|62|

744 51 3
                                    

- Czytasz już pół godziny tą książkę i nadal nic nie znalazłaś? - zapytał wyraźnie znudzony Liam. Bawił się scyzorykiem podrzucając go co chwilę w górę.

- Chcesz się zamienić? - spojrzałam na niego.

- Nie, nie. Czytaj sobie. - odparł, a ja niechętnie wróciłam do książki. Bolały mnie już oczy i plecy. Na początku myśleliśmy, że wystarczy jedynie otworzyć książkę, jak za pierwszym razem, ale nic się nie wydarzyło. Wtedy zostałam wytypowana do szukania wskazówek pośród kartek. Zaczynałam właśnie trzeci rozdział zatytułowany jako "Monroe". Dosyć mocno się zdziwiłam, bo nie wyglądało to na zwykły zbieg okoliczności.

- Stiles, daj mi coś do pisania. - powiedziałam wyciągając dłoń w stronę przyjaciela. Ten zmarszczył brwi ale w miarę szybko podał mi papier i pióro. Spisałam każde słowo, które było tytułem danego rozdziału.

- „To wszystko zaplanowała Monroe musicie odnaleźć portal" - przeczytał jednym ciągiem Theo.

- Czyli co? Monroe odnalazła druida. Czary mary i postała książka, w której zostały schowane wskazówki dla nas? - zaczął analizować Stiles.

- Możemy się jedynie domyślać jakie miała metody aby to zrobić. Może ten ktoś jest po naszej stronie. To by się zgadzało patrząc jak wygląda życie tutaj. - powiedziała Lydia.

- Spójrzcie. - powiedziałam wyciągając pustą kartkę ze środka książki.

- No i? Jest pusta. - wzruszył ramionami Isaac.

- Idiota. - rzucił Stiles. - To pewnie tajna wiadomość. - postawił na stoliku świecę, którą po chwili zapalił. Przystawił do niej pustą kartkę, na której powoli pojawiał się tekst.

- „Nie miałem innego wyjścia. Musiałem zrobić co kazała. Mam nadzieję, że moje wskazówki są łatwe do znalezienia. Jeśli to czytacie - musicie udać się na skraj Mrocznego Lasu. Jest tam chatka, gdzie mieszka pewna stara kobieta. To ona powie wam, jak znaleźć drogę do domu. Działajcie szybko.
Deaton." - przeczytał Scott.

- Pozbyła się nas żeby zająć się w spokoju miastem. - powiedział Liam zaciskając pięści.

- Do Mrocznego Lasu nie puszczą nas tak po prostu. Słyszałam, że wszyscy boją się tamtych terenów. - powiedziała Lydia przytaczając rozmowy strażników, które udało jej się podsłuchać.

- Musimy tam udać się w nocy. Tak, żeby nikt nas nie zauważył. No i trzeba zdobyć ubrania dla mnie, Scotta i Lydii. Nie mam zamiaru latać w tej kiecce. - wtrąciłam.

- Powinienem coś znaleźć. - powiedział Isaac. - Wieczorem wam przyniosę, gdy będziemy sprawdzać czy aby na pewno nikt was nie zauważy.

Ustaliliśmy wstępny plan po czym udałam się wraz ze Scottem i Lydią do zamku. Zjadłam kolacje i skierowałam się do pokoju. Wzięłam szybką kąpiel i ubierając jedynie bieliznę oraz cienki szlafrok, wróciłam do sypialni aby oczekiwać na jednego z chłopaków. Uprzednio około trzy razy upewniłam się, że zamknęłam drzwi pomieszczenia. Stresowałam się jak nastolatka próbująca wymknąć się na imprezę. Minął zaledwie tydzień, a ja zdążyłam się zżyć z „książkowymi" rodzicami. Nawet będzie mi ich brakować.

- Głowa w chmurach. - znajomy głos wyrwał mnie z zamyślenia. Nie zdziwiłam się, gdy przy wejściu na balkon ujrzałam Theo. Podszedł do mnie i podał mi obiecane wcześniej ubrania.

- Stresuje się. - westchnęłam przyjmując odzież. Ściągnęłam szlafrok i nałożyłam na siebie białą koszulę, którą wsunęłam w czarne spodnie. Na stopy włożyłam czarne baleriny i gotowa stanęłam przed mężczyzną.

- Tyle rzeczy chciałbym teraz z tobą zrobić.. - szepnął przybliżając się.

- Nie mamy czasu. - rzuciłam i skierowałam się w stronę balkonu, ale szybko zostałam zatrzymana przez jego dłoń na moim nadgarstku. Przyciągnął mnie do siebie i ułożył usta na moich ustach. Całował delikatnie ale z wyczuciem. Początkowo próbowałam się temu oprzeć, ale kogo ja chciałam oszukać? Tęskniłam za nim.
Położyłam swoją dłoń na jego klatce, a drugą wsunęłam w jego włosy lekko za nie pociągając. On zaś puścił mój nadgarstek i ułożył dłonie na moich biodrach. Nie mam pojęcia ile to trwało, ale za nic w świecie nie chciałam tego kończyć. Liczyła się tylko ta chwila. Ja i on.

- Teraz nie mamy czasu. - odsunął się ode mnie. Złączył nasze dłonie i zaprowadził mnie na balkon. Zszedł na dół jako pierwszy, aby później pomóc mi bezpiecznie zejść. Skończyło się na tym, że zsunęłam się z gałęzi i wpadłam w jego ramiona.

- Wybacz.. - jęknęłam cicho.

- To twoja świadomość sprawia, że czujesz się gorsza. Z mocą czy bez, nadal jesteś wyjątkowa. - powiedział stawiając mnie na ziemi.

- Przez całe życie miałam moc. Nagle mi ją zabrano. To nie jest nic łatwego — przyzwyczaić się do bycia człowiekiem. - wyznałam.

- Ehh, rozumiem, ale nie chce żebyś myślała, że bez mocy jesteś nikim.

- Postaram się tak nie myśleć. - uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę wschodniego muru. Było tam strome zbocze więc żaden strażnik tamtędy nie przechodził. Ponownie Theo przeszedł pierwszy, a ja jako druga. Złapał mnie ale widocznie źle stanął, bo po chwili oboje zsunęliśmy się ze zbocza. Finalnie wylądowałam na nim, gdy turlając się dotarliśmy na płaski teren. - Nie próbuj mi wmówić, że jestem taka ciężka. - zaśmiałam się.

- Kocham cię. - powiedział tak nagle.. tak po prostu wpatrując się w moje oczy.

- Ja ciebie też. - odparłam i powoli stanęłam na nogi. Theo zrobił to samo po czym złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę naszego celu. Wszyscy mieliśmy się spotkać niedaleko chatki dla pewności, że nikt nas nie zauważy.
Szliśmy dosyć długo w ciszy, trzymając się za ręce. Nie wiedziałam jaki temat mogłabym zacząć. Nawet jeśli jakiś wpadał mi do głowy, od razu nasuwało się pytanie, czy z nią też o tym rozmawiał. Byłam pewnie bardzo przewrażliwiona, ale nic na to nie mogłam poradzić. Nie mogłam sobie wyobrazić, że nagle odejdzie.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz