Kiedy dokonujemy wyborów, musimy analizować nie tylko swoje motywy, ale przewidywać ich skutki, żeby naszymi decyzjami nie skrzywdzić dobrych ludzi.
Stałam przed nim powtarzając w głowie jego pytanie. Podczas tej krótkiej chwili zdążyłam przeanalizować całe nasze wspólne życie. Każde „za" i każde „przeciw". Myślałam, co odpowiedzieć. Raczej nie spodziewałam się takiej sytuacji, więc jakoś nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiałam. Czułam na sobie wzrok każdego wokół nas. Była presja, to jasne. Ale odpowiedź była tylko jedna.
- Stary, jesteś tego pewny? - zapytał Stiles, gdy otwierałam usta aby odpowiedzieć. Zmrużyłam oczy i spojrzałam w jego stronę. - Ja tylko pytam!
- Jesteś niewiarygodny. - uśmiechnęłam się i wróciłam wzrokiem do Theo. Nadal klęczał przede mną z pudełkiem w ręku. Czułam od niego stres i strach. Zbyt długo już zwlekam. - Tak, Theo. Wyjdę za ciebie. - mężczyzna uśmiechnął się i wyciągnął pierścionek z pudełka aby nałożyć go na mój palec. Wszyscy wokół zaczęli klaskać i gratulować, ale ja cały czas byłam skupiona na moim wybranku, który za niedługo miał zostać moim mężem. Gdy już stanął na równe nogi, złapał mnie w pasie i uniósł w górę, a ja położyłam dłonie na jego policzkach i lekko pocałowałam. Przez ten jeden krótki moment, mogłam zapomnieć o wszystkich zmartwieniach.
Gdy oboje osiągnęliśmy spełnienie, Theo wyszedł ze mnie i położył się na plecach tuż obok. Próbowaliśmy unormować oddech patrząc się w sufit. Chciałam coś powiedzieć, ale usłyszałam hałas z parteru.
- Ktoś jest na dole. - powiedziałam wspierając się na łokciach. Szybko wstałam i ubrałam majtki oraz bluzkę od Theo.
- Pójdę sprawdzić. Trzymaj się z tyłu. - powiedział mężczyzna ubierając szare dresowe spodnie. Wyszedł na korytarz zostawiając mnie samą. Powolnym krokiem ruszyłam jego śladami. Zeszłam cicho po schodach, ale to, co zobaczyłam sprawiło, że zaczęło się we mnie gotować. Na podłodze w salonie siedziała Miriam, a obok niej klęczał Theo.
- Co tu się dzieje? - zapytałam zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Wiesz.. czasem sobie wyobrażam.. - zaczęła szeptać Miriam patrząc przed siebie. - ..że przychodzisz do mnie. Łapiesz moją talię. Przesuwasz do siebie i mocno przytulasz.
- To jest włamanie. - odparłam. Z całej siły próbowałam się powstrzymać przed podejściem do niej. Nie przeżyłaby tego.
- Ona potrzebuje pomocy. - westchnął Theo.
- Jak najbardziej. - rzuciłam i poszłam na górę. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do szeryfa informując o włamaniu. Nie zeszłam na dół do przyjazdu służb. Nie mogłam na nich patrzeć. Jeszcze te jej słowa, które wypowiedziała w stosunku do Theo.. Nie dałam rady. Czekałam, aż w końcu ciemność na dworze rozjaśniły policyjne światła. Do środka wszedł szeryf Stilinski wraz ze Stilesem. Usiadłam na schodach i wpatrywałam się w całą scenę.
- To ona? - zapytał szeryf wskazując na kobietę w salonie. Pokiwałam głową i podciągnęłam kolana pod brodę. Pragnęłam żeby wzięli ją z mojego domu. Nie mogłam na nią patrzeć. Gdybyśmy nie mieli naszych mocy, mogłaby nam zrobić krzywdę.
Słyszałam jak Theo mówił szeryfowi, że ona potrzebuje pomocy, ale starszy Stilinski powiedział, że o tym zadecyduje sąd. Przy pytaniu jak tu weszła, okazało się, że miała klucze. Zapewne kiedyś podebrała je Theo i wyrobiła drugi komplet. Raeken był dosyć zdziwiony tą sytuacją.- Mogłaś poczekać z tą decyzją. - rzucił wyraźnie zdenerwowany.
- I czekać aż coś zrobi? Nie mam zamiaru bać się na każdym kroku, że coś się wydarzy! - oburzyłam się schodząc na parter. - Już dość przez nią wycierpiałam.
- Ona jest chora i potrzebuje wsparcia..
- A ja go nie potrzebuje?! - uniosłam się i wtedy poczułam silny ból w podbrzuszu. Zgięłam się w pół próbując złapać oddech.
- Ej ej! Co się dzieje? - doskoczył do mnie Stiles. Poczułam coś mokrego na moich udach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam krew. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a ból robił się coraz silniejszy i chyba wtedy straciłam przytomność.
Theo pov.
Zaparkowałem pod szpitalem uprzednio łamiąc wszelkie przepisy. Wyciągnąłem nieprzytomną Alex z samochodu i wraz ze Stilesem wbiegliśmy do szpitala. Przyjęła nas od razu Melissa, mama Scotta. Kazała ułożyć Alex na łóżku i opuścić salę. Chodziłem w jedną i drugą stronę próbując uspokoić myśli. Wiem, że włamanie do domu to chyba najgorsze co mogła zrobić Miriam. Bez naszych mocy mogło dużo się wydarzyć. Jej słowa dały mi do zrozumienia, że miłość i depresja to złe połączenie. Taka kumulacja doprowadziła nas tutaj, bo wcześniej nic z tym nie zrobiłem. Mogłem to zgłosić przełożonemu i wysłaliby ją na badania, ale chciałem pomóc jej na własną rękę. I teraz nie wiedziałem co stało się z Alex, ale bardzo się bałem. Stiles zadzwonił po resztę przyjaciół i próbował mnie uspokoić. Na darmo.
W końcu po długich trzydziestu minutach z sali wyszła Melissa.- Co z nią? - od razu zapytałem.
- Jest w porządku. Zbyt duży stres wywołał skurcze i krwawienie, ale na szczęście dziecku nic nie jest..
- Dziecku? - powtórzyłem sądząc, że się przesłyszałem.
- Przepraszam, nie powiedziała ci? - zdziwiła się Melissa. - Była na badaniach dwa tygodnie temu. To dlatego Scott czuł jej obecność po śmierci i dlatego jej oczy mają czerwoną poświatę.
- Nie wiedziałem.. - naraziłem swoją kobietę i nasze dziecko na niebezpieczeństwo. Gdybyśmy jej nie usłyszeli, albo co gorsza, gdyby mnie nie było.. Założyłem dłonie za głowę i spojrzałem na sufit. Czemu mi nie powiedziała?
- Możesz do niej wejść, jeśli chcesz. - dodała. - Tylko ogranicz jej stres, proszę.
- Oczywiście, dziękuje. - wysiliłem się nawet na uśmiech. Wszedłem do sali i podszedłem do łóżka, na którym spała Alex. Usiadłem na krześle obok niej i najzwyczajniej w świecie zacząłem płakać błagając aby mi wybaczyła.
----Enjoy!
V.

CZYTASZ
Sacrifice || Theo Raeken
WerewolfAlexandra Evans - na pozór niczym nie wyróżniająca się nastolatka, która na co dzień chodzi do szkoły, odrabia lekcje i jest chodzącym przykładem dla młodszych roczników. Kto by pomyślał, że wraz ze Scottem i resztą przyjaciół spotykają się po noca...