✯37✯

1K 119 32
                                    

Pierwszy list mężczyźni otrzymali jakoś w połowie września. Siedzieli właśnie przy śniadaniu po kolejnej niezapomnianej nocy, kiedy w szybę zapukała biała sowa śnieżna. Remus, siedzący przodem do okna, od razu poderwał się z siedzenia i ruszył w jej stronę z niemałym uśmiechem. 

— Witaj, Hedwigo — powitał ptaka, który od razu podleciał na stół i wyciągnął nóżkę w stronę bruneta dokańczającego grzankę. 

— Co tam dla nas przyniosłaś, kochana? — spytał, dobrze wiedząc, że sowa i tak mu nie odpowie. 

Odwiązał liścik i podsunął Hedwidze talerz z resztką śniadania, aby poskubała trochę grzanki, po czym odwiązał wstążeczkę z pergaminu i rozwinął go.

Drodzy Wujku Łapo i Wujku Lunatyku!

Na wstępie chciałem Wam tylko powiedzieć, że dostałem się do Gryffindoru! Miałeś rację wujku Łapo, Tiara Przydziału wzięła pod uwagę moje zdanie – wybłagałem u niej, aby nie dawała mnie do Slytherinu.

Remus, który czytał Syriuszowi przez ramię, spojrzał na niego ze zdziwieniem. Starszy tylko wzruszył niewinnie ramionami i powrócił do czytania.

Oprócz tego, wszystko u mnie w porządku i mam nadzieję, że u Was też. No może oprócz jednego incydentu. Dostałem się do gryfońskiej drużyny w Quidditcha! Profesor McGonagall powiedziała, że takiego talentu, to od dobrych dziesięciu lat nie widziała. Fred i George też są w drużynie, więc obiecali, że mnie wprowadzą. Pierwszy trening mamy w tą sobotę, trzymajcie za mnie kciuki. 

Łapa myślał, że się pomylił. Trzy razy przeczytał ten jeden akapit, zanim był w stu procentach pewny, że to, co czyta naprawdę jest tam napisane. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na pochylającego się nad nim męża.

— Dostał się do drużyny Quidditcha. Jako pierwszoroczny — powiedział średnio przytomnie. 

— Niesamowite, prawda? — Lunatyk także nie mógł wyjść z podziwu.

— DOSTAŁ SIĘ DO DRUŻYNY QUIDDITCHA JAKO PIERWSZOROCZNY! — wykrzyknął tym razem w pełni świadomy sensu tych słów. 

Momentalnie podniósł się z krzesła i zaczął skakać po całej kuchni, powtarzając w kółko ,,dostał się do drużyny Quidditcha", ,,pierwszoroczny"

Remus tylko patrzył na to z pobłażliwym wyrazem twarzy, lecz i on był niesamowicie dumny z chłopca. Nie wiedział, jak mu się to udało – w końcu jeszcze żaden pierwszoroczniak w historii Hogwartu nie dostał się do drużyny. Tych z drugiego roku też wcale nie było tak dużo. Sam James Potter dostał się dopiero na trzecim roku i to już było coś. Ale pierwszoroczniak? Nie mógł tego pojąć. 

— Trzeba kupić mu miotłę. Najlepiej jakąś najnowszą. Przecież nie może latać na tych szkolnych wypierdkach — powiedział nagle brunet, przestając skakać po całym pomieszczeniu. — Trzeba zaraz polecieć do najlepszego sklepu ze sprzętem i coś mu wybrać. Musi zdążyć dojść przed sobotą... — mówił szybko, na jednym wdechu, popadając w kolejny trans.

— Syriuszu, uspokój się. Najpierw trzeba się dowiedzieć, czy w ogóle możemy przysłać mu miotłę, skoro pierwszoroczni nie mogą ich posiadać. Poza tym, jak zaliczy jeden trening na szkolnym wypierdku, to też nic mu się nie stanie.

Kiedy Łapa uspokoił się na tyle, aby z powrotem przysiąść na krześle, szatyn podzielił się z nim swoimi rozmyślaniami. 

— Ma talent po ojcu i dużo ze mną ćwiczył, także wcale mnie to nie dziwi — odpowiedział mu brunet. — Cholera, ale Rogacz byłby z niego dumny — przyznał cicho.

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz