|4|

1.9K 91 16
                                    

Pierwszą lekcją było wychowanie fizyczne, więc skierowałam się do szatni. Po drodze minęłam Isaaca, który już czekał na korytarzu. Uśmiechnął się niepewnie i po chwili odwrócił wzrok jakby się rozmyślił. Domyślam się, że chodziło o wczorajszą rozmowę. Fragmentu z Peterem nie przyjął zbyt dobrze. W sumie nawet nie wiem czy jego temat mogę określić jako aktualny. Całkowicie przestał odpowiadać na moje sms-y i chociaż na początku roku czułam wielką pustkę spowodowaną jego nieobecnością, tak teraz przerodziło się to w lekką obojętność. Nie mówię, że całkowicie zapomniałam, bo jednak spędziliśmy w swoim towarzystwie prawie 2 miesiące.
Ubrałam krótkie czarne spodenki oraz bluzkę z długim rękawem z logiem szkoły na przodzie. Włosy spięłam w kucyk i dołączyłam do reszty na korytarzu. Trener Finstock zaplanował na dziś biegi przełajowe. Wyszliśmy na dwór i ustawiliśmy się na torze. Gwizdek rozbrzmiał w naszych uszach jednak Isaac nadal stał przede mną.

- Isaac? - zapytał Scott łapiąc go za ramię.

- To oni. Alfy. - rzucił patrząc na bliźniaków i pobiegł przed siebie.

- Cholera. - skomentowałam i ruszyłam za wilkołakiem, a Scott tuż za mną. Zauważyliśmy ich kawałek za torem. Bliźniacy Steiner złapali Isaaca.

- Przypomnisz mi ile człowiek ma kości? Zawsze zapominam. - powiedział Aiden.

- Policzmy. - rzucił jego brat Ethan. Nie czekając dłużej doskoczyłam do nich i przywaliłam z całej siły w szczękę bliźniaka.

- To była jedna.

- Zaraz policzmy resztę. - dodał Scott uderzając drugiego.

Oczy bliźniaków zaświeciły na czerwono. Byliśmy gotowi stanąć do walki, ale przerwał nam krzyk jednej z dziewczyn z naszej szkoły. Pobiegliśmy w stronę źródła dźwięku. Przy jednym z drzew stali uczniowie. Podeszłam bliżej, ale to co zobaczyłam przerosło moje wyobrażenia. Do drzewa został przywiązany chłopak ze starszej klasy. Miał takie same rany jak ci, których pokazała nam Melissa.

- Rozejść się! - usłyszałam głos szeryfa. - Nie ma tu nic do oglądania. Trenerze, pomoże pan?

- Wszyscy do szkoły! To pewnie jakiś bezdomny. - rzucił Trener.

- Chodził do naszej szkoły. - powiedziałam ciszej patrząc na nauczyciela.

- Oh. Ale nie grał w drużynie? - pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie.

- Alex. Mamy już trzech czystych. Musimy się dowiedzieć czy on też był. To mogą być osoby złożone w ofierze. - powiedział Stiles.

- Ludzie zaczęli umierać gdy pojawili się bliźniacy. - przeciwnego zdania był Isaac.

- Tego nie mógł zrobić wilkołak. Scott?

- Nie mam pojęcia.. Isaac mówi z sensem.

- Twoje oczy świecą się na żółto, a policzki obrastają sierścią. Mógłbym cię pchnąć nożem, twoja rana magicznie by się zagoiła, a ty nie wierzysz w ofiary złożone z ludzi?

- No to też ma sens. - przyznał McCall.

- Wilkołak nie mógł tego zrobić. - wtrąciłam, a wzrok całej trójki padł na mnie. - W niektórych sytuacjach nasza wilcza strona wygrywa. Nie dalibyśmy rady udusić kogoś zostawiając tak „płytkie" obrażenia. Prędzej byśmy połamali komuś kark albo co gorsza, urwali głowę.

- Nieważne. Jakoś to zrobili. - Isaac nadal nie był do końca przekonany. Zdenerwowany poszedł do szkoły.
Ciekawe czy kiedyś trafi nam się spokojny dzień.

Lekcja fizyki przebiegała w miarę dobrze dopóki Isaac nie wyszedł z sali. Bliźniacy zaczęli grać na innych zasadach. Aiden pobił Ethana i cała wina spadła na Isaaca.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz