✯66✯

440 51 13
                                    

Następnego dnia rano atmosfera była na tyle gęsta, że dałoby się kroić ją nożem. Siedzieli całą trójką przy śniadaniu; nikt nie śmiał się odezwać, nikt nie wiedział jak. Wydarzenia z poprzedniego wieczoru wywarły na nich takie wrażenie, że jeszcze nie do końca potrafili się po nich pozbierać i przystosować do nowej sytuacji.

Syriusz siedział zmarkotniały i grzebał widelcem w talerzu. Co chwilę czuł na sobie palące spojrzenie męża, lecz nie mógł zebrać się w sobie, aby rozpocząć rozmowę z chrześniakiem. Jakaś nadprzyrodzona siła powstrzymywała go przed tym. Lub po prostu własny strach.

Harry skończył posiłek, wstał od stołu i odstawił talerz do zlewu. Miał zamiar skierować się z powrotem do swojego pokoju, gdzie mógłby na spokojnie pogrążyć się w rozmyślaniach na temat planu poszukiwania horkruksów, lecz w miejscu zatrzymał go głos wujka.

— Harry, mógłbyś... usiąść jeszcze na chwilę? — spytał niepewnie Łapa, nie patrząc na chłopaka. — Chciałbym z tobą porozmawiać.

Potter posłusznie powrócił na swoje miejsce i wbił wyczekujące spojrzenie w mężczyznę. Chwilę siedzieli w nieprzyjemnej ciszy, lecz w końcu brunet postanowił się odezwać.

— Chcę, żebyś wiedział... że strasznie mi przykro z powodu tego, co stało się wczoraj — zaczął. — Przepraszam. Nie chciałem, żeby aż tak mnie poniosło...

— Nie szkodzi, rozumiem... — przerwał mu, podświadomie czując, że ta rozmowa nie przypadnie mu do gustu.

— Nie, Harry, posłuchaj mnie — uciął, zanim chłopak zdążył chociażby skończyć tę myśl. — Nie, inaczej. Wiem, że nie posłuchasz, więc chociaż wysłuchaj mnie. Proszę. Potem będziesz mógł wrócić do siebie i robić co tylko dusza zapragnie. W końcu niedługo będziesz pełnoletni.

Harry momentalnie pożałował, że użył wczoraj tego argumentu. Właśnie stało się dla niego jasne, że teraz będzie to obracane tylko przeciw niemu.
Nie odpowiedział więc, a jedynie skinął głową na znak, że mężczyzna może kontynuować.

— Chciałem tylko powiedzieć, że jest mi naprawdę przykro z powodu tego, jak wczoraj zareagowałem. Wiem, że powinienem być teraz dla ciebie wspierającym wujkiem, lecz trochę się zdenerwowałem, kiedy zdałem sobie sprawę, że przez tą misję naprawdę mogę cię stracić. Bo możesz argumentować to, jak tylko chcesz, ale ja i tak do końca będę obstawał przy tym, że jest to misja samobójcza. A ja... po prostu się o ciebie boję — urwał, jakby sprawdzając czy chłopak ma coś do powiedzenia, lecz ten siedział w kompletnej ciszy i wpatrywał się w mężczyznę niejako skruszonym wzrokiem. Łapa kontynuował, jednak dopiero po ciężkim westchnięciu. — Stwierdziliśmy jednak razem z wujkiem Lunatykiem, że nie możemy trzymać cię w domu siłą — Harry przeniósł wzrok na szatyna, który wpatrywał się w męża dumnym spojrzeniem, które jednak próbował ukrywać za maską powagi. — Dobrze wiedziałeś, co robisz, mówiąc, że za miesiąc będziesz pełnoletni i rzeczywiście miałeś wtedy rację – za miesiąc nic nie będzie w stanie cię tu zatrzymać, żadne prośby czy groźby, więc postanowiłem, że mimo wszystkich zastrzeżeń, które mam wobec tego pomysłu, będę wspierać cię na tyle, na ile dam radę i trzymać kciuki, żebyś wrócił do nas w jednym kawałku. Żywy — dodał na koniec, kiedy brwi Pottera powędrowały w górę, jakby rzucając mu wyzwanie. Uśmiechnął się, choć nie był to najszerszy uśmiech, jaki miał w zanadrzu, lecz najszczerszy na jaki mógł się wtedy zdobyć.

A Harry to doceniał. Niewątpliwie doceniał to, że wujek przestał z nim walczyć i pozwolił, aby działał według własnego uznania. To dużo dla niego znaczyło. Więc oddał uśmiech i wiedział, że między nim a Blackiem wszystko jest już w porządku.
Nie wiedział, w jakie słowa ubrać to, co chciałby teraz powiedzieć, więc jedynie pokiwał zadowolony głową, na co Łapa wypuścił wstrzymywane od dłuższego czasu powietrze i rozluźnił się już całkowicie.

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz