✯39✯

954 102 22
                                    

Koniec roku szkolnego był dla wszystkich uczniów czymś niesamowitym. Wracając do domu w jednym przedziale z Ronem i Hermioną, Harry nie mógł doczekać się, kiedy znów zobaczy wujków i opowie im o wszystkim, co spotkało go od powrotu do szkoły po przerwie świątecznej. A spotkało go sporo. W pewnym momencie zwątpił w to, czy aby na pewno powinien powiadamiać mężczyzn o tym, co narobił przez te parę miesięcy, lecz wtedy zdał sobie sprawę z tego, że ci zapewne zostali już o wszystkim poinformowani przez Dumbledore'a. Albo przynajmniej o znaczącej większości. Dyrektor nie mógł nie uświadomić opiekunów gryfona, jakiego heroicznego czynu ten się dopuścił. Mimo że nie było to zbyt mądre, a nawet ryzykowne. 

Kiedy wysiadł z pociągu chwilę rozglądał się po peronie, zanim jego wzrok padł na dwójkę mężczyzn wypatrujących go. Od razu na jego ustach pojawił się uśmiech. Szybko pożegnał się z przyjaciółmi i pobiegł w stronę pary. 

Ci też go zauważyli i także ruszyli mu na spotkanie. Od razu rzucił im się w ramiona, uprzednio odstawiając na ziemię klatkę z Hediwgą. Ściskali się dobre parę minut.

— Nawet nie wiesz, jak się cieszymy, że nic ci nie jest. Że żyjesz — Syriusz odsunął go na odległość wyprostowanej ręki i położył mu dłonie na ramionach, przyglądając się uważnie, jakby szukających jakichkolwiek oznak tego, że jego chrześniak nie czuje się tak dobrze, jak wygląda. — Dostaliśmy list do Dumbledore'a. W domu czeka cię poważna rozmowa.

Harry westchnął ciężko. Spodziewał się tego. 

✯✯✯

Gdy dotarli na Grimmauld Place 12, Łapa nie od razu pozwolił chłopcu ponownie rozgościć się w swoim pokoju. Wzrok wujka jednoznacznie mówił mu, że najpierw ma im wszystko wytłumaczyć, a dopiero potem będzie mógł odpocząć. 

Przeszli do salonu, zasiedli na kanapie (Harry między małżeństwem) i czekali, aż okularnik raczy się odezwać. Ten chwilę siedział w ciszy, wykręcając sobie palce ze stresu, zanim zebrał się w sobie i zaczął mówić.

— Dużo się wydarzyło w tym semestrze — przyznał, na co mężczyźni spojrzeli na niego wzrokiem, mówiącym no co ty nie powiesz?. — Trochę nie wiem, od czego mam zacząć.

— Najlepiej od początku — podsunął Remus z lekka ironicznie. 

Chłopiec wziął głęboki wdech.

— Od początku roku Snape wydawał mi się niezwykle podejrzany – nigdy zbytnio mnie nie lubił, próbować zaczarować moją miotłę na meczu, co chwilę rzucał mi nieprzychylne spojrzenia. Lecz to nie to ukształtowało moją wizję o tym, że to właśnie on będzie chciał wykraść ze szkoły Kamień Filozoficzny. Któregoś razu, kiedy razem z Ronem, Hermioną i Nevillem uciekaliśmy przed Filchem, przypadkiem zaszliśmy na trzecie piętro i znaleźliśmy pomieszczenie, w którym siedział trójgłowy pies. Jak się później okazało, zwierzę miało bronić Kamienia, który miał pomóc Sami-Wiecie-Komu w powrocie do naszego świata. 
Kiedy po świętach poszliśmy we trójkę odwiedzić Hagrida, ten przypadkiem powiedział nam, jak uspokoić Puszka; od razu polecieliśmy po Kamień. Tak, powiedzieliśmy profesor McGonagall o swoich podejrzeniach, co do Snape'a, lecz ta zapewniała nas, że Kamień jest tak dobrze chroniony, że nie ma opcji, aby ktoś mógł go wykraść — poinformował, widząc, że pytanie aż ciśnie się szatynowi na usta. — Postanowiliśmy wziąć sprawy we własne ręce i nie dopuścić do tego, aby Kamień Filozoficzny trafił do Snape'a. Niestety, kiedy wróciliśmy do sali, w której zamieszkiwał pies, okazało się, że ktoś już zdążył go uśpić. Pobiegliśmy więc dalej, lecz na każdym kroku napotykaliśmy różnego rodzaju przeszkody. Ron odpadł na trzecim, poświęcił się, żebyśmy my mogli iść dalej — kiedy na twarzach pozostałej dwójki odmalowało się przerażenie, Harry uspokoić ich, kontynuując. — Spokojnie, żyje, nic mu nie jest. No może oprócz paru zadrapań i może jakiejś złamanej kości — mężczyźni nie wyglądali, jakby taka odpowiedź ich usatysfakcjonowała, lecz chłopiec zbytnio się tym nie przejął, opowiadając dalej. — Razem z Hermioną poszliśmy dalej, lecz i ona zostawiła mnie przy następnym zadaniu, ale tylko dlatego, że eliksiru umożliwiającego przejście przez następne drzwi, starczyło tylko dla jednej osoby, a oboje wiedzieliśmy, że to ja muszę zdobyć Kamień. W sali, do której dotarłem, spodziewałem się zobaczyć Snape'a z Kamieniem w ręku, lecz zamiast niego przy ścianie stało zwierciadło Ain Eingarp (które, swoją drogą, też widziałem już wcześniej, ale nie o tym teraz mówimy), a przed nim profesor Quirrell. Nie powiem, mocno mnie to zdziwiło, bo zawsze uważałem go za takiego bezbronnego jąkałę. Okazało się, że profesor od początku nosił pod swoim turbanem Sami-Wiecie-Kogo. Nie mam pojęcia, jak to zrobił, ale tak właśnie było. Miał dwie twarze – jedną swoją, a drugą Jego w miejscu, gdzie u normalnego człowieka powinny znajdować się włosy. Zaatakował, trochę poturbował, ale koniec końców udało mi się z nim wygrać. Chyba... spaliłem go własnymi rękami? — powiedział, choć bardziej zabrzmiało to jak pytanie. 

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz