Czas do południa zleciał im na ogarnianiu rzeczy Harry'ego. Łapa znalazł w piwnicy jakieś łóżeczko, zapewne jeszcze jego lub Regulusa, które wyczyścili i ustawili w swojej sypialni. Zgodzili się, co do tego, że przez jakiś czas mały będzie spał z nimi, tak na wszelki wypadek. Z nieużywanego pokoju przyciągnęli średniej wielkości szafę, w której ułożyli rzeczy malca. Z niechęcią stwierdzili, że chłopiec ma niewiele ubrań, więc będzie trzeba wybrać się na zakupy.
Nie zauważyli, kiedy minęło południe i nadszedł czas wizyty gajowego. W domu rozległ się dźwięk dzwonka. Łapa poleciał otworzyć, a Lunatyk sprzątnął ostatnie rzeczy i ruszył zaraz za nim z Harry'm na ręku.
— Witaj, Hagridzie — przywitał się z pół-olbrzymem stojącym na progu. — Napijesz się herbaty?
— Z chęcią — odpowiedział, uśmiechając się do bobasa, który patrzył na niego oniemiały.
— Ja zrobię, a wy idźcie do ogrodu — odezwał się Syriusz. Remus kiwnął głową, wychodząc na podwórze.
Jak na początek listopada, pogoda była piękna. Na niebie nie było żadnej chmurki, słońce przyjemnie grzało w twarz, a lekki wietrzyk delikatnie poruszał ostatnimi listkami tego sezonu. Za domem stała niemała huśtawka, stolik i parę krzeseł tarasowych. Gajowy nawet nie próbował zmieścić się na krześle, tylko od razu przysiadł na huśtawce, która skrzypnęła niebezpiecznie pod jego ciężarem. Oboje postanowili to zignorować.
— I jak tam się trzymata? — spytał Hagrid, gdy Lunatyk usadowił sobie chłopca na kolanach.
— Nie jest najgorzej, ale mogło być lepiej — odpowiedział, dla odstresowania bawiąc się włoskami malca. — Syriusz jest całkiem przybity, choć próbuje tego nie pokazywać.
— Trudno mu się dziwić, cholibka. James był dla niego jak brat — przyznał, na co szatyn kiwnął głową, nie patrząc na niego.
Nie zdążyli powiedzieć nic więcej, gdyż zaraz pojawił się Syriusz z herbatą - Hagrid odwiedzał ich w miarę często, co poskutkowało tym, że mieli schowany jeden większy kubek specjalnie dla niego. Postawił kubki na stolik i klapnął na krzesło obok Remusa. Chwilę siedzieli w niezręcznej ciszy, nie mając siły się odezwać. Każdy wiedział, o czym muszą porozmawiać, lecz nikt nie miał na to zbytniej ochoty. W końcu jednak Łapa przerwał ciszę.
— Złapali go chociaż? — spytał szeptem, nie mogąc dłużej wytrzymać w tej niepewności.
— Nie — odpowiedział mu gajowy smutnym tonem i pokręcił głową. — Zdążył uciec.
— Cholerny szczur — warknął, po czym odwrócił się do Harry'ego, który spojrzał na niego. — Pamiętaj mały, aby nigdy nie ufać szczurom.
Bobas zaśmiał się, całkowicie nie rozumiejąc powagi sytuacji. Śmiech chłopca był tak zaraźliwy, że chwilę potem cała trójka podśmiewała się lekko. Zaraz jednak spoważnieli, przypominając sobie, w jakiej sytuacji się znajdują.
Gajowy sięgnął po kubek z herbatą, nie bardzo wiedząc, co ma teraz powiedzieć. Harry znów na niego spojrzał. Na twarzy malca malowało się zdziwienie i jakby lekkie przerażenie - nigdy wcześniej nie widział tak dziwnego człowiek. W gruncie rzeczy w ogóle nie widywał zbytnio ludzi - jedynymi takimi byli jego rodzice, wujkowie i pani Bagshot, która co jakiś czas przychodziła do nich na herbatę. Hagrid wywoływał u niego niemałe zdziwienie.
— A co z... Sam-Wiesz-Kim? — odezwał się w końcu Remus, nie patrząc na żadnego z nich.
— Zniknął, nikt go nie widział. Całkiem jakby rozpłynął się w powietrzu — pokręcił głową w geście zrezygnowania.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...