|44|

1.2K 59 0
                                        

Bolała mnie świadomość, że nie zdążyłam się pożegnać. Jego serce przestało bić pierwsze...
Myśl o tym napawała mnie wielkim smutkiem i bezradnością. Nasza wzajemna przestrzeń była pięknie wypełniona, a teraz muszę pogodzić się z myślą, że trzeba tą ogromną pustkę znieść... Czasem wydaje nam się, że życie będzie trwać wiecznie. Myślimy, że na wszystko nam starczy czasu. Miłość i przyjaźń nadają życiu dodatkowego znaczenia, ale warto pamiętać, że wszystko może przeminąć.

- W Beacon Hills pojawił się nowy łowca. Myśleliśmy, że zabił Piekielnego Ogara przypadkiem.. że to był amator. Teraz wiemy, że ma instruktora. - powiedział Scott podsumowując to, do czego doszliśmy w ciągu kilku dni.

- Gerarda. To moja wina. Ja go wypuściłem. - przyznał Chris Argent.

- Nie miałeś wyjścia. - odparłam.

- Mógł go zabić. - wzruszyła ramionami Malia. - Tylko mówię.

- Nie jesteśmy katami. - wtrąciła Lydia.

- Jesteśmy, gdy trwa wojna.

- Dlatego zawrzemy pokój. - oznajmił Scott.

- Z Gerardem? - zapytał Chris.

- Wiesz, co się zbliża. Ciągle powtarzamy to słowo.

- Wojna. - przyznałam z bólem serca.

- Ale jak mamy jej zapobiec?

- Zwołamy pokojowe spotkanie. Dowiemy się, czego chce Gerard i skończymy z tym wszystkim. - wyjaśnił Scott.

- Ostatnie pokojowe spotkanie miał z moim ojcem. Oślepił go i zabił resztę, w tym własnych ludzi. - przypomniałam.

- Ja pójdę. - zgłosił się Chris. - Mnie nie zabije.

- Jest pan pewien?

- Nie. - odpowiedział kręcąc głową.

- Musimy się tylko dowiedzieć czego chce. Potem możemy się targować. - powiedziałam zakładając ręce na klatce.

- Nawet jeśli się zgodzi, jego warunki mogą być ciężkie.

- I dlatego są te negocjacje. Dajesz coś w zamian. - wtrącił McCall.

- Zastanów się więc, ile możesz dać. I jak daleko się posuniesz, by powstrzymać wojnę. - powiedział pan Argent w stronę Scotta.

Chris poszedł na spotkanie z ojcem, a ja pojechałam do Lydii. Nienawidziłam bezczynności. Godziny mogą ciągnąć się niczym lata, kiedy się na coś czeka niecierpliwie. Po raz kolejny wybrałam numer do Theo. Po śmierci Bretta bałam się, że i jemu coś się przydarzyło.

- Tu Theo. Zostaw.. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę. - Cholera. - rzuciłam nerwowo.

- Nadal się nie odzywa? - zapytała Lydia zajmując miejsce obok mnie.

- Niestety nie. Nie wiem czy coś się stało, czy może odszedł.. Nie mam pojęcia. - pokręciłam głową.

- Sprawdzałaś u niego w domu?

- Chętnie bym to zrobiła ale do tej pory nie wiem, gdzie mieszka.

- Jak to nie wiesz? - zapytała obejmując mnie ramieniem.

- Od dwóch miesięcy zbywa mnie w tym temacie. Coraz bardziej zaczynam wierzyć, że najzwyczajniej w świecie mnie zostawił. - przyznałam chowając twarz w dłoniach.

- Nie bój się. - ścisnęła moją dłoń. - Od Theo nie da się tak łatwo uwolnić. Wróci, zobaczysz.

Rozmowę przerwał nam dźwięk wiadomości.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz