Syriusza tak bardzo pochłonęły przygotowania świąteczne, że całkiem zapomniał o tym, iż zobowiązał się odebrać Lunatyka i Harry'ego z King's Cross. Dlatego, kiedy zegar wybił trzecią po południu, zerwał się szybko z kanapy, na której odpoczywał po myciu okien, i popędził na górę, aby się przebrać. Piętnaście minut później był już w drodze, wyklinając sam na siebie, że nie pamiętał o czymś tak ważnym. Na szczęście się nie spóźnił – na miejsce dotarł dziesięć minut przed wtoczeniem się pociągu na peron.
Od razu zaczął wypatrywać w tłumie uczniów i dorosłych swojego męża i chrześniaka, co nie było najłatwiejszym zadaniem, zważając na ilość ludzi, która zdążyła zebrać się na stacji. Dokoła niego dzieci witały się z rodzicami, a on ciągle rozglądał się za swoimi pociechami. Zauważył już nawet Rona z Hermioną, lecz Harry'ego nigdzie nie było.
W końcu zjawił się i on wraz z Lunatykiem powoli kroczącym za nim. Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, okularnik przyśpieszył kroku i zaraz padł wujkowi w ramiona, przytulając mocno. Łapa objął go, rozkoszując się przyjemnym ciepłem, które rozlało się po jego wnętrzu. Kiedy tylko chłopiec się od niego oderwał, prawie rzucił się na szatyna, o mało co nie zwalając go z nóg. Remus zaśmiał się, lecz także przytulił starszego.
— Łapo, przecież widzieliśmy się niespełna dwa tygodnie temu — przypomniał, uśmiechając się jednak szeroko.
— O dwa za dużo — wymamrotał brunet z twarzą przyciśniętą do ramienia męża.
✯✯✯
W domu Lunatyka powitała miła niespodzianka – salon, jak i ich sypialnia, błyszczały czystością, cała kuchnia zastawiona była świątecznymi potrawami, czekającymi tylko na swój moment chwały, pokój Harry'ego przyozdobiony był świątecznymi dekoracjami, a w rogu salonu stała dorodna choinka, wokół której piętrzyły się kartony z bombkami i innymi ozdobami.
— Nie zdążyłem udekorować reszty pokoi i stwierdziłem, że z ubieraniem choinki poczekam na was. Tak, jak zawsze — przyznał, chodząc za pozostałą dwójką między pomieszczeniami.
— Odwaliłeś kawał dobrej roboty — stwierdził Potter, ciągle rozglądając się po własnej sypialni.
— Harry ma rację — zapewnił Remus, stając przed brunetem. Zarzucił mu ręce ma ramiona i zbliżył twarz do jego. — Jestem z ciebie dumny i cholernie wdzięczny, bo gdyby nie ty, to musiałbym jeszcze teraz ślęczeć nad tymi wszystkimi przygotowaniami. Świetnie sobie poradziłeś.
Łapa uśmiechnął się lekko, choć widać było, że jest z siebie zadowolony. Nie zdążył odpowiedzieć, kiedy poczuł usta młodszego na swoich. Jego dłonie automatycznie znalazły się na talii drugiego, przyciągając go bliżej siebie. Był spragniony jego bliskości, dotyku, ciała. Po prostu jego całego. Remus miał rację – widzieli się niecałe dwa tygodnie wcześniej – lecz dla Blacka te dwa tygodnie równie dobrze mogłyby być wiecznością. Dla niego jeden dzień to już było za dużo.
Zatracili się w sobie nawzajem, co jednak nie trwało długo. Zaraz z drugiego końca pomieszczenia dobiegło ich znaczące chrząknięcie. Oderwali się od siebie i spojrzeli w tamtą stronę. Pod oknem stał Harry z rękami założonymi na piersi i wyrazem twarzy wyrażającym dezaprobatę. Ale Lunatyk zauważył w jego spojrzeniu coś jeszcze. Coś, jakby... cień zazdrości? Nie był pewien.
— Nie chciałbym przeszkadzać, ale przypomnę tylko, że ciągle znajdujemy się w moim pokoju — zaznaczył, na co Syriusz ledwo powstrzymał wybuch śmiechu. Remus także się uśmiechnął. — A ja z chęcią bym się przebrał, więc jakbyście mogli... — nie dokończył, a jedynie spojrzał znacząco w stronę drzwi.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...