✯42✯

870 103 17
                                    

Kiedy małżeństwo razem z Harry'm, odebranym chwilę wcześniej z peronu 9¾, dotarli z powrotem na Grimmauld Place 12, pierwszym, co zrobił chłopiec, było klapnięcie przy stole i wyciągnięcie w stronę Syriusza pergaminu ze zgodą na wyjście do Hogsmeade w następnym roku szkolnym. Łapa spojrzał na zgodę i uśmiechnął się półgębkiem. Nic się nie zmieniło od momentu, kiedy oni uczęszczali do Hogwartu. 

Bez słowa podpisał chrześniakowi przyzwolenie i oddał mu je z uśmiechem. Odwrócił się do Remusa.

— Pamiętasz, jak my mieliśmy pierwszy raz iść do Hogsmeade? — spytał, widocznie oddając się wspomnieniom.

Szatyn także się uśmiechnął.

— Rodzice nie chcieli podpisać ci zgody na wyjście, a my obiecaliśmy, że bez ciebie nie pójdziemy...

Brunet zerknął na przysłuchującego im się Harry'ego.

— Wymknęliśmy się wtedy ze szkoły tajemnym wyjściem i wróciliśmy dopiero po północy.

— O mało co nie przyłapał nas Filch — dokończył ich wypowiedź Lunatyk, teraz jakby z lekkim wyrzutem w głosie. 

— Warto było — przyznał Black. — No, ale nie o nas powinniśmy teraz mówić. Co tym razem odwaliłeś w tej jakże cudownej szkółce, Bambi? Tym razem nie dostaliśmy żadnego listu od Dumbledore'a.

Chłopiec podrapał się po karku zmieszany. Nie wiedział czy ma okazać dumę, czy może raczej skruchę. To, co zrobił w tym roku także było niebezpieczne i lekkomyślne, lecz na koniec dyrektor znów przyznał im kolejne punkty dla Gryffindoru. Więc chyba znów się popisał. W końcu spojrzał na wujków.

— Możliwe, że udało nam się znaleźć i otworzyć tą Komnatę Tajemnic i możliwe, że przez to jeden z nauczycieli wylądował w Św. Mungu. Ale za to udało nam się uratować Ginny i innych spetryfikowanych, w tym także Hermionę i napady ustały, kiedy zabiłem bazyliszka. Co prawda jemu też nie było daleko od pozbawienia mnie życia, ale uratowały mnie łzy feniksa Fawkes'a — powiedział praktycznie na jednym wdechu i obserwował reakcję małżeństwa. — To tak w dużym skrócie — przyznał, widząc, że ci już mają zamiar zadać mu jakieś pytanie.

Nastała minuta nieprzyjemnej ciszy, po której...

— Wpakowałeś nauczyciela do Św. Munga?! — upewniał się Remus.

— Zabiłeś bazyliszka?! — wykrzyknął w tym samym momencie Łapa.

Mężczyźni spojrzeli po sobie z niedowierzaniem na twarzy. 

— Noo... w Św. Mungu wylądował profesor Lockhart... — wyjaśnił, trochę jakby z siebie zadowolony. — A bazyliszek był odpowiedzialny za te wszystkie ataki na uczniów. Petryfikował ich swoim spojrzeniem.

— Jak... — zaczął ponownie szatyn i, przymknąwszy oczy, westchnął głęboko.  — Jak udało ci się znaleźć, a, co ważniejsze, otworzyć Komnatę Tajemnic?

— Okazało się, że wcale nie jest to takie trudne. I trochę pomógł nam Hagrid. Kiedy spetryfikowali Hermionę, poszliśmy z Ronem powiedzieć o tym Hagridowi. To było niedługo przed tym, jak został zatrzymany. Powiedział nam, żebyśmy szli za pająkami. Na początku nie zrozumieliśmy, o co chodzi, lecz potem zobaczyliśmy malutkie pajączki idące gęsiego w stronę Zakazanego Lasu. Nie pozostawało nam nic innego, jak posłuchać Hagrida i rzeczywiście za nimi iść... —opowiadał Harry, a mężczyźni z każdym jego słowem popadali w coraz to większą zadumę pomieszaną z przerażeniem. 

Ten chłopiec z każdym tygodniem, miesiącem, zadziwiał ich coraz bardziej. Jednocześnie coraz bardziej się o niego bali, bo skoro takie przygody miał na pierwszym i drugim roku i już któryś raz z kolei pokonał Voldemorta, to Merlin jeden wie, co mu się przydarzy w kolejnych latach. A przed nim jest ich jeszcze pięć. 

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz