|39|

1.3K 61 2
                                    

- Chcesz ugryźć Stilesa? - zapytała Lydia.

- Żeby mógł przejść przez szczelinę. - odparł Scott. - To jedyny sposób.

- Zamierzasz ugryźć wszystkich, którzy są na tej stacji? - zapytał ironicznie Peter.
Scott chciał aby Stiles przeszedł w ten sam sposób co Peter. Szkoda, że na ugryzienie nie każdy reaguje tak samo i może się to skończyć tragedią ale kto by mnie słuchał.

- Ściągniemy Stilesa i obmyślimy plan.

- Plan to ściągnąć Stilesa i opracować plan? Tylko my zostaliśmy w Beacon Hills. Jeśli nas zabiorą, zostanie tylko Lydia.

- Dlatego pójdę sam. - stwierdził Scott. - Dopóki ktoś tu jest Łowy nie odejdą.

- To nie wyjdzie. - stwierdził Hale.

- A masz lepszy plan?

- Uciekać. - zaśmiałam się słysząc jego słowa. Stary dobry Peter. Zawsze myśli tylko o sobie. Oparłam głowę o ścianę i przestałam ich podsłuchiwać.

- Wolisz siedzieć tu ze mną zamiast planować z nimi? - zapytał Theo siadając prawie obok mnie. Prawie, bo dzieliły nas kraty więzienne. Scott doszedł do wniosku, że dopóki nie uzgodnimy co z nim zrobić to zamkniemy go na komisariacie w tymczasowym „więzieniu".

- Nie chce mi się z nimi kłócić. - przyznałam opierając głowę o ścianę.

- Odeślecie mnie, prawda?

- Nie ja o tym decyduje. - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Wstawiłaś się za mną i pomogłaś, gdy zostałem ranny. - przypomniał.

- I dzięki temu teraz nie zabiegają o moją obecność. - rzuciłam patrząc w jego stronę. - Zerwałeś barierę przeze mnie. Chociaż tak mogłam się odwdzięczyć.

- Tłumacz to jak sobie chcesz. - westchnął uśmiechając się.

- Porwałeś mojego ojca. Nasłałeś Liama na Scotta, a finalnie sam go zabiłeś. Nas też prawie powybijałeś. Serio myślisz, że coś jeszcze czuje? - zapytałam zdenerwowana. Trzy miesiące leczyłam się z tej chorej miłości. Byłam na dobrej drodze, dopóki Liam nie stwierdził, że czas przyzwać go z powrotem.

- Słyszałem twoje serce, gdy zobaczyłaś mnie u Scotta. I wstawiłaś się przed sytuacją z barierą. Dlaczego?

- Miałam sen. - westchnęłam wstając z miejsca. - Byłam w opuszczonym szpitalu. Wyszłam na korytarz żeby znaleźć kogokolwiek. Usłyszałam za sobą kroki. Uciekałeś przed siostrą. Biegłeś przerażony w stronę drzwi.

- Okazały się zamknięte. - wtrącił.

- Zgadza się. - spojrzałam na niego. - Więc stanąłeś zrezygnowany przy recepcji i czekałeś. Podeszła do ciebie, a ty w tym momencie spojrzałeś na mnie. Tara.. wbiła dłoń w twoją klatkę i wyjęła z niej serce, a ty.. nawet nie drgnąłeś. Po prostu na mnie patrzyłeś..

- ...tak jakbyś uśmierzyła cały mój ból. - dokończył. - Albo rzeczywiście tam byłaś.. albo oboje mieliśmy podobny sen.

- Chciałabym to postrzegać jako sen.. ale nie umiem, dlatego się wstawiłam. - wyjaśniłam.

- Bólu nie odbierzesz komuś, kogo nienawidzisz. - dodał gdy skierowałam się do wyjścia.

-  Serce nie zawsze zgadza się z rozumem. - rzuciłam i dołączyłam do reszty aby wysłuchać jaki jest plan.

- Zostaniecie tutaj. Ja, Lydia i Malia spróbujemy znaleźć szczelinę. - wyjaśnił Scott i wraz z dziewczynami opuścili posterunek. No to sobie pogadaliśmy. Usiadłam przy biurku i ułożyłam nogi na blacie. Wyciągnęłam telefon i podłączałam słuchawki. Włożyłam je do uszu i puściłam album Miley Cyrus. Chwila spokoju.


Sacrifice || Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz