✯27✯

1.2K 129 61
                                    

Pewnego przyjemnego czerwcowego dnia 1986 roku, gdy Harry wraz z wujkami zajadał się przyrządzonymi przez Lunatyka na śniadanie naleśnikami w syropie, w szybę zapukała sporych rozmiarów sowa o ciemnym, wręcz czarnym, upierzeniu. Remus podszedł do okna i uchylił je, aby ptak mógł wlecieć do środka, nie bardzo zastanawiając się od kogo może pochodzić. Sowa od razu podleciała do Syriusza, lądując idealnie przed jego talerzem, i podała mu list, który trzymała w dziobie. Ten wziął go od niej, rozwinął i zaczął czytać, całkiem nie zwracając uwagi na to, że ptak zaczyna dobierać mu się do śniadania. 

Po przeczytaniu dwóch pierwszych linijek Black uśmiechnął się szeroko. Szatyn wrócił na swoje miejsce i przyglądał się teraz mężowi, czekając, aż ten wytłumaczy mu, co wprawiło go w takie zadowolenie. Łapa skończył czytać i z powrotem zwinął pergamin, odkładając go na bok.

— Zgadnij, kto zaprasza nas do siebie na weekend — odezwał się autentycznie podekscytowany, zwracając swój wzrok na młodszego.

— Zaskocz mnie — powiedział ten, na co w odpowiedzi brunet podał mu list. 

Przeleciał tekst wzrokiem, dłużej zatrzymując się jednak na podpisie. 

— Andromeda? — spytał, jakby chcąc się upewnić. 

Syriusz pokiwał rozradowany głową.

✯✯✯

Odpisali na list kuzynce Syriusza, oczywiście zgadzając się na odwiedzenie ich małej rodzinki i niecały tydzień później stali przed kominkiem, z torbą podróżną leżącą na podłodze, szykując się do opuszczenia domu i zanocowania u Andromedy. 

Łapa jako pierwszy wskoczył do kominka, nie mogąc doczekać się spotkania z kuzynką. Chwycił garść proszku Fiuu, wypowiedział adres, jaki kobieta podała w liście i sekundę później zniknął w zielonych płomieniach. Remus i Harry zrobili to samo, lądując w nieznanym małemu dotychczas salonie. Pierwszym, co zobaczyli był brunet przytulający Andromedę tak, jakby nie widzieli się dobre dziesięć lat. Tak właściwie to Lunatyk nie wiedział, kiedy Syriusz po raz ostatni widział kogoś ze swojej rodziny, przeważnie unikali tematów wiążących się z rodem Blacków. Pamiętał, jak kiedyś razem z, wtedy jeszcze, chłopakiem przyjechał odwiedzić kobietę w nowym mieszkaniu, lecz było to, jak jeszcze chodzili do szkoły. Z tego, co wiedział młodszy, od tamtej pory jego mąż nie spotkał się z nikim z rodziny.

Szatyn rozejrzał się po pomieszczeniu - za nim stał kominek, z którego przed chwilą wyszli, naprzeciwko ustawiony był sześcioosobowy stół z jasnego drewna, na lewo stała komoda i regał zawalony najróżniejszymi książkami, a po prawo było przejście prowadzące zapewne na korytarz, lub do innego pokoju. Całość zachowana była w ciepłych barwach, przez co Lunatyk stwierdził, iż jest tu nawet przytulnie. 

Kiedy Syriusz wreszcie puścił kuzynkę, kobieta podeszła do Remusa i Harry'ego, aby także i z nimi się przywitać. Poznali się już wcześniej, podczas pobytu całej czwórki huncwotów w jej nowym domu w wakacje po ich szóstym roku. Od tamtego czasu dużo się zmieniło...

— Witaj Remusie! — przywitała się z mężczyzną, jego też obejmując, choć może nie z takim uczuciem, jak Łapę. — Kiedy ostatni raz cię widziałam byłeś... chociaż nie, wcale się nie zmieniłeś — powiedziała, na co cała trójka wybuchła śmiechem. 

— Sporo czasu minęło od tamtych wakacji — powiedział, a na jego usta wpłynął lekki, rozmarzony uśmiech, w którym dało się wyczuć jednak nutkę smutku. 

— To prawda — rzekła kobieta i także uśmiechnęła się smutno, spoglądając na Blacka, który tylko pokiwał jej głową. Na raz jednak odwróciła się do Harry'ego, który uparcie ściskał dłoń szatyna i jakby próbował schować się za jego nogami. Kucnęła przy nim. — Ty zapewne jesteś Harry, co? Syriusz sporo mi o tobie opowiadał.

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz