Epilog

693 53 24
                                    

*parę lat później

Ceremonii zaślubin Syriusz praktycznie nie widział, gdyż jego oczy co chwila zachodziły nieproszonymi łzami szczęścia.

Udało mu się. Udało mu się odchować chrześniaka, wyprowadzić go na ludzi i pokazać niezliczone drogi, którymi mógł pójść już jako dorosły człowiek. Udało mu się nie zawieść Jamesa i Lily i dopilnować, aby ich syn był cały i zdrowy. Żywy. Szczęśliwy z miłością swojego życia u boku. Udało mu się nie być tak gównianym wujkiem, jakim myślał, że jest przez cały ten czas.

Teraz, kiedy patrzył (a raczej próbował) na uśmiechającego się od ucha do ucha Harry'ego, wypowiadającego słowa przysięgi małżeńskiej, wiedział, że jednak nie nawalił aż tak bardzo, jak mu się wcześniej wydawało. W końcu Potter wciąż żył i to się liczyło.

Jednak żadna z tych rzeczy nie udałaby mu się, gdyby nie Remus, jego kochany, wspaniały mąż, który wspierał go w każdej sekundzie ich wspólnej drogi przez rodzicielstwo. Remus, jego oczko w głowie, nie zdawał sobie nawet sprawy ile dla niego zrobił. Wszystkie nieprzespane noce, które spędzali razem, wszystkie zwątpienia, po których zawsze podnosił go na duchu, wszystkie załamania, ucieczki i powroty, cała ta miłość, którą Lunatyk darzył Łapę i którą Łapa oddawał mu z nawiązką. Tylko to tak naprawdę pozwoliło Blackowi przetrwać wszystkie zawirowania w jego nędznym życiu. I był on za to cholernie wdzięczny.

✯✯✯

Kiedy młoda para wyjechała w podróż poślubną, Remus i Syriusz znów mieli dom tylko dla siebie. W gruncie rzeczy bardzo się z tego cieszyli – mimo że kochali Harry'ego całym sercem, to czuli, że chwila odpoczynku od chłopaka dobrze im zrobi.

Romantyczna, wcześniej przyrządzona przez parę, kolacja przy świecach i parę kieliszków wina już po chwili zaprowadziły dwójkę mężczyzn do sypialni na piętrze, gdzie mogli nacieszyć się sobą nawzajem, jakby ponownie byli niewinnymi nastolatkami, dopiero odkrywającymi, czym tak naprawdę jest życie.

— Czy to znaczy, że i my mamy wreszcie swoje szczęśliwe zakończenie? — spytał Łapa, oddychając ciężej, kiedy usta Lunatyka jeździły po jego szyi.

— Każdy ma kiedyś swoje szczęśliwe zakończenie — wymruczał szatyn. — Jak dla mnie, my możemy świętować swoje każdego dnia — dodał i połączył ich usta w długim pocałunku, którego Black na pewno szybko nie zapomni.

KONIEC

___

Tym oto akcentem zakończyłam swoją podróż z (jak dotąd) najdłuższym opowiadaniem, jakie udało mi się napisać.
Chciałam serdecznie podziękować, jak i pogratulować osobom, które dotrwały do końca, a jeszcze serdeczniej tym, którzy byli ze mną przy tym opowiadaniu od samego początku, czyli od maja roku 2021. Tak, pisałam to opowiadanie prawie dwa lata i jestem cholernie zadowolona, że wreszcie udało mi się je skończyć.
Jak przy każdym opowiadaniu, były wzloty i upadki, były braki i napady weny, chęci do pisania i ich całkowity brak. W pewnym momencie doszło nawet do tego, że zastanawiałam się czy nie zawiesić pisania, bo strasznie przytłaczała mnie świadomość tego, że jestem tak bardzo do tyłu, że schodzi mi z tym tak długo. Ale w takich momentach na duchu podtrzymywała mnie świadomość, że są na tym świecie ludzie, którzy naprawdę to czytają i naprawdę liczą na kontynuację. Więc w końcu zebrałam się w sobie i proszę bardzo – oto, co wyszło z niezliczonej ilości godzin spędzonych przed komputerem, zarwanych nocek i wsparcia cudownych czytelników!

Mam nadzieję, że tym opowiadaniem udało mi się trafić do Waszych serc i wybaczycie mi te wszystkie potknięcia, które miały miejsce na mojej drodze do skończenia ,,Zaćmienia".

Liczę też na to, że zobaczymy się także w moich następnych pracach, a (mały spoiler) mam ich trochę w zamyśle napisać hihi

W międzyczasie zapraszam Was do moich shotów – ,,Warianty Miłości || HP one-shots" – których też (mam nadzieję) będzie teraz przybywać z większą częstotliwością

x

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz