Zwiedzanie muzeum skończyło się po dobrych trzech godzinach. Przez cały ten czas Remus chodził zafascynowany od jednej sali do drugiej, uważnie przyglądając się każdej książce i słuchając opowieści przewodnika. Syriusz z Harry'm natomiast najchętniej już po trzeciej sali zwinęliby się do domu. Niezbyt interesowały ich te wszystkie książki sprzed trzech wieków i ich historie, lecz zmusili się do kroczenia dalej. Kiedy Łapa kupował bilety nie myślał, że zwiedzanie będzie aż tak nudne. Przemógł się, żeby nie opuścić muzeum tylko dla Remusa.
Kiedy z powrotem dotarli do motocykla była już pora obiadowa. Syriusz odpalił pojazd i w chwilę później byli już w powietrzu. Bez słowa wyjaśnienia brunet skierował Bestię w kierunku przeciwnym od ich domu. Lunatyk wciśnięty w plecy męża z zamkniętymi oczami nawet tego nie zauważył.
Zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak, kiedy wylądowali piętnaście minut za szybko. Otworzył oczy i wyprostował się na siedzeniu. Znajdowali się na skraju jakiegoś lasu, a kawałek od nich majaczyły światła miasteczka.
- Co my tu robimy? - spytał szatyn, kiedy Black zsiadł z motocykla.
- Przyjechaliśmy na obiad - oznajmił beztrosko. - Masz urodziny, więc chyba nie myślałeś, że pozwolę ci stać przy garach.
Po wypowiedzeniu tych słów podszedł do młodszego, wyciągnął do niego dłoń i skłonił się teatralnie, niczym szofer oferujący swą pomoc damie. Remus parsknął śmiechem, lecz chwycił dłoń bruneta i także zeskoczył z pojazdu. Harry czekał już na nich kawałek dalej, jakby lekko poirytowany zachowaniem wujków. Ci spojrzeli po sobie i wywrócili oczami, po czym ruszyli w kierunku miasteczka.
Między różnego rodzaju sklepikami znaleźli przyjemnie wyglądającą restauracyjkę. Weszli do środka i zalegli przy pierwszym lepszym stoliku. Jak na porę obiadową, lokal nie był zbytnio przepełniony. Minutę później podeszła do nich kelnerka i położyła na stole trzy karty dań, oznajmiając, iż wróci za chwilę. Black spojrzał na nią i podziękował z uśmiechem, na co dziewczyna zarumieniła się.
Nie była to magiczna restauracja, więc dania też były raczej przeciętne. Mężczyźni ledwo zdążyli wybrać coś dla siebie i malca, a obok nich znów zjawiła się ta sama kelnerka.
- Czy mogę przyjąć zamówienie? - spytała miło, wyciągając z kieszeni notes i długopis.
Siedzący z brzegu Syriusz podyktował jej zamówienie, a ta zapisywała je w notesie, uparcie próbując nie wpatrywać się w mężczyznę.
Kiedy dziewczyna odeszła, Harry konspiracyjnie przysunął się do wujka.
- Wujku Łapo - zaczął cicho. Kiedy brunet pochylił się nad nim, kontynuował. - Myślę, że ta pani cię lubi.
Mężczyzna tylko parsknął śmiechem i wyprostował się. Spojrzał w kierunku lady, gdzie teraz stała ich kelnerka, przecierając szmatką kufle do piwa i wpatrywała się niego nieprzytomnie. Kiedy tylko ich oczy się spotkały, dziewczyna spłonęła rumieńcem i odwróciła wzrok.
- Może masz rację, Bambi - przyznał, na powrót odwracając się do chrześniaka.
- Ale przecież ty jej nie lubisz. Ty lubisz wujka Lunatyka.
Niezainteresowany do tej pory konwersacją Remus spojrzał na nich.
- O co chodzi? - spytał wyrwany ze swoich rozmyślań na temat dzisiejszego dnia.
- O nic wielkiego, skarbie - dopowiedział mu brunet i kątem oka zerknął w stronę lady, z satysfakcją zauważając, że wzrok dziewczyny po raz kolejny wrócił do niego. Chcąc to wykorzystać sięgnął przez stół po dłonie szatyna i przyciągnął je do swoich ust, całując delikatnie. Twarz młodszego pokryła się delikatnym rumieńcem. - Po prostu zastanawiamy się, co będziemy robić po powrocie do domu.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...