Lunatyk skończył śniadanie i oddał talerz Łapie. Ten odstawił go na szafkę nocną, zamiast tego chwytając za książkę, która leżała obok. Usadowił się wygodnie między nogami szatyna, opierając tył głowy o jego klatkę piersiową, i otworzył lekturę na zaznaczonej stronie. Nim zdążył przeczytać pierwsze słowo poczuł, jak palce mężczyzny znikają w jego gęstych włosach. Zadrżał prawie niezauważalnie i uśmiechnął się sam do siebie pod nosem. Zaczął czytać.
Lunatyk przymknął oczy na dźwięk spokojnego, jednostajnego tonu bruneta. Odetchnął głęboko, próbując skupić się na treści czytanej książki, lecz nijak nie chciało mu to wyjść. Pod palcami czuł miękkość jego włosów, wyostrzony węch nie pozwalał uwolnić się od słodkiego zapachu mężczyzny, całym ciałem chłonął jego bliskość, której tak bardzo brakowało mu przez ostanie kilka tygodni.
Nie zrozumiał nic z tego, co zdążył przeczytać Black, lecz w gruncie rzeczy był zadowolony. Przede wszystkim ze wspólnie spędzonego czasu, dzięki któremu udało mu się na chwilę zapomnieć o tym, co czeka go w nocy. Takie momenty uwielbiał najbardziej.
— Chyba czas na obiad — odezwał się w pewnym momencie Syriusz, zamykając książkę.
Odłożył ją na bok i jednym ruchem przewrócił się na brzuch, aby móc spojrzeć na szatyna. Ten mruknął z lekka niezadowolony i chwycił starszego za rękę, ściągając z jego nadgarstka gumkę do włosów, którą chwilę później związał ciemne włosy. Łapa przyglądał mu się zaciekawiony, po czym przejechał dłonią po stworzonej przez Lunatyka fryzurze.
— Zrobiłeś mi warkocza? — spytał z nieukrywanym niedowierzaniem.
— Nawet dwa, ale masz tylko jedną gumkę, więc musiałem związać je razem — odpowiedział, uśmiechając się sennie, jakby dumny z siebie.
Black podniósł się z łóżka i odszedł do komody, stojącej pod ścianą. Wysunął jedną z szufladek, pogrzebał w niej trochę, po czym wrócił do męża z drugą gumką w ręce. Ten od razu przejął ją od starszego i pociągnął go za rękę, aby przysiadł na krańcu posłania. Usiadł z niemałym trudem i zabrał się za poprawianie fryzury. Minutę potem Syriusz dostojnie prezentował się z dwoma warkoczami, zwisającymi luźno koło uszu. Remus zaśmiał się na ten widok, zakrywając usta ręką. Łapa delikatnie chwycił go za nadgarstek i odsunął dłoń od twarzy, wywołując tym rumieniec u Lunatyka.
— Uwielbiam, jak się śmiejesz — przyznał cicho, samemu lekko się uśmiechając.
Remus spuścił głowę, chcąc ukryć zaróżowione policzki. Słowa mężczyzny rozlały po jego ciele przyjemne ciepło, które tak uwielbiał.
Łapa dwoma palcami chwycił go za podbródek, unosząc lekko. Szatyn speszył się jeszcze bardziej, lecz tym razem nie odwrócił wzroku od srebrnych tęczówek. Black przysunął się bliżej, tak, że teraz ich nosy prawie się stykały i, nim Lunatyk zdążył coś powiedzieć, ucałował go w oba czerwone policzki, czoło i wcześniej wspomniany nos. Obydwoje kochali takie małe, uczuciowe gesty.
— Idę zrobić obiad — oznajmił wreszcie, podnosząc się na nogi. — Poczekasz tu na mnie?
— Mogę iść ci pomóc — zadeklarował momentalnie i, na potwierdzenie swoich słów, spróbował zejść z łóżka.
Nie był to jednak dobry pomysł, gdyż w jednej sekundzie ból unieruchomił całe jego ciało, wydobywając z gardła jednoznaczny jęk.
— O nie — zaprzeczył od razu brunet i położył mu dłoń na ramieniu, chcąc powstrzymać przed ponowną próbą stanięcia na nogi. — Zostajesz tutaj i odpoczywasz. Może i eliksir Pomfrey uśmierzy trochę dolegliwości, lecz nie pokona ich całkiem. Widzę, że znowu wszystko cię boli. Leż i się nie przemęczaj, wracam za parę minut.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...