nie odpuściłeś?

- Chciałabyś tego? - stanęli przed budynkiem, gdzie postanowił ją na nogi. - Wystarczy słowo, a odejdę. Będę przesyłać ci pieniądze na dziecko i aktywnie uczestniczyć w jego życiu, ale ciebie zostawię w spokoju. Jeśli właśnie tego pragniesz. - i nagle zrozumiała, że teraz od jej decyzji zależy całe życie. Nie będzie odwrotu. Nie będzie mogła się rozmyślić. Kochała go. Chciała z nim być. Nawet zatrzymała pierścionek. Więc czemu nadal wątpiła? Otóż nie wątpiła w niego, ale w siebie. Nie chciała swojego szczęścia lecz jego. Jednak on nie skorzystał z okazji tylko przyjechał po nią. Nie zaczął nowego życia tylko szukał jej, aż w końcu znalazł. Oboje pogubili się przez ostatnie tygodnie, ale finalnie i tak stanęli przed sobą.

- Przepraszam, Theo. - usłyszał te słowa i zamarł. Mieli się rozejść? Przekreślić ostatnie lata? Zaczął analizować wszystko dopóki nie padły kolejne słowa. - Wracajmy do domu.

Nie rozmawiali dużo w drodze do Beacon Hills. Ona nie wiedziała co powiedzieć, a on nie chciał na nią naciskać. Oboje obchodzili się ze sobą bardzo ostrożnie.
Gdy zaparkował na podjeździe, Alex jako pierwsza opuściła samochód. Chciała otworzyć drzwi, ale zanim zdążyła to zrobić, ponownie je zamknęła. Spojrzała na mężczyznę, a on zaś podrapał się po karku lekko się uśmiechając.

- No.. wiem. - odparł. Gdy dostał adres, od razu ruszył w drogę zamiast pierw posprzątać dom.

- Tam coś umarło? - zapytała odchodząc od tykającej bomby.

- Ja. Powoli, każdego dnia.

- Nawet nie próbuj obrócić tego przeciwko mnie. - wystawiła w jego stronę palec, na co się zaśmiał. - Poczekam w samochodzie.

- Dobry pomysł. - przyznał. Brakowało mu kogoś, kto będzie tego wszystkiego pilnował. Potrzebował jej kontroli. Może to brzmiało źle, ale sam nie dałby rady. Już raz się pogubił i nie mógł tego powtórzyć.

----

Enjoy!

V.


Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz