Dopiero, gdy doświadczamy czegoś złego, zaczynamy się zastanawiać, która decyzja na to wpłynęła. To właśnie teraz przeżywał każdy z nas. Siedząc na komisariacie aby złożyć zeznania, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Po wszystkim Isaac pojechał z panem Argentem do domu, a ja ze Scottem i Lydią do doktora Deatona.
- Stiles i Kira powiedzieli, że uwięził go Nemeton. - powiedział Scott.
- Problem w tym, że nie walczycie z człowiekiem. To duch, który przybrał ludzki kształt.
- Kształt mojego przyjaciela.
- Ktoś go już raz uwięził. Można to zrobić ponownie, prawda? - zapytała Lydia.
- Nie wiem. To coś było uwięzione od dawna, zanim Nemeton został wycięty. Nie ma już takiej samej mocy.
- A jest coś, co ją ma?
- Możliwe. Kiedy drzewo było nienaruszone, używano czasem jego drewna do przechowywania potężnych przedmiotów.
- Takich jak pazury Alfy?
- Której Alfy?
- Talii Hale. - odparła Lydia. - Peter trzymał je w drewnianym pudełku, z triskelionem wyrytym na pokrywie. Może zostało wykonane z Nemetonu.
- Zostało.
- Skąd pan wie?
- Bo sam je wykonałem.
- Co się dzieje? - zapytałam, gdy Lydia oparła się o mnie.
- Mam to ponaglające uczucie, jakby kończył się nam czas.
- Tak. - w gabinecie pojawił się Stiles, którego niosła Kira. - Ja też mam to uczucie.
Dotarliśmy pod szkołę. Musieliśmy jak najszybciej pokonać tego nogitsune. Stiles wyglądał coraz gorzej, a każda minuta przybliżała go do śmierci.
- Zaczekajcie. - zawołał Stiles. - Jeśli rzeczywiście muszę umrzeć, by on zniknął.. Zróbcie to. Trzymajcie się planu.
- Nasz plan nie przewiduje więcej ofiar. Tego się będziemy trzymać. - powiedziałam i pchnęłam drzwi do budynku.
W środku jednak zastaliśmy coś na wzór japońskiego ogrodu pokrytego śniegiem.- Tego zdecydowanie nie przewidzieliśmy. - rzucił Stiles.
Gdy rozglądaliśmy się po otoczeniu, dosłownie znikąd wyłoniła się zbyt dobrze znana nam postać. Wyglądał strasznie. Obwiązany bandażami, z miejscem na usta, które wypełniały ostre zęby.- Tak, jak ci obiecałem, Stiles. Zabijemy ich wszystkich. Jednego po drugim. - powiedział tak, że aż przeszły mnie dreszcze.
- Co to ma być? Gdzie jesteśmy? - odważyłam się zadać pytanie.
- Między życiem, a śmiercią.
- To bardo. - powiedziała rudowłosa.
- Ale tu nie ma dobrych bóstw, Lydio. Umierasz, Stiles. I wszyscy, na których ci zależy, też umierają.
- O czym ty mówisz? - zapytał Stiles.
- Przejąłem prawie wszystkie pola na planszy. Szpital, posterunek szeryfa i teraz klinikę dla zwierząt. Samuraj dźga się swoim własnym mieczem, by nie stracić honoru, ale to go nie zabija. Śmiertelny cios zadaje jego kaishakunin, który ścina głowę samurajowi. Scott jest twoim kaishakunim. Sprawię, że zabije cię twój własny przyjaciel. A ty mu na to pozwolisz. W innym wypadku zginą wszyscy dotknięci ostrzem Oniego.
- Dlaczego to robisz?
- Żeby wygrać grę. - odparł nogitsune. Pojawili się wokół nas wojownicy. Ponownie stanęliśmy do walki. Lydia i Stiles stali z boku co było dobrym posunięciem.

CZYTASZ
Sacrifice || Theo Raeken
Hombres LoboAlexandra Evans - na pozór niczym nie wyróżniająca się nastolatka, która na co dzień chodzi do szkoły, odrabia lekcje i jest chodzącym przykładem dla młodszych roczników. Kto by pomyślał, że wraz ze Scottem i resztą przyjaciół spotykają się po noca...