✯29✯

1.1K 130 86
                                    

W życiu każdego dziecka przychodzi kiedyś taki moment, że zaczyna się zastanawiać, skąd on się wziął? Jak to się stało, że jest na tym świecie?

Taki moment nastał i w życiu Harry'ego, a dokładniej było to pewnego przyjemnego wieczora, kiedy (jak to już mieli w zwyczaju) Harry leżał w łóżku gotowy do spania, a Syriusz przyszedł do jego pokoju, aby opowiedzieć mu bajkę na dobranoc. 

— No, Bambi, to o czym chciałbyś dzisiaj usłyszeć? — spytał, przysiadając na posłaniu, gotowy do wymyślenia kolejnej nieprawdziwej historyjki. — O smokach? Pięknej księżniczce, która została porwana przez olbrzymy? Czy może o dzielnym rycerzu, który kochał gotować?

Nastała chwila błogiej ciszy, w której chłopiec się zastanawiał. Zaraz jednak podniósł swoje zielony oczy prosto na bruneta.

— Wujku Łapo — zaczął z lekka niepewnie. — Skąd ja się wziąłem?

Blacka zamurowało. Co? Takiego pytania się nie spodziewał.

— Co masz na myśli? — zapytał, chcąc się upewnić, czy na pewno dobrze zrozumiał pytanie malca. 

— No bo każdy musiał się skądś wziąć. To niemożliwe, żeby ktoś wziął się znikąd. Skąd wziąłem się ja?

— Czy ty mnie właśnie pytasz, skąd biorą się dzieci? — upewniał się brunet. Nie mógł zrozumieć, jak Harry wpadł na takie pytanie.

Chłopiec tylko kiwnął głową i ułożył się wygodnie na poduszce, jakby już wiedział, że wujek opowie mu bardzo ciekawą historię.

Syriusz zamyślił się na chwilę. Skąd biorą się dzieci? Jak ma odpowiedzieć na takie pytanie siedmiolatkowi? Przecież nie może powiedzieć mu prawdy, takie rzeczy nie są przeznaczone dla uszu dziecka. A jednak musi wymyślić coś, co zaspokoi ciekawość malca.

— No cóż... — zaczął, ciągle niepewny, co ma powiedzieć. — Widzisz, Harry, czasem na świecie zdarza się tak, że jest jakiś pan i jakaś pani — przerwał na chwilę, zastanawiając się, jak dalej zobrazować tą sytuację dziecku. — I oni bardzo się kochają. Ale tak bardzo, że chcą pokazać innym dowód tej miłości. Wtedy właśnie decydują się na dziecko, jako dowód swojej dozgonnej miłości — Łapa nie był zbytnio zadowolony z takiego przedstawienia całej sytuacji, gdyż nie zawsze właśnie tak to wyglądało, lecz stwierdził, że na razie tyle Harry'emu wystarczy. — Czyli twoi rodzice bardzo się kochali i właśnie dlatego na świecie pojawiłeś się ty. Jako dowód ich miłości.

Na wspomnienie przyjaciół brunetowi łza zakręciła się w oku i lekki uśmiech wpłynął na usta. Tak, Lily i James bardzo się kochali.

— Ale ja nie mam rodziców — stwierdził po chwili namysłu Harry i znów wlepił zaciekawione spojrzenie w bruneta.

— To prawda, ale to nie znaczy, że nigdy ich nie miałeś. Twoja mama wydała cię na świat i razem z twoim tatą bardzo cieszyli się, że cię mają. A potem zdarzył się przykry... wypadek — to słowo ledwo przeszło mu przez gardło. Śmierć Potterów to nie był czysty przypadek, było to dokładnie zaplanowane zagranie, którego głównym sprawcą okazał się być ich dawny przyjaciel.

Mimo że od tamtego zdarzenia minęło sporo czasu, Black ciągle żywił urazę do Petera. I wątpił, aby kiedykolwiek się to zmieniło.

— Czy ty i wujek Lunatyk się kochacie? — pytanie malca było tak niespodziewane, że brunet aż się wzdrygnął słysząc je. Spojrzał na chrześniaka z lekkim niezrozumieniem w oczach, lecz jednocześnie kiwnął głową.

— Oczywiście. 

— To czemu nie macie dzieci?

Na raz na twarz Łapy wpłynął pobłażliwy uśmiech.

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz