Ku zdziwieniu wszystkich, Minister zgodził się wstąpić na chwilę do mężczyzn. W głębi duszy pragnął, aby sprawy rzeczywiście wyglądały inaczej, niż każdemu się wydawało.
— Herbaty? — zaproponował Remus uprzejmie.
— Dziękuję, trochę nam się spieszy — odparł Minister, siadając w jednym z foteli.
Para usiadła na kanapie naprzeciw niego, a aurorzy rozstawili się po całym pokoju. Dopiero teraz wzrok mężczyzny wylądował na dziecku, siedzącym na kolanach u Remusa. Wciągnął głośno powietrze, widząc ranę na jego czole.
— Czy to...? — reszta pytania nie przeszła mu przez gardło. Drżącym palcem wskazał na Harry'ego.
— Harry Potter — odpowiedział Remus lekko podejrzliwie. Uniósł brew, patrząc na Ministra.
— Chłopiec, Który Przeżył — powiedział, jakby sam do siebie.
— Słucham? — spytał szatyn, nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi mężczyźnie.
— Cały świat czarodziejów mówi od rana tylko o nim, o Chłopcu, Który Przeżył. Harry Potter, jedyne dziecko, jedyna osoba, która przeżyła spotkanie twarzą w twarz z Sami-Wiecie-Kim — wyjaśnił tajemniczym tonem. — Nawet Prorok Codzienny już o tym napisał.
Para spojrzała po sobie. Zdumieli się wypowiedzią Ministra, mimo, że mniej więcej wiedzieli, co wydarzyło się w Dolinie Godryka. Nie myśleli jednak, że ta sytuacja rozwinie się na taką skalę.
— Dobrze, ale przejdźmy do rzeczy — mężczyzna oparł łokcie na kolanach i złożył dłonie, jakby przygotowując się do ważnego przemówienia. — Zechcecie mi opowiedzieć, co tak na prawdę się wydarzyło?
Black odchrząknął i wziął głębszy wdech, chcąc uspokoić rozszalałe serce. Bał się tego, co usłyszy po wszystkim, lecz wiedział, że Minister musi dowiedzieć się prawdy. Inaczej zostanie zatrzymany...
— To nie ja byłem Strażnikiem Tajemnicy Jamesa i Lily — zaczął, a ten oparł się w fotelu, patrząc na niego nieufnie. — Był nim Peter Pettigrew — to imię ledwo przeszło mu przez gardło. — James prosił mnie, żebym zajął to stanowisko, lecz ja się nie zgodziłem. Wtedy poprosił Petera, a ten na to przystał. Przez ostatnie parę miesięcy nie widywaliśmy go zbyt często, co chwilę gdzieś wyjeżdżał, lub zamykał u siebie w domu bez żadnego wytłumaczenia. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. A teraz okazuje się, że służył Sam-Wiesz-Komu i szykował się do zdrady — pod koniec wypowiedzi głos mu się załamał. W gruncie rzeczy szkoda mu było dawnego przyjaciela.
Minister zastanawiał się przez dłuższą chwilę. Mógłby, chciał, uwierzyć mu tak od razu, lecz wiedział, że byłoby to nieprofesjonalne. Dlatego odwrócił się do jednego z aurorów i skinął na niego głową. Ten podszedł do Syriusza, przegrzebując kieszenie.
— Bardzo chciałbym panu uwierzyć, panie Black, lecz jeśli na prawdę mam to zrobić, musimy zastosować bardziej drastyczne środki — powiedział z lekkim smutkiem w głosie.
Ten spojrzał na niego, nie rozumiejąc, gdy auror znalazł się przed nim, wyciągając małą, szklaną fiolkę.
— Veritaserum? — spytał, choć już wiedział. Minister był bardziej przewidywalny, niż mogłoby się wydawać. Zdziwiło go tylko, że mężczyzna nazwał eliksir prawdy środkiem drastycznym. On nie widział w tym nic drastycznego.
Chwycił fiolkę i połknął kilka kropel bezbarwnego płynu, zanim ktokolwiek mógł się odezwać. Łapa spojrzał na Ministra lekko nieprzytomnym wzrokiem, a ten, widząc to, skinął na drugiego aurora, który podał mu kawałek pergaminu i samonotujące pióro.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...