Listopad minął im w zastraszająco szybkim tempie. Nim zdążyli się obejrzeć, nastał grudzień, a co za tym idzie - w całej Anglii zagościła świąteczna atmosfera. Mimo, że do Bożego Narodzenia został jeszcze niecały miesiąc, sklepy już wystawiały dekoracje, niektórzy przystrajali domy, natomiast inni ścinali choinki, by potem móc je sprzedać jako drzewka bożonarodzeniowe.
Jedynym aspektem, który niszczył przyjemną atmosferę była zbliżająca się nieubłaganie pełnia księżyca, która miała przypaść na piętnasty dzień miesiąca.
Im bliżej było połowy grudnia, tym Remus stawał się coraz bardziej markotny i zmęczony. Bóle głowy nasilały się z każdym dniem, a on do końca nie wiedział, czy było to spowodowane nadchodzącą przemianą, czy może tym, że ewidentnie zbyt dużo się zamartwiał. Czym? Oczywiście tym, czy na pewno zrobili dobrze, zgadzając się na oddanie Harry'ego pod opiekę Weasley'ów na tą jedną noc w miesiącu. Mimo zapewnień Molly oraz Syriusza, Lunatyk ciągle nie był do końca przekonamy, co do tego pomysłu, lecz było już za późno, aby się wycofać.
Piętnastego grudnia z samego rana Black odstawił chłopca do Nory, zostawiając także jego rzeczy oraz instruując parę, co robić i jak sobie z nim radzić. Ci tylko uśmiechnęli się przyjaźnie i wypchnęli mężczyznę za drzwi, mówiąc, że przecież sobie poradzą, a on już dawno powinien być przy mężu. Oczywistym jest fakt, że nie potrzebowali żadnych instrukcji dotyczących zajmowania się maluchami - przecież mieli ich aż siedem. Pożegnał się z małżeństwem i wsiadł na motocykl, spiesząc ile sił, by jak najszybciej znaleźć się przy swoim wilczku, którego zostawił śpiącego, bez żadnego ostrzeżenia, że wychodzi.
Remusa obudził ryk silnika na podjeździe ich domu. Przetarł zaspane oczy i momentalnie się skrzywił, kiedy fala bólu zalała jego mięśnie. Chciał się podnieść, lecz był na to stanowczo zbyt słaby. Skończył więc, leżąc w bezruchu z twarzą wciśniętą w poduszkę, próbując stłumić własne jęki, czy nawet czasem ciche okrzyki bólu.
Łapa wpadł do domu z prędkością błyskawicy i wytężył słuch. Gdy nie usłyszał nic, co by wskazywało na to, że Lunatyk już nie śpi, skierował się schodami na górę do sypialni.
Otworzył drzwi najciszej, jak potrafił, nie wiedząc, czy szatyn przypadkiem jeszcze nie śpi, i na palcach wszedł do środka. Remus ciągle leżał w tej samej pozycji, odwrócony przodem do wejściami. Usłyszał, jak Syriusz przekracza próg pokoju, lecz nie miał nawet siły uchylić powiek.
Brunet podszedł do łóżka i przyklęknął przy wezgłowiu. Lunatyk był tak wciśnięty w poduszkę, że Łapa nie mógł stwierdzić, czy już się obudził. Nie był by pewny, czy w ogóle żyje, gdyby nie chaotyczne ruchy jego klatki piersiowej. Delikatnym ruchem pogłaskał go po włosach.
— Remi — szepnął, dobrze pamiętając o wyczulonych zmysłach męża. — Hej, śpisz?
Odpowiedział mu cichy pomruk i szatyn przekręcił lekko głowę, aby spojrzeć na mężczyznę. Na jego czole widniały kropelki potu, oczy wyrażały ból, zmęczenie i oczywistą niechęć do tego, co się dzieje, a usta rozciągnęły się w nieprzyjemnym grymasie.
— Obudziłem cię? — spytał cicho.
— Nie — odpowiedział słabym, zachrypniętym głosem. Nie było to do końca prawdą, bowiem to właśnie odgłos silnika motocykla Łapy zbudził szatyna, lecz nie chciał mu tego mówić, aby ten niepotrzebne się nie zamartwiał.
Wpatrywał się w szatyna ze smutkiem w oczach, a jego ręka nie przestawała przeczesywać jasnych włosów.
— Zrobię śniadanie. Poczekasz na mnie?
— Nie bardzo mam inny wybór — spróbował wymusić choć delikatny uśmiech, lecz w tym momencie kolejna fala bólu zalała jego ciało, tym razem wyrywając z niego cichy okrzyk.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...