|63|

727 52 8
                                    

Dotarliśmy na skraj lasu. Z daleka mogliśmy dojrzeć dym unoszący się z komina domku, do którego mieliśmy się udać. Na ten moment jednak musieliśmy czekać na resztę.

- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.. - Theo spojrzał w moje oczy.

- To nie czas na takie rozmowy. - odparłam wypatrując przyjaciół.

- A kiedy będzie? Nie wiemy co czeka nas za chwilę, a ja nie mam zamiaru żałować, że czegoś nie powiedziałem. - oznajmił stanowczo.

- Po prostu powiedz, że ci się znudziłam i miejmy to z głowy. - westchnęłam.

- Bzdura.

- Spotykasz się z inną bo tak bardzo mnie kochasz? Wątpię.

- Kocham ciebie i tylko ciebie, a z żadną inną się nie spotykam. - odpowiedział wręcz agresywnie.

- No tak, to tylko „koleżanka". - powiedziałam pokazując palcami cudzysłów przy ostatnim słowie.

- Jesteś zazdrosna?

- Oczywiście, że jestem. - przyznałam. - Cholernie łatwo mnie wymienić. Nie jestem nikim specjalnym, a nie mogę cię stracić.

- Alex.. - przerwało mu pojawienie się Isaaca i Lydii.

- Jednak wole cię w sukienkach. - rzucił Lahey w moją stronę.

- Co za różnica w czym cię zabije. - wzruszyłam ramionami.

- Ewidentnie za dużo czasu spędzałaś z Derekiem. - zmrużył oczy Isaac.
Po chwili dołączyli do nas również Scott, Stiles i Liam. Zgodnie ruszyliśmy do chatki, gdzie mieliśmy zdobyć informacje o powrocie do domu. Im bliżej niej byliśmy, tym gorzej się czułam. Miałam dziwne wrażenie, że stanie się coś nie dobrego.
Chatka nie wyglądała jakoś wyjątkowo. Mały drewniany domek otoczony drzewami. Podeszliśmy do drzwi i zapukaliśmy.

- Tylko przywódcy. - odezwał się gruby ciężki głos. Spojrzałam na Scotta, a on jedynie wzruszył ramionami.

- Jesteśmy razem. - wtrącił Liam.

- Tylko przywódcy. - powtórzył głos.

- Chyba nie mamy wyjścia. - odparłam. Ja i Scott przeszliśmy przez próg dopiero w momencie, gdy reszta odsunęła się parę kroków w tył. Wnętrze pomieszczenia nie kusiło aby zostać. Było bardzo ciemno, a w środku znajdował się jedynie okrągły stół i trzy krzesła. Podeszliśmy bliżej i zajęliśmy miejsca. Nie musieliśmy długo czekać. Nie wiadomo skąd pojawiła się starsza kobieta i zajęła trzecie miejsce. Miała na sobie czarną narzutkę z dużym kapturem przez co ciężko było ocenić jej wygląd.

- Kierując się na południe, spotkacie na swej drodze dzieło natury, które ma tysiące lat. Skrywa ono tajemnicę, ale ujawni ją, tylko wtedy, gdy wy ujawnicie swoją. - powiedziała kobieta.

- Tajemnica za tajemnicę? - zapytałam dla pewności.

- Tajemnica, która może zmienić wszystko.

- Nie bardzo rozumiem. - pokręcił głową Scott.

-  Tajemnica, która może zmienić wszystko. - powtórzyła, po czym wstała i zniknęła. Tak po prostu.

- Czuję się co najmniej dziwnie. - wyznałam.

- Doskonale cię rozumiem. - przyznał McCall. - Chodzi o tajemnice dotyczącą tego kim jesteśmy?

- Wątpię, ale zawsze można spróbować. - wzruszyłam ramionami. - Chodźmy, póki jest jeszcze ciemno.

Wyszliśmy z chatki i opowiedzieliśmy reszcie czego się dowiedzieliśmy. Nie mieliśmy zbyt wielu wyjść. Wyznaczyliśmy gdzie jest południe i ruszyliśmy przed siebie. Nie było między nami zbyt wielu rozmów. Panowało dziwne napięcie i nikt nie miał zamiaru tego zmieniać. Każdy z nas miał jakąś tajemnice i na pewno nie chciał jej ujawniać.. ale ktoś musiał się poświęcić. Zostało pytanie, kto dobędzie tego zaszczytu.

Minęło pare godzin aż w końcu zauważyliśmy na horyzoncie zamieszkałe tereny. Weszliśmy do wioski, ale ku naszemu zdziwieniu, nie spotkaliśmy żywej duszy. Jakby nagle wszyscy wyparowali.

- Jakby zniknęli stąd 5 minut przed naszym przyjściem. - powiedziała Lydia zaglądając do wnętrza jednego z domów.

- Skupmy się na tym co mamy znaleźć. - jęknął Isaac.

- Ty chcesz się skupić na celu naszej misji? - zapytałam trochę prześmiewczo.

- I to bez szalika. - dodał Stiles powodując śmiech u większości.

- Czy możecie mnie nie prześladować?

- Oczywiście. Nie będziemy ci przeszkadzać w znalezieniu naszego celu. - pokiwałam głową.

- Nienawidzę was. - udał obrażonego i skierował się przed siebie. Reszta zaśmiała się i postanowiła również się rozdzielić w celu znalezienia „dzieła natury, które ma tysiące lat".
Krążyłam wokół domów próbując wyłapać cokolwiek, co mogłoby być tym, o czym mówiła starsza kobieta. Dzieło natury to dość ogólne pojęcie. Czysto teoretycznie, prawie wszystko wokół było dziełem natury bądź z niego wytworzonym.

- Może chodzi o jakąś ceramikę. - usłyszałam Liama. Podeszłam do jednego z otwartych okien i spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Dzieło natury. Mówi ci to coś? - zapytałam.

- Przecież jakoś musieli to stworzyć, nie? - rzucił Dunbar zupełnie poważnie. Już chciałam odpowiadać, ale przerwało mi wołanie Lydii. Wszyscy do niej podeszliśmy wyczekując wyjaśnień.

- Chyba tego szukamy. - odparła patrząc przed siebie. Skierowałam wzrok w tamtą stronę i zauważyłam ogromne drzewo z tysiącem świetlików wokół siebie. Wyglądało bajecznie.

- I co teraz? Wystarczy powiedzieć tajemnice i pojawimy się w domu? - zapytał Stiles z tą swoją miną typowego myśliciela.

- Mniej więcej. - usłyszeliśmy damski głos. W środku drzewa pojawiła się dziura, z której wyszła niebieska poświata przypominająca kobietę. Podeszła w naszą stronę i uśmiechnęła się zakładając ręce za plecami.

- Jaka to ma być tajemnica? Coś w stylu: chowam skarpetki do poszewki poduszki?

- Co? - zapytała Lydia patrząc na swojego chłopaka.

- Nic, nic. Nie bierz tego serca. I lepiej nie wracaj do domu szybciej ode mnie.

- Tajemnica, która może zmienić wszystko. - kobieta powtórzyła już dobrze nam znaną formułkę.

- Nie pomagasz. - skierowałam wzrok w górę. - Przecież to może być wszystko. Dosłownie. Każda wyjawiona tajemnica dużo zmienia. W większym bądź mniejszym stopniu.

- Musimy przeanalizować, która może zmienić wszystko. - dodał Theo.

- Zależy co mamy na myśli mówiąc „wszystko". - ułożyłam dłonie na swoim karku. - Dla każdego oznacza to coś innego.

- Czyli to nie musi być nic poważnego? - zdziwił się Scott.

- To będzie poważne dla „właściciela" tajemnicy ale nie musi być takie dla słuchaczy. Chociaż w tym wypadku to ma zmienić wszystko, więc teoretycznie musi być poważne dla obu stron. Ciężko stwierdzić. - zaczęłam się zastanawiać chodząc w kółko. Analizowałam całe swoje życie oraz wszystkie sytuacje, które mogły jakoś mnie nakierować na odpowiedni trop. Cokolwiek, co mogłoby pomóc nam się stąd wydostać. I wtedy mnie olśniło. Była jedna rzecz. Coś, co może nie było poważną tajemnicą ale mogło zmienić moje relacje z przyjaciółmi, a one były dla mnie wszystkim.

- Współpraca z Peterem po jego zmartwychwstaniu bardzo nas do siebie zbliżyła. Spotykałam się z nim przez całe wakacje i pewnie trwałoby to dłużej ale wydał mnie Deucalionowi w zamian za swoje bezpieczeństwo. W wielkim skrócie, miałam z nim romans.

Już nie było odwrotu.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz