|30|

1.3K 65 5
                                    

Chyba nikt z nas nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji. Mason był bestią, a my nie wiedzieliśmy co robić. Najbardziej w tej sytuacji było mi żal Liama. W końcu Mason jest jego przyjacielem.

- Mój tata wystawił nakaz poszukiwania. - oznajmił Stiles opierając się o kuchenny blat w domu Scotta.

- Szesnastolatka o wzroście 175 m? - zapytała Kira.

- Radziłem wpisać trzymetrowy wilkołak.

- Może to jednak nie on? - zapytał z nadzieją Liam. Cisza i wymowny wzrok w jego stronę wystarczyło by pokręcił głową. - Hayden szuka go w szkole.

- Ja wrócę do przeszukiwania lasu. - wtrąciła Malia.

- Moja mama sprawdzi wszystkie szpitale w okolicy. Znajdziemy go. - do kuchni wszedł Scott w lepszym stanie niż wczoraj.

- I co wtedy?

- Wymyślimy jak go ocalić.

- Dobra. Gdzie jeszcze możemy szukać? - zapytałam wykręcając słomkę palcami.

- Zapytajmy Corey'a. - powiedział i wystawił rękę w stronę regału, pod którym stał niewidzialny chłopak.

- To nie moja wina. Zabrali go. Nie mogłem nic zrobić. - powiedział szybko przestając używać swojej mocy.

- Kto go zabrał? - zapytałam podchodząc do chłopaka.

- Doktorzy Strachu..

- Jak mamy uratować Masona jeśli Doktorzy są cały czas krok przed nami? - zapytała Kira opierając się zrezygnowana o ścianę.

- Jest ktoś kto zna ich bardzo dobrze.. - westchnął McCall i spojrzał w moją stronę. Niestety miał rację.

Pojechaliśmy do szkoły. Scott, Liam i ja zostaliśmy wyznaczeni do przeprowadzenia rozmowy. Po prostu zajebiście. Miałam prosić o pomoc kogoś z kim nie chciałam mieć nic wspólnego... albo po prostu wolałam unikać aby uspokoić uczucia. Zrozumiałam, że czasem warto olać coś takiego jak zaufanie. Lepiej być samotnym statkiem niż pochyłym wieżowcem.

- Jesteś tego pewny? - zapytałam przekraczając próg szkoły.

- Sami nie damy rady. - powtórzył setny raz Scott.

- Serio chcesz poprosić go o pomoc? - młody beta również miał nadzieję, że zmieni zdanie.

- A mamy wyjście?

- Jak bardzo trzeba być głupim, żeby to robić? - zapytał Liam.

- Nie jesteśmy głupi. Jesteśmy zdesperowani. - wywróciłam oczami.

- Jak bardzo?

- Niewiarygodnie. - odparł Scott otwierając drzwi do szatni, w której był Theo i Tracy.


- Mówiłem ci, że skończymy po tej samej stronie. - powiedział zadowolony Theo słysząc z jaką propozycją przychodzimy.

- Może walne cię w jaja, żebyś wiedział, że nie jesteśmy? - rzucił Liam uśmiechając się.

- Uwielbiam tego dzieciaka. - uśmiechnął się fałszywie Raeken.

- Ja nie. - wtrąciła Tracy na co prychnęłam. - Jakiś problem?

- Ja? Skądże. Lubię gdy osoby, które kiedyś bały się swojego cienia nagle stają się strasznie mądre. Ale wiem z doświadczenia, że tak robią najsłabsi. Najchętniej się stawiają gdy poczują przypływ mocy. - wzruszyłam ramionami. Tracy postawiła krok w moją stronę ale zatrzymał ją Scott stając przede mną.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz