|26|

1.4K 65 6
                                        

Siedziałam na ziemi i cały czas patrzyłam się na swoje buty. Ból powoli ustawał ale uczucie, które temu towarzyszyło nie zwiastowało nic dobrego.
Hayden zmarła parę minut temu. Niestety nie dało się zrobić nic więcej. Mason jakiś czas temu udał się po Liama. Nie zdążyli na czas. Dunbar wpadł do sali ale widząc co się stało zalał się łzami. Był smutny ale i zarazem wystraszony, a jego dłoń pokrywały plamki krwi.

- Zrobiłem mu krzywdę. - powiedział cicho. W tym samym momencie poczułam głęboką pustkę wewnątrz siebie. Tak jakby moja świadomość czekała jedynie na potwierdzenie tego, co czułam od paru chwil.

- Alex, co czujesz? Alex?! - podeszła do mnie Melissa. Kucnęła przy mnie wyczekując odpowiedzi.

- Nie czuję nic. Jakby go nie było.. - powiedziałam powstrzymując łzy.

- Jedziemy. - powiedziała ciągnąc mnie za rękę. Weszłyśmy do auta i łamiąc wszelkie przepisy pojechałyśmy do szkoły.
Wbiegłyśmy do budynku. Zapach skierował mnie do biblioteki, więc dokładnie tam pobiegłyśmy. Przy drzwiach znajdowała się przecięta linia z popiołu górskiego, zaś wewnątrz pomieszczenia leżał nieprzytomny Scott i Mason siedzący obok.

- Nie, nie, nie. - Melissa szybko do niego doskoczyła i zaczęła reanimować. Moje policzki stały się mokre od łez. Powolnym krokiem podeszłam do nich i usiadłam obok Masona. Posłał mi smutne spojrzenie i objął mnie ramieniem.

- Nie oddycha od 15 minut.. - powiedział cicho Mason.

- To jest mój syn oraz Alfa. Nie pozwolę mu odejść. - naciskała klatkę piersiową, ale nadal nie było żadnych oznak życia.

- Scott, błagam.. - wyszeptałam wycierając łzy.

- Aaaa! - wykrzyczała pani McCall i z całej siły uderzyła w klatkę piersiową syna. Znajome ciepło rozniosło się po mojej klatce piersiowej. Spojrzałam w stronę Alfy. Jego oczy zabłysnęły czerwoną barwą, a ryk rozniósł się po całym pomieszczeniu.

- Udało się. - uśmiechnęłam się. - Liam to zrobił?

- To.. To był Theo. - wtrącił Mason.

- Co? - zapytałam mając nadzieje, że się przesłyszałam.

- Wykorzystał księżyc i gniew Liama. Nasłał go na Scotta, by go zabić. Przerwałem to mówiąc o Hayden. Wtedy Liam się ocknął i pobiegł do was. Theo się zdenerwował i sam zaatakował Scotta.. Przepraszam..

- Nie.. to niemożliwe.. - pokręciłam głową.

- Cały czas kręcił między nami. Podzielił całe stado.. - wydusił Scott. - Jest chimerą i zależy mu na władzy..

- Chce zastąpić miejsce Scotta i mieć was dla siebie. - dodał Mason.

- Nie.. - wybiegłam przed szkołę. Oparłam się o murek i ponownie zaczęłam płakać. Nie chciałam w to wierzyć, ale wszystko zaczęło się układać. Z łatwością odnalazł Liama i Hayden, nie bez powodu nie poszedł wtedy ze Scottem. Wiedział, gdzie są. I ta sytuacja ze Stilesem i śmiercią Donovana.. Pomysł na ugryzienie Hayden.. Ta sytuacja z telefonem, gdy podobno to ja zadzwoniłam.. Dzielił nas na każdym kroku, a do mnie zbliżył się tylko po to, by być jeszcze bliżej stada. Zdobył nasze zaufanie i nawet nie wiem kiedy stał się łącznikiem. "Porozmawiam z nimi", "Załatwię to", "Nie martw się, zrozumieją". Wtedy wydawało się, że zależy mu żebyśmy trzymali się razem, a tak naprawdę chciał nas poróżnić ze Scottem. Chciał nas dla siebie by mieć swoje własne stado. Chciał zostać Alfą.


Wróciłam do swojego mieszkania wypruta ze wszelkich emocji. Telefon dzwonił i dzwonił, ale nie chciałam z nikim rozmawiać. Najchętniej zniknęłabym z tego miasta. Kolejny raz się zawiodłam. Znowu ponoszę konsekwencję bycia zbyt ufną. Po raz kolejny zostałam sama. W końcu przestał dzwonić, ale w zamian ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Wstałam zdenerwowana i podeszłam do nich aby je otworzyć. Stał tam Theo z miną, jak gdyby nic się nie stało.

- Możemy pogadać? - zapytał robiąc krok w moją stronę.

- Nie. - odparłam i chciałam zamknąć drzwi, ale jego noga mi to uniemożliwiła.

- To ważne. - nalegał.

- Nie wydaje mi się. Idź stąd.

- Musisz mnie wysłuchać. - wszedł do środka i podszedł do mnie.

- Nie muszę. Nawet nie chcę. - starałam się zachować bezpieczną odległość.

- Mówiłem ci, że to schrzanię. I zrobię to ponownie.. - przypomniał swoje słowa jakby miały być dobrym wytłumaczeniem.

- Wykorzystałeś mnie! - podniosłam głos.

- Nie. Nie było cię w tym planie. Nie chciałem do nikogo się przywiązywać.

- Po prostu skończ kłamać i stąd wyjdź.

- Alex, zależy mi na tobie. Jeśli czujesz to samo, to dołącz do mnie. Bądź w moim stadzie. - powiedział zupełnie poważnie.

- Ty chyba sobie żartujesz. - zaśmiałam się.

- Stado Scotta się rozpada. Nie masz do czego wracać. Przy mnie nie będziesz tylko betą. - odparł. Beta? Automatycznie spoważniałam. On myślał, że jestem betą. Nigdy nie widział mnie przemienionej. Nie wiedział kim jestem.

- Zależy mi na tobie. - przyznałam spoglądając na niego. - Ale nigdy do ciebie nie dołączę.

- Alex.. Wybierasz przegraną stronę.

- Wybieram przyjaciół. Ty masz taki wybór? - zapytałam po czym otworzyłam drzwi wejściowe. - A teraz stąd idź. - westchnął, ale spełnił moje polecenie. Po raz kolejny pozwoliłam sobie na uczucia i po raz kolejny dostałam w zamian złamane serce.


Minęły trzy dni. Od tego czasu nie opuszczałam swojego mieszkania. Nie otwierałam drzwi ani nie odbierałam telefonów. Żyłam w swoich czterech ścianach pijąc herbatę i oglądając telewizje. Nie wiem czy stado nadal istniało, czy coś się posuwa do przodu. Nie wiem nic i nawet mi z tym dobrze. Dzisiaj również nie obyło się bez czyjegoś przyjścia. Ignorowałam totalnie pukanie do drzwi. Szmer w zamku i ich trzask wytrącił mnie ze skupienia na filmie.

- Scott? - zapytałam widząc jak chłopak staje na środku salonu.

- Wiem, jak wygląda sytuacja i zdaje sobie sprawę jak się czujesz, ale teraz potrzebuje cię jak nikt inny. Alex, jesteś potrzebna mi i reszcie stada. - mówił pewny siebie. Jego postawa całkowicie zmieniła się od tych kilku dni.

- A po co ja wam jestem potrzebna?

- Jesteś naszą przyjaciółką. Tak samo jak Lydia, którą chcemy odbić z Eichen House.

- Przychodzisz do mnie po to, abym pomogła wam nagiąć prawo bardziej niż kiedykolwiek? - zapytałam zakładając ręce na klatce piersiowej. - Dlaczego w ogóle Lydia jest w Eichen?

- Przez Theo.. Skrzywdził ją i pani Martin umieściła ją w zakładzie. Z dala od nas.. A ty jesteś częścią mojej rodziny, jesteś częścią mnie i w tej chwili potrzebuje cię najbardziej na świecie. Po Eichen nasze drogi mogą się rozejść..

- Nie chcę odchodzić. - powiedziałam wtrącając się w jego zdanie. - Chce swoich przyjaciół z powrotem. Bez strachu, że za chwile znowu zostanę sama.

- Nie zostaniesz. Obiecuje. - przytulił mnie, a ja zrozumiałam, że to właśnie tego mi brakowało. Wsparcia ze strony najbliższych. - Theo zapłaci za to co zrobił tobie i reszcie naszych przyjaciół.

- Zaproponował mi dołączenie do jego stada.. Odmówiłam.

- Alex..

- Nieważne jak bardzo mi na nim zależy.. Nigdy z was nie zrezygnuję. - oznajmiłam. - A teraz daj mi pięć minut.

Gdy już byłam gotowa pojechaliśmy do domu Scotta. Zastałam tam Stilesa, Liama, Kirę i Malię oraz stół pełen planów placówki, zdjęć i karty dostępu.

- Teraz jesteśmy gotowi by jechać po Lydie.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz