Zaraz po śniadaniu Łapa wpakował się na motocykl i przebył drogę do Nory, aby odebrać Harry'ego spod opieki Weasley'ów. Zaparkował na podwórzu i podszedł do drzwi, lecz nim zdążył zapukać te otworzyły się z głuchym skrzypnięciem, ukazując uśmiechniętą od ucha do ucha Molly. Jej uśmiech jednak zbladł momentalnie, gdy zobaczyła w jakim stanie znajduje się mężczyzna.
— Syriuszu, skarbie, co się stało? — zapytała, pomijając powitanie.
Zaraz usunęła się z przejścia, wpuszczając go do środka. Ten uśmiechnął się z lekka wymuszenie i przekroczył próg, kierując się w stronę salonu.
— Witaj, Molly — powiedział z nutką ironii w głosie, przysiadając na kanapie.
Wyglądał niewiele lepiej niż rano - jedyną różnicą było to, że ściągnął usztywnienie z nadgarstka, gdyż stwierdził, że nie jest mu ono potrzebne, skoro zaklęcie zadziałało tak dobrze. Wszystkie bandaże natomiast pozostały na swoich poprzednich miejscach, a z niektórych powoli zaczynała przebijać czerwona ciecz.
— Co się stało? — powtórzyła, nie mogąc znieść tej niewiedzy i stanęła nad Łapą, niczym wkurzona matka, zakładając ręce na boki. W tamtej sekundzie brunet stwierdził, iż jest niewiarygodnie podobna do Lily.
— Mieliśmy małe... problemy techniczne — przyznał, patrząc na kobietę z dołu.
— Co masz na myśli? Remus jest cały?
— Wszystko dobrze, sytuacja opanowana — starał się ją uspokoić, gdyż na twarz już zdążył wpłynąć jej wyraz przerażenia i troski. — Remi jest cały. Po prostu w nocy... sam nie do końca wiem, co się wydarzyło. Żaden z nas nie wie. Ale już dobrze, na prawdę.
Molly tylko westchnęła ciężko, kręcąc głową.
— Napijesz się czegoś? Herbaty? — spytała.
— Nie. Zabiorę tylko Harry'ego i wracamy, Remi został sam, a ostatnio obiecałem mu być przy nim cały czas.
Kobieta uśmiechnęła się pod nosem na wyznanie bruneta i zaraz zniknęła na górze. Łapa siedział i cierpliwie czekał aż powróci z jego chrześniakiem.
Najpierw go usłyszał, potem zobaczył. Gdy Molly przybyła do salonu z roześmianym chłopcem na rękach, podniósł się z kanapy i podszedł do nich. Kobieta przekazała mu małego i zaczęła zbierać jego rzeczy do torby.
— Cześć, Bambi - przywitał się z bobasem. — Mam nadzieję, że byłeś grzeczny u cioci Molly.
— Złote dziecko — dało się słyszeć głos wcześniej wymienionej kobiety gdzieś z głębi domu.
Syriusz uśmiechnął się.
— Ała — odezwał się Harry, paluszkiem wskazując lekko czerwony bandaż na szyi wujka. — Ała — powtórzył, tym razem pokazując na jego policzek.
— Tak, Bambi, zrobiłem sobie ała. Ale to nic, niedługo się zagoi.
— Ujek Atyk ała — powiedział po dziecięcemu, przez co mężczyzna musiał chwilę zastanowić się, o co może mu chodzić. Zaraz jednak przypomniała mu się poprzednia pełnia i dzień po niej.
— Tak, wujek Lunatyk też zrobił sobie ała — przyznał już z lekkim smutkiem.
Nie powiedział nic więcej, gdyż w tym właśnie momencie do pomieszczenia wkroczyła Molly z torbą wypchaną rzeczami chłopca, przerzuconą przez ramię. Widać było, że torba jest ciężka, lecz kobieta stara się tego po sobie nie pokazywać. Black momentalnie chwycił za bagaż i zabrał go jej, narzucając na siebie.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...