|70|

778 57 0
                                    

Ojciec Scotta zebrał nasze zeznania i pozwolił nam wrócić do swoich domów. Znał prawdę o naszym świecie więc też za wiele nie mogliśmy powiedzieć patrząc na to, że przejdzie to przez dużo niewtajemniczonych osób.
Rozmawialiśmy cały wieczór wyjaśniając sprawę mojej śmierci. To właśnie z tego powodu Malia nie została ujęta w książce. Musiała zostać i zebrać wszystkie potrzebne składniki do specyfiku, który sprawił, że przez pewien czas byłam tylko człowiekiem. Na nasze szczęście Monroe nie zauważyła jej braku. Za bardzo była skupiona na nas - Alfach.
Przed świtem każdy z nas zebrał się do domu. Należał nam się odpoczynek. Szłam z Theo w ciszy kierując się na naszą ulicę. Tuż przed domem mężczyzna złapał mnie za rękę i podszedł do samochodu.

- Wsiadaj. - otworzył drzwi i nie dając większych wyjaśnień czekał aż zajmę miejsce pasażera.

- Musimy odpocząć. - odparłam ale Theo nie miał zamiaru odpuścić. Przewróciłam oczami ale zrobiłam to, co chciał. Sam zajął miejsce kierowcy i wyjechał na ulicę. - Powiesz mi chociaż dokąd jedziemy?

- Na obrzeża. - rzucił szorstko. Po paru minutach skręcił w las i stanął na pustym parkingu. Wyszedł z samochodu, otworzył drzwi z mojej strony i czekał aż wyjdę. Gdy stanęłam na nogi, Theo trzasnął drzwiami i dosyć agresywnie podniósł mnie aby usadowić mnie na masce auta. Sam stanął między moimi nogami i oparł się na dłoniach.

- Zaczynasz mnie przerażać. - przyznałam.

- Koniec uciekania. Porozmawiasz ze mną i wyjaśnimy w końcu tą sytuacje. - powiedział stanowczo.

- Theo.. - wiedziałam, że dosyć długo z tym zwlekam, ale wiele rzeczy nałożyło się na siebie i nie ukrywam, że mój związek nie był przez ten okres na pierwszym miejscu.

- Nie. Chcę normalnie z tobą żyć i rozmawiać, a nie zastanawiać się, jak blisko jestem stracenia cię. Chcę mieć cię obok siebie w nocy. Całować na dzień dobry i dobranoc.. Pracuje z Miriam i nie mam większego wyboru, ale rozumiem doskonale co czujesz. Nie wiem co więcej mogę zrobić oprócz zapewnień, że tylko ciebie kochałem, kocham i będę kochać. To ty byłaś ze mną gdy wszystko się waliło i to ty zobaczyłaś we mnie tą małą iskierkę dobra.

- Nie chce żeby był to dla ciebie obowiązek..

- Ale to nie jest żaden obowiązek! Spodobałaś mi się już wtedy, gdy wpadłem na ciebie na korytarzu. Nie wiedziałem kim jesteś dopóki nie spotkaliśmy się na komisariacie. Miałaś być tylko częścią planu, jak Lydia, czy też Malia. Nie sądziłem, że się zakocham i nie sądziłem, że po powrocie uda mi się cokolwiek zdziałać żeby chociażby z tobą porozmawiać, a co dopiero dzielić życie. Wiem, że spieprzyłem sprawę z naszą rocznicą i wiem, że za bardzo poświęcam się pracy ale chce zapewnić ci przyszłość. Taką, na jaką zasługujesz. - wyznał. - Ograniczę kontakt z Miriam do minimum, bo wiem, że zazdrość to słabe uczucie, a skoro ty potrafiłaś to zrobić w Alabamie, to i ja zrobię to tutaj.

- Nie chcę ci ograniczać znajomych Theo.. Po prostu podobnie zaczął się nasz związek i.. - przerwał mi przyciskając swoje usta do moich.

- Zawsze będziesz tylko ty. - szepnął napierając na mnie, powodując, że położyłam się na masce samochodu. On zawisł nade mną i patrząc mi w oczy, założył kosmyk moich włosów za ucho. - Nigdy nie czułem czegoś takiego.

- Czego dokładnie?

- Jakbym zakochiwał się w tobie każdego dnia na nowo.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz