|64|

720 52 0
                                    

Narracja trzecioosobowa

Alex po wypowiedzeniu tych słów, bez zastanowienia udała się do dziury, z której wyszła poświata. Zignorowała nawoływania przyjaciół i weszła do środka. Poczuła szarpnięcie i już po chwili wylądowała w bibliotece, w swoich dawnych ubraniach. Poderwała się z ziemi i wybiegła z budynku kierując się do Deatona. Doktor zostawił jej wiadomość w książce, którą z nikim nie było dane jej się podzielić.
Ściągnęła po drodze szpilki chcąc czym prędzej spotkać się z mężczyzną — póki reszty jeszcze nie było.
Wpadła do gabinetu natykając się na Deatona. Ten już na nią czekał. Na stole miał przygotowane wszystkie potrzebne składniki. Musieli wdrożyć w życie plan, o którym nikt nie mógł wiedzieć.

Wrócili do swojego świata w niezbyt dobrym humorze. Raczej żaden z nich nie wiedział co myśleć, oczywiście prócz Isaaca, który jako jedyny o wszystkim wiedział — co nie podobało się Theo. W końcu dlaczego Lahey wiedział, a on nie? Nie było to nic złego. Nie ufała mu?
Zauważyli, że nie ma wśród nich Alex. Lydia podeszła do stołu, gdzie nadal leżał jej telefon. Minęło 7 godzin od ich zniknięcia.
Rudowłosa wybrała numer do przyjaciółki, ale spotkała się jedynie z pocztą głosową.

- Nie odbiera. - odparła patrząc na resztę.

- Musimy przygotować się na atak Monroe. - powiedział Scott. - Wszyscy. Wspólnie.

- Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru oceniać Alex. - powiedział nagle Liam.

- Raczej nikt z nas nie ma takiego zamiaru. - wtrąciła Lydia. - Tylko nie wiem jak zareaguje Malia.

- Jakkolwiek by nie zareagowała, to Alex musi jej powiedzieć. - dodał Isaac.

- Przyjaciel się znalazł. - rzucił cicho Theo, ale na tyle, by jednak Lahey to usłyszał.

- Jaki ty masz problem?

- Nie mam. Powinienem go mieć? - Raeken stanął naprzeciw mężczyzny.

- Zostawcie to na później. - wtrącił się Scott trzymając telefon w dłoni. Dostał wiadomość od doktora. - Musimy jechać do lecznicy.

Weszli do gabinetu doktora, a ten uciszył ich gestem dłoni. Wyjaśnił, że tuż za drzwiami, Alex rozmawia z Malią.
Między kobietami toczyła się rozmowa pełna emocji. Alex czuła się fatalnie z myślą, że spotykała się z ojcem przyjaciółki, natomiast Malii ciężko było to sobie wyobrazić. Rozumiała, że wtedy nie było jej w mieście, a tym bardziej nikt nie wiedział o jej istnieniu i fakcie, że Peter miał córkę. Nie mogła być zła.

- Masz niesamowite szczęście skoro ciągle trafiasz na idiotów. - zaśmiała się kojotołaczka chcąc rozluźnić atmosferę. Nie spotkała się z odpowiedzią, ale w zamian poczuła dziwny zapach. Zapach śmierci. Spojrzała na mnie przyjaciółkę, która siedziała oparta o ścianę. Była blada i ciężko oddychała. Malia nie czekając dłużej wybiegła z pokoju natykając się na przyjaciół. - Alex chyba umiera.

- Co? - doktor Deaton jako pierwszy wpadł do pokoju. Podszedł do blondynki i sprawdził jej puls. Był znikomy.
Mężczyzna wziął ją na ręce i zabrał do głównego pomieszczenia, gdzie miał wszystkie potrzebne przyrządy. Wyprosił wszystkich do poczekalni, a sam zajął się blondynką.
Scott i reszta siedzieli w ciszy analizując wcześniejsze słowa Malii. Najsilniejsza Alfa i zapach śmierci. To nie było dobre połączenie.

- Rozniesie mnie zaraz. - rzucił Theo uderzając w ścianę. Wewnątrz niego emocje toczyły ze sobą walkę. Już sam nie wiedział czy jest bardziej zły czy może jednak smutny.

- Jak każdego z nas. - rzuciła Malia zaciskając pięści. - Co tam się wydarzyło?

- Nic, co mogłoby doprowadzić do śmierci. - odparł Scott. Opowiedzieli Tate całą sytuację jaka ich spotkała.

- No i w ten sposób wróciliśmy. Tam minęło siedem dni, tu siedem godzin. - skończyła Lydia. W tym momencie dołączył do nich Deaton z smutną miną, która nie zapowiadała nic dobrego.

- I jak? Wyjdzie z tego? - wyrwał z pytaniem Stiles.

- Całe życie posiadała moc Alfy. Jej brak spowodował w organizmie walkę o przetrwanie. Teraz, gdy ponownie dostała zastrzyk mocy.. tak dużej mocy.. Jej organizm umiera.

- Jak to umiera?! Jest pieprzoną Alfą! Ona nie może umrzeć! - uniósł się Raeken. Nie rozumiał jak wilkołak, który ma żyć setki lat, może zginąć w tak młodym wieku i to na dodatek przez swój organizm.

- Theo, spokojnie. - Lydia próbowała opanować jego emocje.

- Jak mam być spokojny?!

- Po prostu nie krzycz tak. - słaby głos dobiegł do ich uszu. Blada i osłabiona Alex stała oparta o futrynę. - Przepraszam was.

- Nie masz za co. - Scott objął ją ramieniem. Czuł jej ból, ale nie mógł nic zrobić. To była jej wewnętrzna walka z niewidzialnym wrogiem.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz