*Hinny*
Syriusz miał wrażenie, że dzień powrotu Lunatyka do domu był najszczęśliwszym dniem w jego życiu. Oczywiście, gdyby spojrzał na to trzeźwym okiem, to nie nazwał by tego dnia najszczęśliwszym (za taki uważał dzień ich ślubu i jeszcze parę innych), lecz jednym z najszczęśliwszych. Chociaż, kiedy jego mąż wyszedł z kominka i stanął przed nim z błogim uśmiechem na ustach, czuł się szczęśliwszy niż kiedykolwiek i siłą powstrzymywał się od choćby uronienia łzy. Rzucił się młodszemu w ramiona i przytulił z taką mocą, jakby chciał go co najmniej udusić.
— Tak, Łapo, ja też się cieszę, że cię widzę — powiedział szatyn, tłumiąc w sobie śmiech.
On także był niezmiernie zadowolony z faktu, że wróci do domu chociaż na kilka dni. Mimo że w Hogwarcie czuł się, jak za dawnych lat i szkoła to był dla niego praktycznie drugi dom, to w pewnych momentach oddałby wszystko, aby znów przestąpić próg Grimmauld Place 12, położyć się we własnym łóżku i przytulić do bruneta, którego przez te trzy tygodnie brakowało mu najbardziej.
Stali tak w uścisku dobrą chwilę, nie chcąc już nigdy się rozstawać, lecz w końcu musieli się od siebie odsunąć. Black zmierzył wyższego wzrokiem.
— Bardzo źle się czujesz? — spytał, mając na myśli zbliżającą się wielkimi krokami pełnię. Zaraz przyłożył wierzch dłoni do czoła szatyna, sprawdzając mu temperaturę.
Remus parsknął lekko śmiechem. Żadne słowa nie zdołają wyrazić radości, jaką wtedy odczuwał, z powrotem mając przy sobie swój największy skarb.
— Nie jest najgorzej — przyznał zgodnie z prawdą. — Pełnia dopiero za dwa dni.
— Wiem, ale ile razy bywało tak, że już tydzień wcześniej czułeś się praktycznie nieżywy? — przypomniał brunet. — Wolę mieć pewność.
Szatyn tylko się uśmiechnął i pochylił nad mężem łącząc ich usta w czułym pocałunku, wyrażającym cały ból i tęsknotę, jakie obydwoje odczuwali przez ostatnie dni. Nie widzieli się ledwo trzy tygodnie, lecz każdy z nich czuł, jakby były to lata.
Łapa mruknął z aprobatą i wplątał palce w jasne włosy, nie pozwalając Lunatykowi się odsunąć. Teraz, kiedy znów mógł go mieć, nie miał zamiaru puszczać go szybciej niż byłoby to konieczne. Wiedział, że Remus nie zostanie z nim na długo, więc chciał maksymalnie wykorzystać każdą spędzoną razem chwilę, nawet, jeśli spotkali się tylko z powodu pełni. W tamtym momencie nie była ona aż tak wielką przeszkodą.Oderwali się od siebie dopiero, kiedy obojgu zabrakło oddechu. Ciągle pozostawali jednak w bliskim kontakcie, a ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Łapa przymknął oczy, rozkoszując się uczuciem przyspieszonego oddechu Remusa na swoich ustach. Tak długo nie widział męża i zachowywał swego rodzaju abstynencję, iż w tamtym momencie nawet najmniejsze rzeczy sprawiały, że uczucie podniecenia zaczynało wzbierać w jego podbrzuszu.
Nie mógł dłużej czekać, wystarczająco długo odmawiał sobie tego rodzaju przyjemności, czekając na ponowne spotkanie z Lunatykiem. Teraz, kiedy znów miał mężczyznę przy sobie, mógł wreszcie dać upust emocjom, które kumulowały się w nim od ich rozstania. Chwycił go za rękę i prawie biegiem pociągnął na górę, kierując się do ich sypialni.
Przez te parę sekund na twarz Lunatyka zdążył wpłynąć znaczący uśmiech. Nie opierał się brunetowi, dobrze wiedząc, że Łapa czuję się dokładnie tak samo, jak w tym momencie on sam.
Wpadli przez drzwi pomieszczenia i praktycznie na ślepo dotarli do łóżka, które skrzypnęło znajomo pod ciężarem dwójki mężczyzn. Żaden z nich nie przejmował się jakimikolwiek zaklęciami czy choćby zamknięciem drzwi – w końcu byli sami w domu i nikt nie miałby jak im przeszkodzić.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...