Reszta tygodnia minęła im spokojnie - przeważnie siedzieli w domu, gdyż pogoda dramatycznie się pogorszyła, lecz bywały takie momenty, kiedy Syriusz łapał za miotłę i razem z małym śmigali po podwórku dobre parę godzin.
Pełnia nadeszła szybciej, niż mieliby na to ochotę. I wtedy pojawił się problem - co zrobić z Harry'm? Całą sobotę Remus przeleżał w łóżku, a Black prawie wyzionął ducha, próbując ogarnąć swojego męża i chłopca na raz. Żaden z nich nie miał pojęcia, co mają teraz zrobić. Dobrze wiedzieli, że nie mogą zostawić go samego na całą noc, a jednocześnie Łapa nie chciał, aby szatyn przechodził tą katorgę w samotności. Nie widzieli dobrego wyjścia z tej sytuacji.
Mały uciął sobie popołudniową drzemkę, kiedy Syriusz postanowił zajrzeć do Lunatyka, gdyż w jego głowie zrodził się całkiem przyzwoity pomysł. Szatyn leżał zamknięty w pokoju gościnnym, co sam zaproponował, nie chcąc przypadkiem wystraszyć Harry'ego swoim okropnym stanem. Łapa uchylił cicho drzwi, zaglądając do środka. Remus leżał rozbudzony, wpatrując się w drzwi, jakby miał ujrzeć za nimi co najmniej ducha. Brunet wszedł do pokoju i przyklęknął przy łóżku, jedną rękę przykładając do czoła szatyna. Był rozpalony. Skrzywił się na gorąc bijący od małżonka, lecz nie odezwał się - taka gorączka nie była czymś nienormalnym. Przynajmniej do momentu, dopóki mężczyzna jako tako kontaktował.
— Jak się czujesz? — spytał szeptem Black, głaszcząc młodszego po włosach. Ten wymusił od siebie cień uśmiechu.
— Nie jest źle — odpowiedział, choć całkiem mijało się to z prawdą.
Wszystko go bolało, było mu na przemian to zimno, to ciepło, miał sucho w ustach, a wyostrzone zmysły nie dawały mu spokoju. Połowę dnia męczył się, aby usnąć, co nie przyniosło oczekiwanych skutków, gdyż przez cały czas dolatywały go odgłosy pozostałej dwójki i najróżniejsze zapachy dochodzące z kuchni.
Syriusz postanowił nie ciągnąć dalej tematu samopoczucia męża, znał go zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć, iż ten za żadne skarby świata nie przyzna się do tego, że źle się czuję, tylko po to, aby nie denerwować innych. Nie był jednak świadomy tego, iż takim zachowaniem martwi ich jeszcze bardziej.
— Wymyśliłeś, co zrobić z Harry'm? — spytał słabym głosem.
— Tak! — odpowiedział bardziej rozentuzjazmowany, prawdopodobnie trochę za głośno, gdyż zaraz na twarz szatyna wpłynął grymas bólu. — Przepraszam — poprawił się. — Tak, właśnie po to do ciebie przyszedłem.
Black podniósł się z klęczek, czując, jak drętwieją mu nogi i przysiadł na krańcu łóżka, ciągle jednak nie przerywając kontaktu fizycznego z szatynem. Opowiedział mu wszystko, na co wpadł przez połowę dnia, uważając, aby nie mówić zbyt szybko i głośno. Chciał jak najlepiej dla osoby, którą tak kochał.
— Czyli... — odezwał się Lunatyk, kiedy opowieść bruneta dobiegła końca. — Chcesz skontaktować się z Molly Weasley i poprosić ją o tymczasową opiekę nad Harry'm?
— Dokładnie tak.
Lunatyk przymknął oczy, zastanawiając się chwilę. Pomysł Syriusza nie wydawał się najgorszy. Już miał zamiar się zgodzić, gdy przypomniała mu się jedna, raczej istotna rzecz.
— Nie uważasz, że to będzie zbyt duże obciążenie, jak dla Weasley'ów? Nie zapominaj, że mają siódemkę własnych dzieci, z czego Ginny ma niecałe trzy miesiące. Kolejny bobas, nawet jeśli chodzi tylko o jedną noc, może sprawić sporo kłopotów. Poza tym, nie wydaje ci się, że mogliby zacząć coś podejrzewać, gdyby Harry zostawał u nich co miesiąc? Wiem, że Weasley'owie są tolerancyjni, ale jednak wolałbym uniknąć konfrontacji w sprawie mojego problemu z innymi ludźmi.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...