✯56✯

607 60 13
                                    

— Jest coraz gorzej — to były pierwsze słowa, które usłyszał Remus po przekroczeniu progu kuchni pewnego poranka.

Syriusz siedział przy stole z rozpieczętowanym listem w ręku. Na blacie spoczywał kubek z niedopitą kawą, a obok niego najnowsze wydanie Proroka Codziennego. Niedaleko siedziała Hedwiga, ukryta za własnym skrzydełkiem.

— Nowy list od Harry'ego? — upewniał się szatyn, podchodząc do męża. Ten tylko skinął głową i podał mu pergamin, aby młodszy sam przeczytał najnowsze wieści.

Remus szybko przeleciał go wzrokiem i pobladł momentalnie. Łapa nie spodziewał się po nim innej reakcji.

— Czyli, że... — zaczął.

— Tak — odpowiedział brunet, zanim drugi zdążył dokończyć pytanie.

— I... — spróbował znów.

— Tak — przytaknął ponownie.

List spoczął na stole, a Lunatyk złapał się za głowę i pokręcił nią, jakby histerycznie. Black chciał do niego podejść, lecz sam ciągle był w takim szoku, że nie mógł się ruszyć.

— Przecież on mógł tam zginąć — przyznał w końcu młodszy słabym tonem i opadł na krzesło obok mężczyzny.

Pociemniało mu przed oczami, oddech przyspieszył nienaturalnie, a serce biło z taką mocą, że zaczęło kręcić mu się w głowie. Przymknął powieki i odchylił głowę do tyłu, próbując przywrócić swój stan do normalności, co szło mu z lekka opornie. Szum w uszach zagłuszał wszystko inne, więc nie zauważył nawet, że Syriusz wreszcie podniósł się z siedzenia i teraz stał obok niego ze szklanką zimnej wody w dłoni.

— Masz, napij się — powiedział tylko i podał szatynowi naczynie. 

Ten chwycił je drżącą ręką i powoli przystawił do ust. Chłodny napój trochę go otrzeźwił, lecz ciągle nie czuł się najlepiej. Odstawił szklankę na stół i przeniósł swój wzrok na męża, dalej stojącego zaraz obok niego. Ich oczy się spotkały, a Remusa przyszył dreszcz – srebrne tęczówki błyszczały od łez, które starszy próbował powstrzymać. Niestety, nie udało mu się to i już po sekundzie jedna samotna łza spłynęła po bladym policzku. 

Lunatyk od razu wstał, ignorując kręcenie w głowie, i bez słowa wziął bruneta w ramiona. Dopiero wtedy Łapa naprawdę się rozkleił, wypłakując się wyższemu w ramię i mocno ściskając jego koszulkę. Jedna dłoń szatyna obejmowała Blacka w talii, natomiast druga krążyła uspokajająco po jego plecach. 
Syriusz rzadko kiedy pozwalał sobie na łzy, więc serce szatyna jeszcze bardziej się wtedy ścisnęło. Przytulał starszego, póki ten sam się od niego nie oderwał, aby wytrzeć oczy. Dopiero wtedy ponownie na niego spojrzał.

— Nawet nie wiem, czemu płaczę — przyznał Black, wymuszając na sobie niewesołe parsknięcie.

Remus ciągle trzymał go w talii jedną ręką; drugą uniósł do twarzy bruneta i odgarnął mu włosy z oczu delikatnym ruchem. Łapa westchnął.

— Też się o niego martwię — zapewnił Lunatyk, dobrze wiedząc, że ten teraz tego nie przyzna; w jego odczuciu ukazał już zbyt dużo słabości, jak na jeden poranek. Szatyn czytał z męża, jak z otwartej księgi.

Syriusz kiwnął tylko głową.

— Muszę zbierać się do pracy — orzekł. Wspiął się na palce i złożył szybki pocałunek na ustach młodszego. — Do zobaczenia.

— Łapo, nie uciekaj przed tym — zdążył jeszcze powiedzieć Remus, zanim drugi opuścił kuchnię.

— Nie uciekam! — usłyszał w odpowiedzi i zaraz Black ponownie pojawił się w drzwiach, lecz tylko na chwilę. — Po prostu szef mnie zabije, jak spóźnię się do roboty.

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz