Kiedy dotarli na miejsce, przed domem czekała już na nich Molly wraz z Ginny, obydwie z uśmiechami na ustach. Remus zsunął się z siedzenia motocykla, Harry wydostał się z przyczepy, tylko Syriusz siedział ciągle na Bestii, nieruchomy i wpatrzony w jakiś odległy punkt.
— Wujku Łapo...? — zaczął chłopak delikatnie. Ten zwrócił na niego swój niewidzący wzrok i dopiero wtedy postanowił zsiąść z pojazdu. Stanął przed chrześniakiem, przypatrując mu się uważnie, co zdradzał jedynie wyraz jego twarzy, gdyż oczy ciągle wyrażały czystą pustkę.
Niespodziewanie przygarnął chłopaka do siebie, zamykając w mocnym uścisku. Harry nie chciał płakać, lecz ten jeden gest uwolnił wszystkie kłębiące się w nim emocje. Zacisnął powieki, aby nie pozwolić łzom spłynąć.
— Tak strasznie mi przykro — odezwał się cicho Syriusz słabym tonem. — Cholera, tak strasznie cię przepraszam...
Poczucie winy uderzyło w Łapę, kiedy pierwsze zaklęcie przecięło powietrze trzy centymetry nad ich głowami. Wtedy już wiedział, że po raz kolejny zawiódł dwie najważniejsze osoby w jego życiu. Gdyby zdecydowali się lecieć za pomocą sieci Fiuu, a nie na Bestii nic takiego nigdy nie miałoby miejsca. A teraz cała trójka była mocno poobijana, ledwo uszli z życiem za to za cenę życia Hedwigi, która poświęciła się, aby ratować Harry'ego. Sowy były jednak mądrzejsze niż brunet by podejrzewał, choć w tamtym momencie miał jej poniekąd za złe, że wykazała się taką głupotą, aby dać się zabić. Przez niego Harry stracił nie tylko zwierzątko, ale i najlepszą przyjaciółkę. Nie mógł jednak wyprzeć się świadomości, że lepsze to, niż jakby sam chłopak miał stracić życie. Czemu to zawsze przez niego wszystko musi się psuć?
— Łapo... — doleciał ich niepewny głos Remusa, a jego dłoń spoczęła na ramieniu bruneta, ściskając je lekko, jakby w pocieszającym geście. — Musimy iść. Molly na nas czeka.
Mężczyzna odsunął się od chrześniaka i spojrzał w stronę Nory, przed którą teraz stała jedynie kobieta z lekko zaniepokojonym wyrazem twarzy. Ukradkiem przetarł oczy, wziął głęboki wdech, po czym skinął głową i wypakował bagaże z przyczepy. W ciszy przywrócili im normalne rozmiary i ruszyli w stronę domu.
— Merlinie najukochańszy, co wam się stało?! — zakrzyknęła Molly, podbiegając do nich kawałek.
Rzeczywiście nie wyglądali najlepiej – poobdzierani, poranieni, ale przede wszystkim zmęczeni całą sytuacją.
— Wszystko w porządku Molly — zapewnił Lunatyk. — Może wejdźmy do środka — zasugerował, rozglądając się kątem oka na wszystkie strony. Nie mogli mieć pewności, że nie są w tym momencie śledzeni.
Pani Weasley zaprowadziła ich do domu i poprowadziła na górę, gdzie pokazała ich tymczasowe pokoje. Harry wylądował w pokoju z Ronem i Hermioną, podczas gdy małżeństwo dostało osobną sypialnię zaraz naprzeciwko. Nie rozpakowywali się, tylko zostawili bagaże i od razu skierowali się na dół do salonu, gdzie spotkali się z resztą rudej rodzinki oraz Hermioną.
Dziewczyna od razu podbiegła do Pottera i przytuliła go, widząc w jakim jest stanie fizycznym. Mężczyźni klapnęli na kanapie, wyglądając na co najmniej wykończonych.
— Więc co się stało? — spytała Molly, pojawiając się w pomieszczeniu z niemałą apteczką pod pachą.
Remus opowiedział całą historię, starając się nic nie pominąć, podczas kiedy kobieta oczyszczała całej trójce rany. Łapa przez cały ten czas siedział cicho, unikając kontaktu wzrokowego z kimkolwiek obecnym w pokoju.
— Idę się położyć — powiedział, kiedy w salonie zaległa cisza. Podniósł się z miejsca i ruszył w stronę schodów, ciągle na nikogo nie patrząc. Lunatyk powiódł za nim smutnym wzrokiem. Czuł, że będzie to długa noc.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...