Z początku Remus i Syriusz niezbyt przejmowali się zniknięciem Harry'ego. Wierzyli w to, że jest ukryty gdzieś w jakimś bezpiecznym miejscu z przyjaciółmi i razem czekają na odejście śmierciożerców, aby spokojnie wrócić do Nory.
Gdy atak dobiegł końca i okazało się, że raczej nikt poważnie nie ucierpiał mężczyźni pomogli rudej rodzince w sprzątaniu po całym zamieszaniu. Molly już po pięciu minutach zaciągnęła prawie wszystkich do roboty – tylko jedna Fleur zamknęła się w pokoju, który dzieliła z Billem, i wylewała rzewne łzy na tak tragiczne wesele.
Po zaledwie dwóch godzinach dom i ogród wokół niego wyglądały tak, jakby wcale chwilę temu nie miało tu miejsca mordercze najście. Każdy jednak wyglądał na niesamowicie zmęczonego i przygnębionego całą sytuacją. Usiedli w salonie, a pani Weasley poszła zaparzyć herbatę. Małżeństwo stwierdziło, że poczeka na powrót Harry'ego, po czym wrócą na Grimmauld Place 12, aby dać reszcie trochę prywatności i możliwość oswojenia się z tym wszystkim.
Następna godzina minęła im na piciu herbaty i na pozór swobodnej rozmowie, lecz gdzieś w głębi siebie Łapa zaczynał się niepokoić. Lunatyk powiedział mu, że widział trójkę gryfonów deportującą się z miejsca zdarzenia, ale po pewnym czasie brunetowi zaczęło się wydawać, że nie ma ich jednak zbyt długo.
— Wiecie może, gdzie się podziały dzieciaki? — spytała w pewnym momencie Molly. Widać było, że już dłuższą chwilę trzymała to pytanie w sobie, jakby nie chcąc martwić reszty obecnych w salonie.
Syriusz spojrzał na szatyna niepewnym wzrokiem. Nagle do głowy wpadł mu powód ich długiej nieobecności, lecz wcale nie podnosiło go to na duchu. Wręcz przeciwnie – z każdą kolejną minutą był coraz bardziej przerażony.
Remus odwzajemnił jego spojrzenie i uniósł brwi.
— Łapo, chyba nie myślisz, że... — zaczął cicho, lecz urwał i nic nie wskazywało na to, że ma zamiar dokończyć.
— W innym wypadku dlaczego nie byłoby ich tak długo? — spytał retorycznie, z całych sił powstrzymując swój głos przed zadrżeniem i zdradzeniem kotłujących się w nim emocji. — Przecież Harry tyle razy powtarzał, że nie wie, kiedy to się wydarzy. Ostrzegał, że może odejść bez ostrzeżenia, a teraz nadarzyła mu się idealna okazja, żeby zacząć...
— Przepraszam bardzo, ale o czym wy teraz mówicie? — przerwała mu kobieta, ściskająca w dłoni kubek z herbatą tak mocno, że aż pobielały jej knykcie. Jeździła wzrokiem od jednego do drugiego. — I czemu brzmi to skrajnie niebezpiecznie?
Syriusz posłał Remusowi jeszcze jedno spojrzenie i skinął głową z nieprzeniknioną miną. Ten odpowiedział mu tylko ciężkim westchnieniem i przymknął oczy, ściskając palcami nasadę nosa, jakby jeszcze raz rozważając czy to aby na pewno dobry pomysł...
— No dobrze, posłuchajcie — zwrócił się do małżeństwa Weasley po krótkiej chwili. — Ale to będzie długa i raczej niezbyt radosna historia.
✯✯✯
Parę dni wcześniej Harry poruszył z wujkami temat tego co i komu mogą powiedzieć odnośnie jego misji, w razie, gdyby musiał niespodziewanie opuścić dom. Oznajmił także, iż Ron i Hermiona zapewnili, że chcą wyruszyć z nim, choć ten kategorycznie im tego zabraniał. Dlatego też państwo Weasley mieli pierwszeństwo w dowiedzeniu się o co chodzi. Może nie w stu procentach i ze wszystkimi szczegółami – w końcu im więcej osób wie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że ktoś się wysypie, a na to nie mogli sobie pozwolić – ale był im winny wyjaśnienia, co dzieje się z ich synem, kiedy nie przebywa bezpiecznie w domu.
Tak więc Remus i Syriusz spędzili w Norze następne trzy godziny, próbując jak najjaśniej, lecz jednocześnie bez zbędnych szczegółów wyjaśnić Molly i Arthurowi, gdzie aktualnie może znajdować się ich najmłodszy syn. Nie poszło to do końca po ich myśli, gdyż zbudowanie pełnej historii z wybrakowanych urywków nie jest zadaniem najłatwiejszym, lecz mieli nadzieję, że tamci mają chociaż zarys tego, na co pisze się trójka nastolatków. Kobieta jednak namawiała, aby spróbowali się z nimi jakoś skontaktować, mimo ciągłych zapewnień obu mężczyzn co do tego, jak niebezpieczne może się to okazać. Jednocześnie nie chcieli robić jej złudnej nadziei – Harry ostrzegał, że po wyruszeniu nie będzie z nim praktycznie żadnego kontaktu dla dobra jego, jak i wszystkich innych. Kiedy odjeżdżali, Molly ciągle była lekko oszołomiona, a Arthur wydawał się szukać brakujących kawałków układanki, których niestety para nie mogła mu dać.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfic~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...