Remus i Syriusz już od pół godziny stali na peronie 9¾, czekając aż wreszcie nadjedzie Hogwart Express. Kiedy dotarli na miejsce byli sami, lecz z każdą minutą na stacji pojawiało się coraz więcej rodziców czy opiekunów wyczekujących przyjazdu swoich pociech. Było niesamowicie zimno, nawet jak na połowę grudnia.
— Która godzina? — spytał Łapa szczękając zębami.
Remus wyjął zegarek z kieszeni i sprawdził godzinę. Pociąg spóźniał się już siedem minut, lecz żadnego z nich to nie zdziwiło – poprzedniej nocy napadało tyle śniegu, że zapewne maszyna musiała poruszać się o połowę wolniej, niż robiłaby to w normalnych warunkach, aby przypadkiem nie wypaść z torów i nie spowodować wypadku.
Czekali tak jeszcze dobre pięć minut, zanim na horyzoncie nie ukazała im się sporych rozmiarów czarna plama, a już z daleka było słychać gwizdy lokomotywy. Pociąg ledwo zdążył wjechać na stację, a już zaczęli wysypywać się z niego uczniowie z bagażami. Na peronie momentalnie zrobiło się tłoczno i nadmiar ludzi nie ułatwiał mężczyznom znalezienia Harry'ego. W końcu jednak udało im się wypatrzeć rudą czuprynę Rona, a zaraz obok ciemne włosy młodego Pottera. Oni też rozglądali się za swoimi rodzinami. Małżeństwo ruszyło w ich stronę. Chłopcy zauważyli ich dopiero, gdy ci stanęli koło nich i się przywitali. Harry momentalnie rzucił się na Łapę, ściskając go jak jeszcze nigdy. Brunet zachwiał się lekko, lecz przycisnął chrześniaka do siebie z niemałym uśmiechem na twarzy. Gdy tylko go puścił ten poleciał do Remusa, też o mało go nie przewracając. Szatyn zaśmiał się lekko i także przytulił chłopca.
Zaraz za ich plecami pojawili się państwo Weasley z Ginny. Ron przywitał się z rodzicami i siostrą i razem zniknęli w tłumie ludzi, próbując odszukać bliźniaków. Wcześniej rudzielec pożegnał się z przyjacielem i oboje obiecali sobie, że będą do siebie pisać, a może nawet uda im się umówić na jakieś nocowanie.
— To co, gotowy wrócić do domu? — spytał Syriusz, roztrzepując chłopcu włosy. Ten tylko z entuzjazmem kiwnął głową.
✯✯✯
Gdy tylko znaleźli się z powrotem na Grimmauld Place 12 Harry od razu poleciał do swojego pokoju i pierwsze, co zrobił, to rzucił się na łóżko, wtulając twarz w poduszki. Brakowało mu tego znajomego ciepła, zapachu, nawet głupiego skrzypnięcia materaca, kiedy kładł się czy wstawał z posłania. Cieszył się, że wrócił do domu.
Zaraz drzwi do jego pokoju uchyliły się i zajrzał przez nie szatyn, aby po chwili wejść i wnieść bagaże chłopca razem z klatką z Hedwigą. Jednak zamiast od razu wyjść, przysiadł na lekko na łóżku.
— Szczęśliwy? — spytał cicho.
Okularnik przekręcił głowę, tak, aby spojrzeć na wujka.
— Bardzo — mruknął szczerze.
— Tęskniliśmy za tobą. I to nawet nie wiesz jak — nachylił się nad chłopcem w konspiracyjnym geście. — Wujek Łapa ci tego nie przyzna, ale nie było dnia, w którym nie zastanawiałby się, co u ciebie i jak sobie radzisz.
Harry uśmiechnął się na to.
— Też za wami tęskniłem.
Lunatyk podniósł się z posłania i wyciągnął rękę w stronę chłopca, aby pomóc mu się podnieść.
— W takim razie chodź na dół i opowiedz nam o wszystkim przy obiedzie. Chętnie wysłuchamy twoich historii, szczególnie tych, które niekoniecznie rozwijałeś w listach — mrugnął do niego porozumiewawczo.
— Wolałem oszczędzić wam niektórych szczegółów. Nie chciałem, żebyście za bardzo się martwili — wyjaśnił z lekka przepraszającym tonem, chwytając dłoń szatyna i podciągając się na nogi.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...