|46|

1.1K 55 0
                                    

Plan był jasny. Liam i Theo dzięki podstępowi zwabią łowców do opuszczonego zoo, a my w tym czasie musimy włamać się do zbrojowni Gerarda i zniszczyć wszelką broń.
Siedziałam w aucie z Chrisem, Scottem, Lydią i Malią i czekaliśmy na znak od Masona.

- Udało się. - powiedziała Martin widząc wiadomość w telefonie.

- W samą porę. - odparłam z ulgą.

- Czekajcie. Słyszę bicie serc. - zatrzymał nas Scott.

- Ilu? - zapytał pan Argent.

- Dziesięciu?

- Nawet więcej. - powiedziałam wsłuchując się. - To włamujemy się czy nie? - zapytałam nie wiedząc już co robić.

- Nie. Zbrojownia powinna być pusta. - odparł Chris.

- Możemy pokonać paru łowców. - stwierdziła Malia.

- To kilkunastu dobrze uzbrojonych łowców, którzy mają rozkaz, by nas zabić.

- To jak wejdziemy do środka? - zapytałam nachylając się w ich stronę. Zmienianie decyzji kilka razy w ciągu godziny nie zapowiadało nic dobrego.

- Odwołajmy to. - powiedział Argent zaciskając dłonie na kierownicy.

- Gerard myśli, że nas ma. To dobry plan. - wtrąciła Lydia.

- Ale nie działa. - upierał się Chris.

- Uda nam się. Głosujmy. Musimy dać więcej czasu Liamowi i Theo. - dodała Malia.

- Za 10 minut ludzie Gerarda zauważą samochód. Gdy to zrobią, wezmą nas za zagrożenie. Odwołajmy misje.

- Brett i Lori nie żyją. - zabrałam głos. - Jiang i Tierney zaginęli. Gerard jest krok przed nami. Musimy działać.

- Zaatakują nas.

- Podobno mamy dziesięć minut. - wtrąciła Tate.

- Dziewięć... Eh. Musimy wejść niezauważeni.

- Tunele? - zaproponowałam.

- Może wentylacja? - dodał Scott.

- Odjeżdżają. - zauważyła Lydia. Auta stojące przed budynkiem zaczęły powoli opuszczać teren.

- Spisali się. - powiedziałam myśląc o Theo i Liamie. Oby nic im się nie stało.

Weszliśmy do środka zasłaniając po drodze kamery i obezwładniając tych co zostali w środku.

- Dynamit zdetonuje broń. Czekaj na sygnał, zanim go zdetonujesz, dobra? - powiedział Chris do Scotta podając mu przedmiot.
Ja, Lydia i pan Argent pobiegliśmy do sterowni, a Scott z Malią w stronę zbrojowni. Ogłuszyliśmy osoby wewnątrz i zaczęliśmy obserwować jak idzie reszcie.

- Słyszeliście? - zapytała Lydia.

- Co? - zmarszczyłam brwi.

- Strzał i łuski.. W samochodzie widziałam i słyszałam jak pęka szyba. Miałeś racje, trzeba było się wycofać. Musimy się stąd wydostać. - zaczęła panikować Lydia.

- Stracimy szanse. - powiedziałam opierając dłonie o blat.

- Scott i Malia mogą zginąć.

- Dziesięć minut temu bym się z tobą zgodził. Teraz tu jesteśmy.

- Jeśli odejdziemy, stracimy szanse. - powtórzyłam. - Znamy ryzyko, ale nie znamy nagrody.

- Dlatego wybieramy to, co znamy. - powiedziała Lydia. Spojrzeliśmy ponownie na obraz z kamer. Scott i Malia znaleźli się przy drzwiach do zbrojowni i weszli do środka.

- Pusto.. - zauważyłam, gdy włączyli kamery wewnątrz pomieszczenia.

- Wyjdźcie stąd. Natychmiast. - powiedział nagle Chris przez głośnik. Jednak oni podeszli do drugich drzwi i próbowali je otworzyć. Zaczęła migać jakaś lampka na panelu. - Nie otwierajcie tych drzwi. - ale było za późno. Otwierając je włączyli alarm i zostali zamknięci.

- Nic nie działa. Zostali odcięci. - powiedziała Martin.

- A to co? - zapytałam wskazując migający przycisk.

- Czujnik ruchu.

- Co znaczy „H-2100"?

- H to halon. To system pożarowy. Usunie z pomieszczenia cały tlen by ugasić ogień. - wyjaśnił Chris.

- Cały tlen? Jak długo wilkołak nie może oddychać? - zapytała Lydia patrząc na mnie.

- Wbrew pozorom nie długo. - odparłam patrząc w ekran.

- Komunikacja nie działa, a pokój jest dźwiękoszczelny. Musimy znaleźć inny sposób. - powiedział Chris po czym wstał i postawił taboret pod jedną z rur, która znajdowała się nad nami. Stanął na nim i otworzył klapkę. Naszym oczom ukazało się coś w rodzaju panelu. - Nie uruchomcie czujników!

- Słyszeli. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Para zgrabnie unikała czerwonych wiązek.

- Jeśli teraz obejdę układ elektryczny, może uda mi się zresetować konsole.

- Co ona wyprawia? - zapytała Lydia widząc jak Malia skacze nad wiązkami.

- Uruchomiła czujnik. Tracą tlen. - powiedziałam podchodząc bliżej kamer.

- Ile mają czasu?

- Kilka minut. - odpadł Chris. Dodatkowo drzwi zbrojowni otoczyli Łowcy.

- Powiedz proszę, że masz jakąś niespodziankę. - odparłam patrząc na Argenta.

- Jak najbardziej. - uśmiechnął się i rzucił coś na korytarz. Po chwili dym pokrył go na całej długości, a ja i Argent doskoczyliśmy do nich i zaczęliśmy atakować. Nie zabijać, ale unieruchamiać. Gdy się udało, we trójkę podbiegliśmy do drzwi.

- Mówiłeś, że drzwi są ze stali.

- Zatrzymają kule, ale nie Banshee. - Lydia wzięła głęboki oddech i zaczęła krzyczeć powoli wyłamując drzwi, którego końcowo ja dobiłam. Zabraliśmy parę i szybko uciekliśmy z budynki. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu Scotta.

Na miejscu okazało się, że nie wyszliśmy bez niczego. Scott zabrał mapę ze zbrojowni. Były na niej zaznaczone Nemetony. Gerard planował wybić wszystkie nadprzyrodzone osoby na całym świecie.

- Gdzie Scott? - zapytał pan McCall wchodząc do domu.

- Na górze, a czemu? - zapytałam przekręcając głowę.

- Nikt nie może stąd wyjść.

- Boje się zapytać czemu zmieniłeś zdanie. - powiedziała Melissa.

- Tata? - zapytał Scott stając obok nas.

- Broń została legalnie przekazana mieszkańcom. Wszystkim i za darmo. - oznajmił w końcu starszy McCall.

- Po prostu ją oddał? - zapytałam podnosząc głos ze zdziwienia.

- Zbroi swoją armie.

- Na ziemie! - zawołała Lydia. Zaczęto ostrzeliwać dom Scotta. Leżeliśmy na ziemi, ale ktoś mimo wszystko został ranny. Plama krwi zaczęła się powiększać. Trafili Melisse.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz