- Nie sądzicie, że to dziwne? Myślicie, że naprawdę jest od Masona? - zapytała Malia.
- Potwierdził to. - powiedział Liam. - Mia, jego kuzynka, jest betą. Dlatego Monroe ją obserwuje.
- Minęły 3 lata i nagle stwierdziła, że znowu uderzy w Beacon Hills? - Stiles jak zwykle szukał wyjaśnienia całej sytuacji. Mnie nie obchodził jej tok myślenia. Chciałam się jej tylko pozbyć jak najszybciej.
- Wiedziała, że wyjechaliśmy, a jednak wolała poczekać na nasz powrót. - dodał Theo.
- Chce mieć nas w jednym miejscu. Wygoda, po prostu. - wtrąciłam.
- Chce nas wykończyć. - zgodził się z moim słowami Scott.
- Musimy mieć oczy do około głowy. Nie wiadomo co planuje, ale może uderzyć w każdej chwili i coś czuje, że nie zacznie od nas.
Minęło parę tygodni, a słuch o Monroe zaginął. Każdego wieczoru patrolowaliśmy miasto, ale nie udało się złapać nawet zapachu. Jakby nagle postanowiła zniknąć.
Nie miałam zamiaru na to narzekać, a nawet wolałam korzystać z tych chwil spokoju.
W piątek po pracy umówiłam się z Lydią i Malią na zakupy. Krążyłyśmy po sklepach w poszukiwaniu prezentu dla Theo z okazji czwartej już rocznicy związku.- Nie rozumiem po co sobie kupować prezenty z takiej okazji. To tylko kolejny rok. - westchnęła Malia.
- Gdybyś była w związku dłużej niż parę miesięcy to na pewno zrozumiałabyś powagę sytuacji. - odpowiedziała jej Lydia przeglądając męskie ubrania. - Może jakaś koszula?
- Ja po prostu korzystam z życia, a kolejna koszula do kolekcji to słaby pomysł.
- Z każdym rokiem jest coraz trudnej coś znaleźć. - rzuciłam sfrustrowana.
- Nie musisz nic mówić. Święta, walentynki, urodziny i rocznica. Oni mają o wiele łatwiej. Kupią jakiś łańcuszek, za chwile bransoletkę do kompletu i jakieś kolczyki.. rok z głowy.
- I tak w kółko, bo raz złoto, a raz srebro. No i inne zawieszki. - dodałam.
- Ja chyba cieszę się, że jestem singielką. - skomentowała Tate.
Po około godzinie udało mi się w końcu znaleźć idealny prezent, a mianowicie elegancki zegarek wykonany z czarnego złota. Prezentował się nienagannie więc bez zastanowienia zakupiłam przedmiot. Zapakowany w ładne pudełko został od razu schowany na dno mojej torebki aby przypadkiem nie został zauważony przez Theo, który już powinien być w domu.
Skierowałyśmy się do wyjścia na parking, gdy nagle Lydia złapała nas za ręce i pociągnęła za jeden z filarów.- Co ty robisz? - zdziwiłam się. Lydia otworzyła usta aby coś powiedzieć, ale przerwała jej Malia.
- Czy to nie Theo? - skierowałam wzrok tam, gdzie patrzyły dziewczyny i rzeczywiście miały rację. W kawiarni naprzeciw nas siedział Theo przy stoliku z jakąś kobietą. Miała krótkie brązowe włosy i była raczej przeciętnej urody, ale to co mnie zaniepokoiło to fakt, że wyczułam od niej pociąg seksualny.
- Idziemy tam, prawda? - zapytała Malia gotowa aby dosłownie rzucić mu się do gardła. Dla niej każda okazja to pobicia Raekena była dobra.
- Nie. - odparłam zaciskając dłonie na torebce. - Ale będę wdzięczna za wino, lody i wieczór u którejś z was.
- Nie chcesz zareagować?
- To źle zabrzmi ale lepiej poczekać na rozwój sytuacji. Na 90% to tylko zwykłe spotkanie. - wtrąciła Lydia chcąc zatrzymać zapał przyjaciółki.
- Nie wydaje mi się ale niech będzie. - rzuciła Tate. - W takim wypadku jedźmy do mnie. Tam na razie jest strefa wolna od facetów.
- Dzięki. - szepnęłam cicho rzucając ostatnie spojrzenie w stronę kawiarni. Pierwszy raz od długiego czasu nie wiedziałam co myśleć.
Nastał wieczór, a my nadal siedziałyśmy w jakiejś altanie za miastem w towarzystwie paru butelek wina oraz pustych opakowań po lodach. Kolejny minus dzisiejszego dnia był taki, że alkohol na mnie nie działał, a w tym momencie chciałabym być pijana i najzwyczajniej w świecie nie przejmować się niczym.
Telefon wyłączyłam gdzieś po dziesiątym nieodebranym połączeniu od Theo. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.- Błagam. Powiedz, że jest u ciebie. - Lydia przeczytała kolejną wiadomość od Raekena. - Dziwne, przecież pisał do Stilesa, który na pewno go poinformował, że dziś mnie nie ma w domu.
- Siedzi u niego i sprawdza czy go okłamiesz. - powiedziałam biorąc kolejny łyk napoju.
- No co ty. Serio bawią się w takie coś? - zaśmiała się Malia, po czym również jej telefon zasygnalizował nową wiadomość.
- A do ciebie napisał Scott, który również siedzi z nimi. Przed chwilą do nich dołączył po uprzednim sprawdzeniu twojego mieszkania.
- Dobra w tym jesteś.
- Po prostu ich znam. - wzruszyłam ramionami. - Ale nie chcę was dłużej tym męczyć. Wracajmy.
- Dla nas to nie problem, Alex.
- Ale dla mnie tak. Poza tym lepiej jeśli wrócę i jak najszybciej tą rozmowę będę miała za sobą. - przyznałam zbierając śmieci z podłogi.
- Chcesz się go o to zapytać? - złapała mnie za rękę Lydia.
- Nie. Powiem, że miałam fatalny dzień i potrzebowałam chwilowego detoksu. - powiedziałam ciężko wzdychając. Nie lubiłam takich sytuacji. Niewiedza była jedną z gorszych rzeczy, ale z drugiej strony to było tylko zwykłe spotkanie w miejscu, gdzie każdy mógł ich zauważyć. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
Weszłam do domu najciszej jak tylko mogłam. To było nawet zabawne zważając na to, że Theo przecież był chimerą i słyszał nawet najmniejszy dźwięk z drugiego końca ulicy. Jednak nie słysząc jego kroków tuż po zamknięciu doszłam do wniosku, że chyba mi się udało. Zdjęłam buty i odłożyłam je pod ścianą po czym skierowałam się w stronę schodów. Odruchowo spojrzałam w lewo w kierunku salonu i zamarłam. Na kanapie siedział Theo z zamkniętymi oczami i włączonym telefonem w ręce. Wsłuchując się w jego serce wywnioskowałam, że spał.. na pewno nie udawał. Podeszłam do niego i wyjęłam urządzenie z jego dłoni, ale zanim je odłożyłam zauważyłam, że miał je załączone na wiadomościach do mnie. Wysłał ich około 30, a każda była z prośbą o informacje bądź szybki powrót. Westchnęłam i zablokowałam telefon po czym odłożyłam go na stół. Spojrzałam ponownie na Theo i dopiero wtedy ujrzałam jego zmęczenie na twarzy. Wstałam i udałam się do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Ponownie zeszłam na dół i lekko szturchnęłam chłopaka w ramię. Powoli otworzył powieki, a ja w tym czasie złapałam go za rękę i pociągnęłam w swoją stronę.
- Chodź się położyć do sypialni. - odparłam i puściłam jego dłoń kierując się na górę. Nie zdążyłam jednak wejść na pierwszy stopień, bo zostałam przyparta do ściany. Spojrzał na mnie aby po chwili naprzeć swoimi ustami na moje. Całował agresywnie ale czule jednocześnie. Jakby chciał pokazać swoją złość i miłość w tym jednym geście.
- Przez chwilę czułem, że cię tracę i nie wiedziałem z jakiego powodu. - wyznał opierając swoje czoło o moje. - Wolałbym żebyś wyrwała mi serce aniżeli miała odejść.
----Enjoy!
V.
CZYTASZ
Sacrifice || Theo Raeken
WerewolfAlexandra Evans - na pozór niczym nie wyróżniająca się nastolatka, która na co dzień chodzi do szkoły, odrabia lekcje i jest chodzącym przykładem dla młodszych roczników. Kto by pomyślał, że wraz ze Scottem i resztą przyjaciół spotykają się po noca...