|42|

1.3K 61 1
                                        

Zbliżał się koniec wakacji. Za tydzień powinnam już być w nowym mieszkaniu, w Alabamie. Większość rzeczy już tam przewiozłam. Zostawiłam tylko parę ubrań i podstawowe rzeczy do higieny. W końcu nic więcej nie jest mi potrzebne.
Spojrzałam na zdjęcie stojące na komodzie. Przedstawiało mnie i Theo nad jeziorem, gdzie spędziliśmy niedawno weekend. To miał być wyjątkowy wypad za miasto. Miałam nadzieje, że w końcu dojdzie między nami do czegoś więcej, ale standardowo zawsze coś nam musiało przeszkodzić. Czyiś telefon, nagłe odwiedziny - to była u nas norma. Zawsze w nieodpowiednim momencie. Mimo wszystko zaśmiałam się myśląc o naszym pechu.
Theo.. No właśnie. Od momentu jego powrotu jestem taka szczęśliwa i naprawdę dobrze nam się układa. Naprawdę nie spodziewałam się, że kiedykolwiek wróci, a tym bardziej, że nam się ułoży. Jest cudownie poza szczegółem, że nie wiem gdzie mieszka, a on unika odpowiedzi na te pytanie.
Dzwonek do drzwi przerwał moje rozmyślenia. Odłożyłam zdjęcie i podeszłam do drzwi. Zastałam za nimi nie kogo innego jak Theo.

- Dzień dobry. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. - To dla ciebie. - powiedział i wyciągnął zza pleców różę, którą trzymał w dłoni.

- Z jakiej to okazji? - zapytałam odbierając prezent. Udałam się do salonu i włożyłam kwiat do wazonu.

- Musi być okazja? Nie mogę tak po prostu dać mojej dziewczynie prezentu? - stanął za moimi plecami i położył swoje dłonie na moich biodrach.

- Możesz, ale przeważnie wtedy masz mi coś do powiedzenia. - powiedziałam. Odwróciłam się i położyłam swoje dłonie na jego karku.

- Jedziesz za tydzień. - westchnął i oparł swoje czoło o moje. - Ciężko mi sobie wyobrazić dzień bez ciebie, a co dopiero kilka tygodni.

- Nie żyjemy w średniowieczu. Mamy telefony i samochody.

- Przez telefon nie powiem innym, że mają się odczepić. - rzucił na co zareagowałam śmiechem.

- Słodki jesteś. - poklepałam go po ramieniu i poszłam do kuchni.

- To nie jest zabawne. - stwierdził obracając mnie w swoją stronę. Złapał mnie pod udami i dźwignął aby posadzić mnie na blacie. Ustawił się między moimi nogami i zaczął jeździć swoimi dłońmi po moim ciele nie przerywając kontaktu wzrokowego.

- Nie wiem ile razy mam ci mówić, że nie zwracam uwagi na innych.

- Ale oni zwracają na ciebie, dlatego będę musiał często cię odwiedzać. - szepnął i złączył nasze usta zamykając je w czułym pocałunku. Jego dłonie znalazły się pod moją bluzką. Nie chcąc być dłużna złapałam za końce jego koszulki i pociągnęłam ją do góry. Przerwaliśmy pocałunek abym mogła zdjąć ją całkowicie. Widok jego wyrzeźbionego ciała za każdym razem robił na mnie wrażenie.

- Uwielbiam ten wzrok za każdym razem. - powiedział. Nachylił się aby ponowne złączyć nasze usta, ale zadzwonił mój telefon.

- To jest jakiś żart. - odparłam i zeszłam z blatu. Wzięłam urządzenie, na którym widniało imię mojego przyjaciela i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

- Co tam? - zapytałam.

- Widziałaś może ostatnio jakieś dziwne zachowania?

- Niekoniecznie. Znowu coś się dzieje?

- Dziś na treningu pojawił się wilk.

- Wilk? Ale taki zwykły wilk czy..

- Zwykły. Był ranny więc z Liamem poszliśmy za nim. Znaleźliśmy całą polane martwych ciał wilków.

- O mój boże. Jesteś pewny, że to nie infekcja?

- Ja tak uważam, ale Liam sądzi, że to coś nadnaturalnego.

- Liam od wyjazdu Hayden nie wie co ze sobą zrobić. Może po prostu przesadza?

- Może tak być, ale jeśli coś zauważysz, daj znać. Miłego wieczoru. - pożegnał się i się rozłączył.

- I jak? Co tym razem? - zapytał Theo siadając na kanapie. Ubrał z powrotem koszulkę co było strasznie niepocieszające.

- Znaleźli masę martwych wilków. Trzeba tylko ustalić czy to działania nadprzyrodzonych mocy.

- A ty jak myślisz?

- Będę obserwować uważniej otoczenie. Może rzeczywiście coś jest nie tak. - wzruszyłam ramionami.

- To Beacon Hills. Tu zawsze coś się dzieje.

Theo wyszedł późnym wieczorem nadal nie chcąc powiedzieć, gdzie mieszka. Nie wiem co musiałabym zrobić żeby z niego to wyciągnąć. No cóż. Przeszłam jeszcze parę razy po mieszkaniu aby sprawdzić czy na pewno wszystko wzięłam. Moje zamiary przerwał dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi zastałam Scotta i Lydie.

- Nie możemy wyjechać. - odparła Martin. - Coś wyszło, gdy połączyliśmy światy.

——————
Ostatni przed świętami :x
Wesołych Świąt kochani!

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz